Czasem trudno mi uwierzyć, nawet po roku, że słyszę bardzo ciche dźwięki, pomimo, że badanie wolnego pola (coś jak audiogram w aparatach/implancie) pokazuje, iż słyszę na całym paśmie na poziomie 20 dB, czyli o jakieś 10 dB gorzej, niż normalny, słyszący człowiek. Wciąż spotykam sytuacje, gdy nie wiem, co słyszę. Głównie dlatego, że nawet mi na myśl nie przychodzi, że mógłbym to w ogóle usłyszeć.
Teraz na przykład mam otwarty lufcik w oknie. Zwykła ulica jest dwa bloki dalej, duża ulica, którą jeżdżą czasem karetki — jakieś kilkanaście bloków dalej, tak z pół kilometra. Gdy słucham tego, co się przez to okno przedostaje, to słyszę ruch uliczny, słyszę, gdy autobusy hamują, gdy ktoś zatrąbi, albo gdy motor przejedzie. Teraz akurat słyszę, jak gdzieś bardzo daleko jedzie karetka. Jest to dźwięk trudny do uchwycenia, ale otwarcie balkonu od razu rozwiewa wątpliwości.
Kiedyś z kolei zapomniałem kluczy do mieszkania i czekałem na klatce schodowej na mamę, która miała lada chwila wrócić z zakupów. Było raczej cicho, choć… niezupełnie, słyszałem jakieś dziwne bzyczenie i stukanie. Nie wiedziałem, co to jest, ale po rozejrzeniu się, okazało się, że to mucha obijała się o szybę.
Mimo, że implant mam już rok, dalej jest to jakieś… nierzeczywiste. Mlaskanie, szum komputera, oddech, miauczenie kota, szelest plastikowej torebki — wszystko to spotykam na codzień i się do tego przyzwyczaiłem. Dopiero, gdy usłyszę coś naprawdę cichego, przypomina mi się, że kiedyś w ogóle tego nie słyszałem. Implant bardzo zmienił moją percepcję rzeczywistości. Jeśli czegoś nie słychać — to tego nie ma. Jeśli coś słyszę — to coś się dzieje.
I tak właśnie jest — cały czas coś się dzieje. Nie ma chwili, nie ma momentu, kiedy by nic nie było słychać. W aparatach mogłem zamknąć oczy i udawać, że świat nie istnieje. A w implancie? Zamknę oczy — mama ogląda TV na górze, brat rozmawia przez telefon w salonie, na zewnątrz jeżdżą samochody, albo pada, w mieszkaniu komputer, lodówka, zmywarka i pralka szumią, albo ktoś chodzi po klatce schodowej, ktoś piętro niżej rozmawia z kimś innym, albo… Długo by wymieniać.
Myślę, że wszyscy implantowicze mogą łatwo się przekonać, że nigdy nie jest cicho.
Wystarczy na chwilę wyłączyć procesor.
Bartku to co piszesz potwierdza to że jesteś świetnie wyrehabilitowany. Bo powiedz jak to jest że Ty słyszysz muchę a inny implantowany nie słyszy głośnego szczekania psa. Ja mam na to swoją teorię. Moim zdaniem on słyszy tylko nie wie co to jest. Kwestia rehabilitacji. Wyuczenia dźwięków.
Lubię czytać to co piszesz bo daje mi to namiastkę tego co odczuwa Beatka. Też czasami jestem zaskoczona tym że ona coś usłyszała, że usłyszała coś co wydawało mi się że jest poza jej zasięgiem.
Też tak myślę. Raz miałem taką sytuację, że w domu znajomych ktoś się mnie spytał w kuchni, czy słyszę lodówkę. Ja odpowiedziałem, że nie i że w sumie nie wiem, jak ona brzmi. Zarządzono ciszę i “pokazano” mi, który to dźwięk. Od tamtej pory oczywiście zawsze słyszę lodówkę. Wcześniej też musiałem ją słyszeć, ale o tym nie wiedziałem, bo np. myślałem, że to jakiś inny dźwięk. A szczekanie psa trudno mi było na początku rozpoznać ;-)
W ogóle na początku masa dźwięków mi się myliła ze sobą.
