Mucha i wołanie

Pomimo, że jestem właśnie na dwu­ty­god­niowym wyjeździe, musi­ałem tu wejść i napisać o wydarze­niu sprzed pię­ciu minut i przy okazji o jed­nym nowym spostrzeżeniu.

W pewnym momen­cie usłysza­łem dzi­wny dźwięk, który się po chwili powtórzył — zwraca­jąc głowę w jego kierunku (tak naprawdę kierunek obrałem na chy­bił trafił) zdążyłem zobaczyć odlatu­jącą muchę, która prze­laty­wała koło mnie w odległości tak mniej więcej 50 cm. Nigdy wcześniej takiego nie słysza­łem, ale jestem prawie pewien, że to właśnie mucha. Dlaczego? Bo w tym dźwięku chyba było sły­chać trzepot skrzy­dełek! Albo mi się wydaje, albo one właśnie tak brzmią — wysokie, delikatne uderzenia. Może ktoś napisze, jak brzmi mucha, bym mógł zwery­fikować? ;-) Pamię­tam dokład­nie, jak wcześniej, w TEMPO+, brzmi­ała — niskie bucze­nie i tylko tyle. Żad­nego trzepotu.

Druga rzecz: mówiono mi, że OPUS1/2 ma zdol­ność wycią­ga­nia intere­su­ją­cych nas infor­ma­cji dźwiękowych z otoczenia hałaśli­wego, pozwala na skierowanie uwagi na to, co się chce słyszeć. Przyz­naję, że nie za bardzo w to wierzyłem, bo myślałem, że pro­ce­sor tylko przetwarza dźwięk, a resztę musi zro­bić mózg.

Tu, gdzie jestem, często jest bardzo głośno i jestem często tu wołany. I wydaje mi się, że mam dużo mniej kłopotów z usłysze­niem swo­jego imienia, niż inne dzieci­aki, nawet implan­towane. Stołówka — obiad, głośne roz­mowy, skrobanie sztuć­cami po talerzach i ktoś z sto­lika obok mnie woła — usłyszę. Plaża — wiatr, morze, roz­mowy, zabawy — też słyszę. Jest to o tyle fajne, że to wołanie jest “wbu­dowane” w tło, które słyszę. Wcześniej zawsze albo tło mi wszys­tko zagłuszało i nie słysza­łem, gdy ktoś mnie wołał, albo ktoś mnie wołał bardzo głośno i wtedy nie słysza­łem tła. Teraz słyszę jedno i drugie — jednocześnie!

Powoli się zacząłem też przyzwycza­jać do mojego pro­gramu. Uży­wam tego, który wcześniej był za głośny, dawał pogłos i ogól­nie był nieprzy­jemny — pro­gramu pier­wszego. Jakoś się tak stało, że się do niego przyzwycza­iłem. Może to kwes­tia prze­by­wa­nia w głośnym środowisku, w którym co chwila się roz­mawia, krzy­czy i dysku­tuje w różnych warunk­ach akusty­cznych? Na pewno miało to znaczący wpływ.

Nie mam za to kierunk­owości. W starym pro­ce­sorze potrafiłem wych­wycić kierunek, z którego pochodzi dźwięk. Teraz już nie mogę tego zro­bić — dochodzący dźwięk jest tak samo głośny, nieza­leżnie od tego, w którą stronę zwrócę głowę. Ale to też pewnie kwes­tia ustawień.

This entry was posted in bartosz, po polsku. Bookmark the permalink.

13 Responses to Mucha i wołanie

  1. mamabeatki says:

    Bartku rozu­miem że jesteś na tur­nusie reha­bil­i­ta­cyjnym i są tam też dzieci impla­towane. Mógłbys skrob­nąć kilka zdań na temat reha­bil­i­tacji tych dzieci. Co ćwiczą na zaję­ci­ach? Chodzi mi szczegól­nie o małe dzieci. Jak już wcześniej pisałam Beatka prz­er­abia dzwięki otocz­nia i oso­biś­cie uważam że to są wysokoza­awan­sowane dzwięki.

