Po konsultacji z paroma osobami muszę stwierdzić, że chyba jednak nie słyszałem trzepotu skrzydełek. Może to było coś innego — drzwi zaskrzypiały, albo procesor inaczej, niż wcześniej (pierwszy raz słyszałem w nim muchę) przetworzył dźwięk i nadintepretowałem to, co usłyszałem. Albo może faktycznie ten trzepot usłyszałem? Tego się chyba już nie dowiem.
Najlepiej by było znaleźć jakąś osobę z nadwrażliwym słuchem i jej się spytać. Tak naprawdę to ciężko stwierdzić czy to, co słyszę, jest faktycznie normalnie słyszane. Artykuł o odtwarzaniu przez mózg normalnych ścieżek słuchowych jest bardzo ciekawy, ale nie wiem, co to w praktyce oznacza. Przecież nie słyszę normalnie. Mi się wydaje, że proces słyszenia, to coś więcej, niż określone ścieżki słuchowe. Cały proces rozmumienia ze słuchu na pewno polega na czymś więcej, niż tylko na “słyszeniu wszystkiego”. Do interpretacji otrzymanych informacji dźwiękowych potrzebne są inne obszary mózgu, te odpowiedzialne za rozumienie. Mnie by bardziej interesowało, czy one też się z czasem docierają, zaczynają działać lepiej, czy już są tylko nastawione na np. czytanie z ust albo odczytywanie migów.
A ten program pierwszy w cichym otoczeniu (już w domu jestem) jednak nie jest jakiś specjalnie dobry. Mam wrażenie, że słyszę tylko albo cicho albo głośno. Nic pośrodku. A kota dalej nie słyszę.
a może “zatrzepotał” wiatr?
Kota słyszę :) więc jest to możliwe w systemie sporo gorszym niż ty masz :)
Wiatr w ten sposób nie trzepocze. On szumi i czasem gwiżdże (ale ten gwizd to raczej liście).
Kot jest raczej kwestią ustawienia, które mimo wszystkie jest takie sobie.