Właśnie mija rok od operacji i pierwszego programowania procesora mowy. Gdy teraz o tym myślę, zaskakuje mnie i zdumiewa, jak wiele nowych rzeczy usłyszałem i jak bardzo zdążyłem się przyzwyczaić do bwojego nowego słuchu. Tak bardzo, że nawet tego nie zauważam. Czasami tylko się zastanawiam, jak to było wcześniej. Próbuję sobie przypomnieć świat bez tej różnorodności dźwięków. Jest to dosyć trudne. Nawet w tej chwili, gdy to piszę, słyszę telewizor na górze, szum komputera i kota leżącego obok mnie. Stało się dla mnie to tak naturalne, że nawet się nad tym nie zastanawiam. To przecież oczywiste – telewizor jest włączony, więc go słyszę! Żeby sobie przypomnieć, jak było kiedyś, muszę wyłączyć procesor i posłuchać, jak to jest w samym aparacie słuchowym…
Wyłączam procesor. Nic nie słyszę, tylko ciszę. Nie słyszę telewizora, ani kota, ani tym bardziej komputera. Nie słychać nawet, jak stukam w klawiaturę. Gdy mama się do mnie odzywa, ledwo ją słyszę i z trudem rozumiem. Trochę mnie to deprymuje i wolę mieć jednak włączony procesor. Wiem, co się dzieje, słyszę, gdy ktoś coś mówi i czuję się spokojniejszy. Usłyszę, gdy mnie ktoś zawoła, usłyszę, gdy zapiszczy minutnik w kuchni, dzwonek do drzwi, albo gdy ktoś do mnie podchodzi. Długo nie mogłem się do tego przyzwyczaić i przez jakiś czas po operacji i założeniu procesora dalej pilnie obserwowałem otoczenie. A teraz? Spokojnie się skupiam na tym, co aktualnie robię. Świat nie znika, gdy go nie obserwuję – słyszę cały czas, co się dzieje.
Kilka dni temu miałem okazję dołączyć do grupy ludzi zupełnie mi nie znanych. Grali oni w jakąś wersję pokera, której nie znałem. W tle słychać było muzykę, śmiechy i rozmowy. Kiedyś bym nawet nie pomyślał, że mogę w tym towarzystwie się jakoś dogadać i zrozumieć, o co chodzi. A tymczasem – ktoś mi po cichu tłumaczył zasady gry w czasie rozdawania kart, a z kimś innym się zastanawiałem podczas gry, czy już kiedyś się nie widzieliśmy. Wszystko naturalnie i bez krępujących próśb o powtarzanie. To mi sprawia największą radość – że mogę się porozumiewać z ludźmi dużo łatwiej, niż kiedyś. To zdumiewające – ktoś coś mówi – a ja rozumiem! Nie muszę się starać czytać z ust, ani próbować się domyślać, o co chodzi. Nawet jeśli dobrze czytałem z ruchu warg, było to jednak męczące odbierać mowę tylko w ten sposób. O ileż łatwiej jest to robić słysząc! Jeszcze przyjemniej jest, gdy ktoś mnie zapyta o coś wołając z innego pokoju, a ja zrozumiem i odpowiem na pytanie. Skończyło się uciążliwe bieganie z pokoju do pokoju, zapalanie światła, gdy jest ciemno i ustawianie się zawsze przodem do rozmówcy. Jest swobodniej i po prostu wygodniej. Zaczęły się także pierwsze rozmowy telefoniczne – krótkie i treściwe, niektóre nieudane, inne wprost przeciwnie.
Teraz już po prostu korzystam ze swojego słuchu. Jestem do niego przyzwyczajony i go używam w codziennym życiu. Wcześniej było inaczej – nie mogłem wszak na nim polegać. Był tylko pomocą, ułatwieniem w rozmowach i kontaktach ze światem. Teraz jest czymś znacznie więcej.