  2. Alex says:

    Ja mam wraże­nie że wy słyszy­cie cza­sem lep­iej od nor­mal­nych. Cyborg mnie pyta co teraz sły­chać – dla mnie jest cicho i tylko jakieś szmery na granicy czułości, a ona COŚ słyszy.

  3. bartosz says:

    Alex — mi się wydaje, że to sprawa treningu słu­chowego — z powodu resztek słu­chowych musieliśmy się bardzo sku­piać na tym, co słyszymy, bo było tego niewiele. Uszy, choć miały niewiele możli­wości, były bardzo czułe. I to może zostało po zaimplantowaniu.

    Zresztą zawsze pro­ce­sor może być nad­miernie podkręcony ;-)

    Mam­abeatki: jesteś z Warszawy? Jeśli tak, mogę Ci dać kon­takt do Fun­dacji Echo, na której tur­nusie jestem, chyba że nie potrze­bu­jesz tego rodzaju pomocy.

    P.S: To jak jest z tym trzepotem skrzy­dełek? Sły­chać, czy nie?

  4. mamabeatki says:

    no niestety nie jesteśmy z War­sawy :( Z tur­nusów reha­bil­i­ta­cyjnych nie korzys­tamy cho­ciaż może byłoby warto. Ale sama się cza­sami zas­tanaw­iam czy Beatka potrze­buje reha­bil­i­tacji. Nie żebym była niezad­owolona z naszych zajęć ( tak na mar­gin­eie obec­nie chodz­imy 2 razy do Poradni i 2 razy w tyg pry­wat­nie ). Do poradni mamy 1,5 godzinki samo­cho­dem w jedną stronę a zaję­cia pry­watne na miejscu.Tylko coraz częś­ciej mam wraże­nie że te zaję­cia uczą ją czegoś na wyrost, uczą ją rzeczy których prze­ciętny 2–3 latek nie musi wiedzieć.Ona rozu­mie naprawdę dużo, nie wymawia niek­tórych głosek albo zastępuje je innymi. Ale zdaniem logope­dów słyszące dziecko też może mieć z tymi głoskami prob­lemy i “mała ma czas”.

    Z innej beczki zapy­tam: czy słowa ręka i sarenka spraw­iają Wam problem?

    Co do trzepotu skrzy­dełek to ja tego nie słyszę a słuch mam dobry. Możliwe że nigdy nie zwracałam na to uwagi. Słyszę tylko bucze­nie, takie bzzzzzzzzzzzzzzzzzy

  5. Alex says:

    No właśnie niskie bucze­nie o częs­tości kilkudziesię­ciu herców.

  6. bartosz says:

    Mam­abeatki: ja w wyniku reha­bil­i­tacji wiedzi­ałem dużo więcej od prze­cięt­nego rówieśnika w momen­cie, gdy poszedłem do szkoły pod­sta­wowej. Może nie musi­ałem wiedzieć tego wszys­tkiego, co wiedzi­ałem, ale reha­bil­i­tacja obudz­iła we mnie pęd do wiedzy. Uwiel­bi­ałem czy­tać książki przy­rod­nicze, pop­u­larnonaukowe i podobne. Nie wydaje mi się, by był to jakiś niepożą­dany efekt.

    Co do trzepotu — jest EDIT.

  7. cyborg says:

    Alex: Wy macie wbu­dowane lep­sze fil­try po prostu. Trzepot skrzy­dełek widać nigdy nie stanowił ważnej informacji.