tak w zupelnej izolacji to chyba nawet dobrze słyszący miałby problemy z rozróznieniem wszystkich dźwięków. Przekonałam się o tym testując na sobie ćwiczenia z płyty. ( nagrane różne odgłosy domowe ). Będąc w kuchni wiem jak brzmi lodówka, mikrofala czy czajnik. Ale wiem bo wspomaga mnie wzrok, bo mam świadomość że coś “chodzi”, że coś włączyłam. Sluchając wybranych dzwięków z płyty kiedy byłam zdana tylko na słuch pomyliłam odkurzacz z okapem kuchennym elektrycznym.
mamabeatki:
“Bo powiedz jak to jest że Ty słyszysz muchę a inny implantowany nie słyszy
głośnego szczekania psa. Ja mam na to swoją teorię. Moim zdaniem on słyszy tylko nie wie co to jest. Kwestia rehabilitacji. Wyuczenia dźwięków.”
To prawda, ale myślę, że nie tylko. Osoby późno implantowane nie zawsze słyszą od początku wszystkie częstotliwości (tak jak na przykład ja, dopiero uczę się słyszeć niskie), a poza tym każdy ma inne ustawienia procesora, różna może być chociażby czułość mikrofonu.
Szczekanie psa przez implant brzmi dla mnie zupełnie inaczej niż przez aparaty i “rozpoznaję” je głównie dzięki temu, że ma charakterystyczny rytm.
Zgadza się. Ja też miałem na początku problemy ze słyszeniem niskich i średnich częstotliwości. Wydawały mi się one bardzo ciche i takie jakieś nijakie w porównaniu do wysokich. Badanie w wolnym polu pokazywało wtedy, że niskie i średnie częstotliwości słyszałem na poziomie około 40 dB, a wysokie na poziomie 15 dB. Nie można było tak od razu wzmocnić tych niskich, gdyż mnie to zwyczajnie bolało — musiało minąć trochę czasu, zanim moja tolerancja na nie wzrosła.
może przykład z psem nie był zbyt szczęśliwie trafiony :).Chodziło mi o to że gdyby nie Wasza wcześniejsza rehabilitacja, gdbyby nie Wasz wysiłek to wrażenia słuchowe odbierane przez implant nie były by takimi jakimi je opisujecie o ile wogóle by były. Jest to więc sprawa pewnego uwrażliwienia na dźwięk, pewnej świadomości słuchowej. Piszę to pod wpływem pewnego wydarzenia. Otóż w mojej okolicy mieszka niesłysząca 10 letnia dziewczynka. Wadę ( głęboki niedosłuch prawdopodobnie od urodzenia ) rozpoznano w pierwszych latach nauki w szkole, uwagę na jej zachowanie zwrócił nauczyciel. Dalszą daignostyką, wizytami u lekarzy zajmowała się ciocia dziewczynki, rodzice nieszczególnie się tym zajmowali ale trudno ich tak od razu winić Są trochę nieporadni zyciowo. I moja sobotnia rozmowa z jej mamą. I jej pytanie “czy moja córeczka będzie mówiła, dobrze mówiła ?Dodam że na dzień dzisiajszy dziewczyna nie mówi absolutnie nic. Nie jestem ekspertem ale powiedzcie czy bez rehabilitacji sam implant da dziecku szansę na pełny rozwój mowy?
Jak pewnie wiesz jest dużo osób, które mimo bardzo głębokiego niedosłuchu całkiem poprawnie mówią. To była jednak katorżnicza wprost praca rodziców /rodziny/. Niekoniecznie samego dziecka, bo częściowo to się odbywa w formie zabawy.
Podobnie jest z implantem — praca, praca i jeszcze raz praca aby dziecko się nauczyło mówić poprawnie.
Fakt, że słyszy dzięki implantowi być może pozwolił by na samoistną, powolną naukę mowy. Zauważ jednak, że dziecko powtarza to co słyszy. Słyszy “baba” to za którymś razem powtórzy baba. Natomiast w implancie równie dobrze może słyszeć nie “baba” lecz “papa” i tak też będzie mówić. Ktoś to musi bez przerwy korygować i nauczyć go rozróżniania tych słów a następnie nauczenia ich wymawiać pokazując układ ust, języka itd.
Odpowiedź jest więc oczywista — sam implant nie spowoduje, że ktoś, kto nigdy nie mówił, ot tak po prostu się nauczy.
mamabeatki: jak w wieku 10 lat w ogóle nie mówi, to słabo to widzę. owszem, nauczenie niesłyszącego dziecka mówić, tak jak mnie nauczono, to jest ogromna praca, która przede wszystkim musi być wykonana w pierwszych latach źycia.