Wyrwałam się z miasta na kilka dni i nawet nie chciało mi się aż do dzisiaj włączać komputera.
Tutaj można się dopiero skupić na dźwiękach, jak nie ma ludzi ani samochodów. Słyszę ptaki. Ale one pitolą! Nie sądziłam, że to tak głośno, i w ogóle inaczej sobie ten dźwięk wyobrażałam. Sama bym się nie domyśliła, trzeba mi mówić, co słychać. Mam też zaliczone żaby, szum wiatru, ogień, kroki na piasku i żwirze i co tam jeszcze na wsi słychać. Oczywiście psy. To niski dźwięk, ale jestem go świadoma. Wiem, kiedy ktoś mówi. Nasłuchuję dźwięków z daleka.
Baterie: 29 kwietnia. Czwarty program: 30 kwietnia. Strasznie “zagłusza” mowę z początku, ale zauważyłam, że jak z kimś pogadam parę minut, to zaczynam się przyzwyczajać.
Archives
- March 2012
- November 2011
- September 2011
- March 2010
- February 2010
- September 2009
- August 2009
- July 2009
- June 2009
- April 2009
- December 2008
- November 2008
- September 2008
- July 2008
- June 2008
- May 2008
- April 2008
- March 2008
- December 2007
- November 2007
- October 2007
- September 2007
- August 2007
- July 2007
- June 2007
- May 2007
- April 2007
- March 2007
- February 2007
- October 2006
Ja kiedyś słyszałem normalnie, wiec śpiew ptaków nie był dla mnie zaskoczeniem, choć przyznaję, że teraz słyszę je bardzo głośno.
Może dlatego, że normalny człowiek nie przywiązuje do tego zbytniej wagi. To po prostu jakieś dźwięki w tle.
My jesteśmy wyczuleni na większość dźwięków, szczególnie nowych.
I mamy radochę ze słyszenia takich rzeczy, no nie?
Mirek, czy Ty kiedyś pisałeś na Kakofonię?
Nie, nie pisałem na Kakofonii.
A radocha faktycznie niesamowita. Przyznam szczerze, był taki czas, że nie przypuszczałem, że kiedyś jeszcze tego doczekam. Tego i oczywiście wielu innych przyjemności wynikających z posiadania implantu.
O istnieniu implantów ślimaka wiedziałem od zawsze można by powiedzieć. 1984r — utrata słuchu w wypadku, 1985r — pierwszy przeczytany artykuł o implantach, 1986r — podjęcie pierwszej próby implantacji w Belgii.
Tam, po szczegółowych, trwających tydzień badaniach przekonano mnie, że generalnie w moim przypadku operacja ma niewielki sens — sześcioelektrodowy implant (patrząc z dzisiejszej perspektywy — zabytek), brak fachowej rehabilitacji po operacji (musiałbym przynajmniej rok zostać w Belgii, lub systematycznie dojeżdżać, co nie było możliwe). Tak więc rokowania na pozytywne efekty były poniżej przeciętnej. Zachodziło podejrzenie, że nie uzyskam zasadniczej poprawy rozumienia mowy w takich warunkach. Ponieważ resztki słuchowe w jednym uchu zachowały się, wyposażono mnie jedynie w nowoczesny aparat i zalecono — czekać na rozwój techniki.
No i czekałem. Śledziłem początki prof. Skarżyńskiego na bieżąco ale jakoś przyzwyczaiłem się do nowego życia i, można powiedzieć, odpuściłem sobie. Lata mijały. Wreszcie w 2002r stwierdziłem — masz chłopie 45 lat, jeśli nie teraz to później już nie ma sensu.
Umówienie wizyty w Instytucie, badania, oczekiwanie i od czerwca 2005 nowe ucho.
Wielokrotnie mnie pytano czy wiem co robię, na co sie decyduję — ja nie miałem żadnych wątpliwości od chwili, gdy okazało się, że po tylu latach nerw jest czynny i nie ma innych przeciwwskazań do operacji. Wyszedłem z założenia, że przecież gorzej niż było nie będzie. Nawet sam okres przedoperacyjny przebiegł jakoś bezstresowo, bez obaw o powodzenie operacji.
No no. To już prawie dwa lata — co teraz byś powiedział?
To zależy o czym miałbym mówić.
Warto było? Z tego co już napisałeś sądzę, że tak. Ale tak krótko: co się zmieniło? Rozumiesz lepiej mowę? Jak sobie radzisz?
Czy warto było?
No więc krótko:
1. Bez problemu porozumiewam się ze wszystkimi. Gorzej w hałasie lub gdy kilka osób mówi równocześnie. Nie muszę patrzeć na rozmówcę, choć widząc go jest jednak łatwiej. Po prostu przyzwyczajenie.
2. Słucham radia — rozumienie mowy, gdy głośnik znajduje się ok 1-2m ode mnie, oceniam na 80–90%. Jeśli jest gdzieś dalej i dźwięki odbijają się od pomieszczenia jest znacznie gorzej.
Rozróżniam coraz więcej słów polskich piosenek, których nigdy wcześniej nie słyszałem. Oczywiście nie można mówić o rozumieniu całego tekstu, to tylko wyrwane słowa, zdania. Ze starymi jest znacznie, znacznie lepiej.
3. Oglądam TV — wygodniej mi w słuchawkach ze względów j.w. Co ciekawe, lepiej jest mi oglądać film z lektorem niż jakiś polski. Wynika to z przyzwyczajenia do jednej barwy głosu, nie przeszkadza wtedy nawet oryginalna ścieżka dźwiękowa.
Audycje publicystyczne nie stanowią absolutnie żadnego problemu dokąd mówi jedna osoba — trzy naraz to już masakra.
4. Mogę porozumieć się z bliskimi przez telefon jeśli jest taka konieczność. Nie mogę jednak powiedzieć, że pogadam z każdym. Jeszcze nie. Myślę, że niedługo się to trochę zmieni na korzyść.
Wszystkie te rzeczy były do tej pory dla mnie niedostępne.
Aby z kimś rozmawiać, musiałem go i słyszeć, i widzieć, choć w zasadzie nie umiem czytać z ust.
Mogło by się wydawać, że skoro nieźle radziłem sobie w kontaktach z ludźmi to i na przykład wiadomości w TV powinny być zrozumiałe. Niestety nie. Widziałem osobę na ekranie, coś tam słyszałem — i totalna kicha — rozumiałem pojedyncze wyrazy.
Czego nie mogę?
Niewiele rozumiem gdy dwie osoby rozmawiają za moimi plecami. Nie mogę więc “podsłuchiwać”. W znacznym stopniu powodem jest tu chyba kierunkowość mikrofonu.
Nie mogę “podsłuchiwać” pasażerów w autobusie czy tramwaju — otaczający hałas jest zdecydowanie głośniejszy.
Pewno jeszcze wielu innych rzeczy, ale miało być krótko a tymczasem wyszło trochę inaczej.
Na zadane pytanie odpowiedź jest chyba oczywista.
Dzięki za odpowiedź! Widzę, że jest naprawdę nieźle. Z tego co czytałam na innych blogach, to ludzie przez pierwsze dwa lata cały czas robią postępy, więc to pewnie jeszcze nie koniec :-D