Co ja właściwie teraz słyszę? Dla mnie ważniejszym pytaniem jest: co rozumiem?
Rozmawiałam dzisiaj z E. Dość dawno nie miałyśmy okazji porządnie pogadać. Przyznam, że kiedyś miałam problemy ze swobodną rozmową z nią, to jedna z tych osób, które mówią dość cicho i spokojnie. Człowiek szybko się przyzwyczaja do dobrego i nie zauważyłam od razu, że praktycznie nie musiałam prosić o powtarzanie. Jeśli już, to chodziło o jakieś pojedyncze, trudniejsze słowa czy frazy. Dynamika rozmowy zupełnie inna, mimo tego, że bez patrzenia na usta się nie obejdzie. Mam tak z wieloma osobami. Co i rusz słyszę też opinie, że teraz lepiej mówię. Pisałam już o tym kilka razy, bo to był w ogóle pierwszy zauważalny dla otoczenia efekt implantowania. Jedno i drugie ma ogromny wpływ na jakość rozmów, które mogę teraz prowadzić — przynajmniej wtedy, kiedy jest w miarę cicho naokoło.
Inna sprawa to jest rozumienie czysto ze słuchu. Tutaj muszę jednak w jakiś sposób się zmuszać do ćwiczeń. Nie bardzo mogę ćwiczyć ot tak, od niechcenia, w sposób bierny, ponieważ np. z radia i tak nic nie rozumiem, choćbym słuchała godzinę. To musi być albo książka, którą równocześnie czytam, albo ktoś musi współpracować, przez telefon lub na żywo. Chodziłam na przykład przez cały rok na ćwiczenia słuchowe do pani Sz. w IFPS. Zauważyłam, że zrobiłam znaczne postępy. Ćwiczenia polegały najczęściej na tym, że pani Sz. czytała (albo wymyślała na poczekaniu) jakiś tekst, a ja znając kontekst (temat albo obrazek) musiałam go zrozumieć, nie patrząc na nią. Liczba powtórzeń — aż do zmęczenia materiału. Oczywiście to się nie udaje w 100% i na pewno nie od razu. Ale jednak po roku tych ćwiczeń byłam w stanie zrozumieć większą część tekstu, nawet jeśli nie od razu, to przy powiedzmy dwóch czy trzech powtórzeniach, zdanie po zdaniu. Rok temu byłoby to nie do pomyślenia. Zaczynałyśmy od zestawów zamkniętych.
To jest tak, jakbym uczyła się nowego języka — chyba już o tym wspominałam. Znam dobrze język polski, ale w reprezentacji wizualnej (wargi) oraz pisemnej. Reprezentację dźwiękową dopiero sobie pracowicie wdrukowuję do mózgu, który nie ma już tej plastyczności, co u dwuletniego dziecka.
Trzeba będzie to samo zrobić z innymi językami.