W ciągu ostatnich dwóch tygodni następował swoisty przełom. Może to nie aż taki, jaki był wcześniej, ale jakaś powtórka poprawy słyszenia nastąpiła. Pisałem już, że zaczynam rozumieć ze słuchu. Potem wyjechałem na tydzień — na rejs morski. Miałem wiele okazji, zwłaszcza podczas wieczornych i nocnych wacht, by sprawdzić, jak słyszę. Rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania.
Pierwsza moja nocna wachta została wykorzystana na naukę, co oznaczają dane światła statków. Oczywiście było ciemno i nie można było czytać z ust, nie można było także korzystać z latarki, by nie oślepić “oka”, ani zmylić innych statków.
Pani kapitan miała bardzo wyrazisty głos i nawet pomimo szumu wiatru i fal nie miałem problemów, by usłyszeć, jak mówi ona o “izofazowych światłach, które mają tak samo długi okres świecenia i braku świecenia”, albo o tym, że “gdy się włącza silnik, trzeba zapalić białe światło masztowe”, czy też wskazówki, które podawała, by rozpoznać, co za statek przed nami płynie:
B: Ten statek ma tylko zielone światło burtowe, nie ma innych.
K: Tak właśnie, i co to oznacza?
B: No… że nie jest na silniku?
K: Prawie, ale jeszcze coś. Co oznacza to, że nie ma białego światła masztowego?
B: Że to mała jednostka żaglowa, którą widzimy od strony prawej burty!
K: Zgadza się :-)
A wszystko to ze słuchu! W sumie najważniejsze w tym wszystkim było to, że była to inna osoba, niż moja mama, której głos znam bardzo dobrze, oraz to, że potrafiłem zrozumieć mowę ze słuchu w hałasie.
Ale… Teraz znów się zapewne cofnę, jeśli chodzi o rozumienie. Przynajmniej na chwilę — wczoraj miałem programowanie procesora mowy.
Audiogram wyszedł nadzwyczaj dobrze, choć nieco krzywo. Graniczna niska i wysoka częstotliwość (125 Hz i 6000 Hz) wyszły mi na poziomie 10 dB, cała reszta 25 — 30 dB. Badanie psychoakustyczne również wyszło dobrze, za to test wyrazów jednosylabowych mało zadowalająco, bo na poziomie tylko 35%. Tłumaczę to sobie tym, że dopiero się zacząłem przyzwyczajać do tego programu i że nie ćwiczyłem przez całe wakacje. Po tym wszystkim miałem programowanie procesora.
Szczerze mówiąc zacząłem tracić pomysły na to, co można by poprawić, choćby z tego powodu, że nawet jeśli coś mi się nie podobało w poprzednim ustawieniu i czegoś w nim nie słyszałem, to po jakichś dwóch miesiącach się do niego przyzwyczajałem. Zaczynałem w nim słyszeć rzeczy wcześniej nie słyszane i mniej mi przeszkadzały nieodpowiednie ustawienia programu.
Ponoć wyprostowano mi tylko trochę audiogram i nieco poprawiono niektóre częstotliwości. Różnica w słyszeniu jest, ale nie tak wielka, jaką bym chciał mieć. Zacząłem jednak się uczyć cierpliwości — czy to jest dobry program, okaże się przecież dopiero za 2 miesiące.
Witam.
Wygląda na to, że wkraczasz w okres w jakim ja jestem od ponad roku.
Wiem, że mogło by być jeszcze lepiej ale nie potrafię jednoznacznie określić co zmienić w programie aby to osiągnąć. Właściwie to wcale nie wiem czego bym oczekiwał i jak to podpowiedzieć inż. W.
W dodatku programowanie co pół roku to dla mnie przesada. Praktycznie po miesiącu, góra dwóch chciałbym spróbować nowości.
Ty masz z jednej strony łatwiej dopasować procesor ze względu na jego rozległe możliwości. Z drugiej strony to jest minus — do każdej zmiany stosunkowo szybko się przyzwyczajamy i pojawia się problem — pierw było lepiej czy teraz?
Zdaję się więc całkowicie na wiedzę i doświadczenie A.W., choć wiem, że szybciej byśmy doszli do w miarę optymalnego ustawienia gdybym umiał lepiej współpracować. Generalnie najlepiej by było samemu programować procesor /oczywiście w jakichś rozsądnych granicach/ i dojść doświadczalnie do czegoś dobrego.
A z ciekawości, mówimy o inż. W. czy o mgr inż. W. ? :-)
O ile wiem, obaj są mgr inż. :-)
No, ale mówimy o panu W. w okularach ;-)
OK, ja zwykle piszę o tym bez ;-)