Wydaje mi się, że jednym z największych oczekiwań co do implantu jest to, by rozumieć bez konieczności czytania z ust. Wspomaganie się wzrokiem ma jednak spore ograniczenia. Twarz rozmówcy musi być w miarę widoczna, mimika czytelna, gestykulacja nie utrudniająca komunikacji, nie może być źródła światła za rozmówcą, bardzo trudno się rozmawia w grupie, itd. itp. Choć w zasadzie nawet jeśli jest na przykład ciemno, nie ma większych kłopotów, by się porozumieć. Największą bolączką niedosłuchu dla mnie było zawsze to, że trzeba było się bardzo skupiać na tym, co druga osoba mówi. Jeśli warunki były sprzyjające — super, nie ma problemu. Ale jeśli dojdzie jakakolwiek przeszkoda, choćby i najdrobniejsza, już po 15 minutach rozmowy miałem dosyć. Konieczność ciągłego wpatrywania się w usta rozmówcy, wnioskowanie z kontekstu, próby zrozumienia o co chodzi (choćby były jak najbardziej udane), były po prostu męczące.
Przez pewien okres po implantacji problemy ze zrozumieniem ludzi były większe, niż kiedykolwiek. Prócz mowy dobiegały do mnie różne hałasy, dźwięki i szmery, których nie potrafiłem oddzielić od tego, co chciałem usłyszeć. Musiało minąć sporo czasu, bym zaczął naprawdę rozumieć, co ludzie do mnie mówią. Problem pojawił się wtedy, gdy zacząłem się odzwyczajać od czytania z ust. Wystarczało mi spojrzenie na samą twarz, albo zwrócenie się w stronę rozmówcy, bym mógł wspomagając się implantem słyszeć, o co mu chodzi. Niby fajnie, ale… gdy w Kajetanach mi zmieniali ustawienia, czasem miałem problemy z dogadaniem się z otoczeniem. Po prostu zamiast patrzeć, słuchałem!
Dziwne, nie? Zresztą pomijając to, że do każdego ustawienia musiałem się przyzwyczaić, nie mam wyrobionej tej umiejętności rozumienia ze słuchu, którą wszyscy słyszący mają. Jak ktoś do mnie mówi w miarę głośno i nie za szybko, to dużo rozumiem, ale właściwie tylko dlatego, że zdążę sobie w czasie tego mówienia “obrobić” dźwięki, które dostaję. Jak ktoś za szybko coś do mnie powie, to tylko usłyszę bełkot i nic więcej. Usłyszę oczywiście wszystkie spółgłoski, samogłoski, ale to tak, jakby ktoś mówił w obcym języku. I w pewnym sensie tak jest — słyszący się komunikują poprzez słuch, niesłyszący poprzez wzrok. A tłumaczenie musi zająć trochę czasu…
Nawet jest podział osób niesłyszących na prelingwalnych, perilingwalnych i postlingwalnych i ma on dość duże znaczenie, jeśli chodzi o korzyści z implantu.
Ale to mi oczywiście nie przeszkadza w słuchaniu radia, wyłapywaniu całkiem nawet sporych fragmentów rozmów i monologów i czerpaniu z tego radochy :)
bartosz
Mój tata polecił waszą stronę. Mam 12 lat i pod koniec tego roku lub na poczatek nowego roku będę miała operację. Myślałam, ze impalnt jest okropny, a dzięki waszym notkom zrozumiałam, ze wspaniale słyszeć dźwięki. Chciałabym, by któryś z was napisał do mnie na e-mail na bambocha10@tlen.pl jak czuł przed operacją i po operacji. Ja jednak boję się operacji, ale cieszę się, że będę lepiej słyszeć. Jakie wasze są wrażenia?
Bartku trochę mnie zaskoczyłeś z tym “tłumaczeniem” z tą analizą usłyszanych informacji. Sprawdzałam u Beatki i myślę że ona ma jednak trochę inaczej. Coraz częściej nie muszę mówić do niej wolno i wyraźnie. Coraz częśceij mogę soobie pozwolić na mówienie tak jakbym mówiła do dobrze słyszącego dziecka. I ku naszej radości ( mojej i męża ) coraz częściej zdarza jej się podsłuchiwać nas. Np dzisiej mąz pytał się mnie “na ile masz jeszcze pracy” Ja odpowiedziałam “na 2 godziny” A on na to ” to ja przez godzinę pobawię się z bączkiem a póxniej położę ją spać. ” ABeatka na to z płaczem “Beti nie aa. Baja” ( bajka )
Mama Beatki: Widzisz, Beatka dostała implant w najlepszym wieku i uczy się niemalże w sposób naturalny, tak, jak słyszące dziecko uczy się słuchać i mówić. Nie musi niczego analizować, po prostu się uczy swojego języka. A my, cóż, jak mieliśmy trzy lata, to jeszcze implantów nie było, a teraz nasze mózgi nie są już tak plastyczne :-) Więc do wszystkiego dochodzimy trochę wolniej i trochę bardziej świadomym wysiłkiem.
Fajnie, że Beatka sobie tak radzi :-) Bardzo jestem ciekawa dalszych postępów.
chyba jest dokładnie tak jak mówisz. Ona jeszcze nie zauważyła że implant odróżnia ją troszku od rówieśników, traktuje go w sposób bardzo naturalny. Wie że rano pierwszą czynnością jest założenie implantu a wieczorem przed kąpielą zdjęcie. I dla niej to co słyszy jest właśnie tą właściwą, jedyną mową jaką zna. A radzi sobie naprawdę dobrze. Przed chwilą powiedziałam do niej:” pójdziesz spać” a Ona “jeszcze nie” :) ( oczywiście nie mówi wyraźnie słowa “jeszcze” tylko “jesce” ale jest to zrozumiałe nawet dla obcych ). Cieszymy się z tego jak szaleni chociaż dla innych rodziców ( słyszących dzieci) to pewnie żadne osiągnięcie.