Hura! Sprawą zainteresowali się dziennikarze TokFM i wszystko poszło znacznie szybciej, niż się spodziewałam.
Dzisiaj na stronie głównej gazeta.pl pojawił się artykuł ” Trzeba dobrze słyszeć, by mieć prawo jazdy? Ministerstwo poprawi przepisy”, autorstwa Michała Janczury i Błażeja Grygiela.
Cytuję:
Ministerstwo u przyznaje, że urzędnicy popełnili błąd i naprawią go tak szybko, jak to możliwe. Piotr Olechno, rzecznik resortu, przyznaje, że akapit z którego jasno wynikało, że i głusi i niedosłyszący mogą mieć prawo jazdy, zniknął z rozporządzenia przez pomyłkę. — Naprawimy to w ciągu miesiąca — zapewnia Olechno i dodaje, że w nowym rozporządzeniu znajdą się też regulacje dotyczące oznaczania aut, w których za kierownicą siedzą osoby niesłyszące.
Kwestii pomyłki nawet nie skomentuję. Przypomina się afera “lub czasopisma”.
Bardzo dziękuję wszystkim za pomoc w zrobieniu wokół tej sprawy rozgłosu medialnego, a reporterom TokFM za zaangażowanie i szybką pracę — wywiady przeprowadzili wczoraj, dzisiaj już jest niemal po wszystkim. Gdyby nie to, rozporządzenie mogłoby obowiązywać jeszcze długie miesiące czy lata, zanim cokolwiek w tej sprawie by zrobiono. Na przykład Polski Związek Głuchych nie dostał nawet odpowiedzi na pismo, które wysłał do ministerstwa dwa miesiące temu.
Czy to już koniec? Niezupełnie. Teraz trzeba będzie urzędnikom ministerstwa bardzo uważnie patrzeć na ręce. Mam nadzieję, że rzeczywiście przygotują nowe rozporządzenie jeszcze przed zmianą rządu, i że to rozporządzenie naprawi szkody poczynione przez poprzednie — i nie wyrządzi nowych.
Smuci mnie jedna rzecz. Ponownie cytuję artykuł:
Zaskakujące wobec praktyki europejskiej i braku statystyk mówiących o negatywnym wpływie głuchoty na zdolność kierowania pojazdami, jest opinia prof. Henryka Skarżyńskiego, krajowego konsultanta w dziedzinie otolaryngologii, który nie trzyma strony osób głuchych i niedosłyszących. — Wszyscy chcemy, aby osoba, która prowadzi, orientowała się w otoczeniu dźwiękowym — mówi prof. Skarżyński.
Pan profesor Skarżyński chyba nie wie, że na operacje do niego pacjenci dorośli dojeżdżają własnymi samochodami. Mam jednak nadzieję, że efektem tej afery będzie zwiększona świadomość wśród ludzi co do tego, że osoby niesłyszące są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa.
Słuszna uwaga w komentarzu na gazeta.pl: “Ale to nie wyjaśnia, dlaczego przez 3 miesiące ministerstwo nie odpowiada na pytania w tej sprawie” — _to_ jest hucpa; _to_ wymaga wyjaśnienia (skojarzenie z “lub czasopisma” jak najbardziej naturalne).
Prawda. Zarządzanie metodą “disaster management”? Dopóki prasa się nie czepia, to nie trzeba nic robić?
Takie ministerstwo to dosyć duża organizacja. Prace nad rozporządzeniem toczą się w jednej komórce. Kontakty ze zdenerwowanymi obywatelami odbywają się w innej. Artykuł w prasie odpala wszystkie komórki równocześnie. Może być tak, że ministerstwo ma was w dupie, ale chętniej zgodzę się z hipotezą, że w ministerstwie jest burdel.