  8. mamabeatki says:

    Nie, nie ja abso­lut­nie nie zamierzam gasić cieka­wości jaką ma w sobie Beatka. Sami dużo jej pokazu­jemy i tłu­maczymy. Tylko mam wraże­nie że dos­zliśmy do takiego punktu w którym to nie gonimy rówieśników ale ich wyprzedzamy.
    I jeszcze jedno pytanko. Na forum dla rodz­iców zamiesz­cono link do kole­jnej strony na której to wypowiadaja się osoby prze­ci­wne implan­tom. Ja przyz­nam szcz­erze nie mam dużego kon­taktu z innymi implan­towanymi czy to dziećmi czy dorosłymi. Ale Wy pewnie zna­cie więcej osób z implantem. Ty Bartku masz z nimi kon­takt na tur­nusie. Więc proszę powiedz­cie mi czy to tylko nam się tak udało, czy dla innych to tylko ból oper­a­cyjny i nic nie dająca reha­bil­i­tacja? Ja w poradni spo­tykam cza­sami takiego chłopca z implantem ale wiadomo przy obcych dziecko się zaw­sty­dza i w rezul­tacjie niewiele mówi, ledwo co rączkę na dzień dobry poda ale jego mama jest zad­owolona z postępów jakie mały czyni.

  9. bartosz says:

    Czy wyprzedzanie rówieśników musi być czymś złym? :-) Beatka widocznie ma duży potenc­jał, skoro umie to, co jej rówieśnicy, a nawet więcej i jeszcze może się czegoś nauczyć.

    Przed oper­acją przeprowadza­łem w Fun­dacji wywiad co do efek­tów reha­bil­i­tacji implan­towanych. W przy­padku małych dzieci matki i panie logope­dki były bardzo zad­owolone. Mówiły, że dzieci nadra­bi­ają opóźnienia, że to, co im nie szło w aparat­ach, teraz idzie im świet­nie, itd. Jest jeden nas­to­letni chłopak, który miał rok temu wszczep, ale nie zaak­cep­tował implantu. Z tym, że Fun­dacja jest orga­ni­za­cją bardzo nastaw­ioną na reha­bil­i­tację dzieci, kładzie się tu ogromny nacisk na wszech­stronny rozwój dziecka i żeby do niej trafić, trzeba chcieć, w tym sen­sie, że nie jest to zwykła porad­nia, do której kierują szpi­tale. Są tu rodz­ice ambitni — może to ma wpływ na reha­bil­i­tację. Nie miałem z pewnoś­cią próbki reprezen­taty­wnej. Może Ty z kolei trafi­ałaś na przy­padki, że implant niewiele dał efek­tów. Ja wprost przeciwnie.

    P.S: Nie mam prob­lemów z ręką i sarenką.

    P.S2: Co do Beatki — nie wiem, jak w przy­padku dzieci wczes­noim­plan­towanych, ale u niesłyszą­cych prob­lemy z edukacją się zaczy­nają pojaw­iać w szkole pod­sta­wowej — o ile mate­riał nie jest właśnie wyprzed­zony. Być może Beatka będzie miała takie efekty, że będzie w stanie na bieżąco chłonąć wiedzę, którą jej będą wtedy podawać — tego nie wiem. Ja nie byłem w stanie, a w bezprob­le­mowym prze­jś­ciu przez szkoły pomogła mi właśnie ta wpa­jana zaw­czasu wiedza.

  10. mirek says:

    Mamobeatki, prawda jest taka, że w pełni zdrowe dziecko, oczy­wiś­cie wyłącza­jąc słuch, z reguły nie narzeka na żadne bóle, reha­bil­i­tacja prze­b­iega spoko­jnie i pozy­ty­wnie.
    Dzieci się rozwi­jają różnie, te słyszące też. Przy­chodzi po prostu taki moment w życiu, że “niemowa” zaczyna naw­i­jać jak katarynka. Odwrot­nie też bywa — dziecko się nagle niespodziewanie wycisza — ale wtedy rozwi­jają się inne jego umiejęt­ności w szyb­szym tempie.

    Inaczej może sprawa wyglą­dać wśród dzieci, które oprócz głu­choty cier­pią na inne zespoły chorobowe. Spotkałem już się z opinią na temat dziecka po kom­p­likac­jach około­porodowych — “wsadzili mu żelazo do głowy to i nie rozwija się nor­mal­nie”. Nie da się z czymś takim dyskutować.

    Bartek dobrze Ci radzi — Beatka, zanim pójdzie do szkoły, powinna zde­cy­dowanie wyprzedzać w roz­woju umysłowym swoich rówieśników.
    Wiesz dobrze, że implant to tylko pro­teza. Fakt, że bez prob­lemów będzie roz­maw­iać to może być mało. Duża grupa dzieci, niewyraźnie mówiący nauczy­ciel, pogłos w dużym pomieszcze­niu może, choć oczy­wiś­cie nie musi, znacznie przeszkadzać jej w rozu­mie­niu lekcji.

    P.S.
    Nie mam prob­lemów z ręką i sarenką choćby tylko z tego powodu, że to różna ilość sylab. Ale rozu­miem zjawisko — przez pewien okres miałem podob­nie — po “s”, cza­sami po “t” ginęły mi samogłoski i w efek­cie również ta pier­wsza głoska też jakoś była pom­niejs­zona. Jak w Twoim przykładzie , z sarenki zostawała “renka”. Tyle, że ja nie mam 3 latek. Poza tym kiedyś, dawno, dawno temu nor­mal­nie słyszałem.

  11. mamabeatki says:

    Dziękuję za odpowiedzi. Też tak myślę że ta wiedza którą jej teraz wpa­jamy kiedyś jej się przyda. Cho­ciaż to wpa­janie jest u nas nat­u­ral­nym pro­ce­sem. Wystar­czy po prostu cier­pli­wie wytłu­maczyć, pokazać. Ale cza­sami to może być dla innych iry­tu­jące. Szczegól­nie na zaję­ci­ach z logopedą kiedy to mała raz po raz poprawia panią. Gdy np ta pokazuje jej samolot i mówi że to helikopter, albo na sukienkę — spód­niczka, na kapelusz — czapka, na koparkę — spy­chacz. Mała jest bardzo pre­cyzyjna. Ostat­nio ma taką nową zabawę — ja jej coś mówię np bab­cia Ola lubi mię­towe cukierki a ona bieg­nie do taty i mu to pow­tarza. Jego zadanie polega na powtórze­niu słow małej. Taki głuchy tele­fon z przedłużonym kablem.
    Jest jedno ale w głośnym otocze­niu np na spotka­niu w gronie kilku zna­jomych + dzieci mała traci pewność siebie. Dalej rozra­bia, uczest­niczy w zabawach a nawet sama je inicjuje ale milknie. Pode­jrze­wam że dużo sła­biej słyszy. Czy Wam udaje się to jakoś przeskoczyć?

  12. bartosz says:

    Mnie nie. Nawet w zna­jomym towarzys­t­wie osób słyszą­cych, jeśli toczy się dyskusja, prz­erzu­canie się śmiesznymi aneg­do­tami, nie mogę nadążyć. Jasne, że mi tłu­maczą, o co chodzi, ale mimo wszys­tko lep­iej jest się śmiać ze wszys­tkimi innymi, a nie samemu.

    Zupełnie inaczej bywa wśród osób niesłyszących.

  13. Valwit says:

    trzepot skrzy­del jest bardyiej podobny do trzeotu recznika czy koca, tylko ze szy­b­ciej. tzn jesli chial­bym nagrac trzepot skrzy­del to nagral­bym trzepotanie recznika, szmaty czy koca i przyspieszyl nagranie. skrzy­delka muchy czy owada sa twarde i drgaja cala powierzch­nia, sa bardziej podobne dzwieku malego sil­niczka elek­trycznego czy jakiejs innej twardej drga­jacej powierzchni. oczy­wi­scie jest roznica czestotli­wosci, ale rodzaj dzwieku jest podobny. zamek od domo­fonu ma chyba podbna charak­terystyke.
    kiedys po “zmody­fikowa­niu” swiado­mosci bardyo meczyla mnie mucha lub komar, ale nie byl to trzepot tylko wlas­nie bzy­cze­nie, ktore ja bardzo wyraznie i glosno slysza­lem, bardziej jako sil­nik samolotu niz muche.
    mam nadzieje ze to ci pomoze choc troche :)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *