Różności

Dar­cie rzepu, tzn. otwieranie czegoś zap­inanego na rzep.
Trochę różnej muzyki.
Hamowanie (takie z wyciem) i otwieranie/zamykanie drzwi w starym Ikarusie.
Stuk włas­nych obcasów — tu nie jestem pewna, czy słyszę, czy czuję. Może to tak właśnie ma wyglą­dać? Bo zaczy­nam jakby zyski­wać świado­mość rytmu mowy, cho­ciaż samogłosek dalej nie słyszę, tylko je czuję.

Na razie jak opisuję dźwięki, to zaz­naczam sam fakt, że coś usłysza­łam przez implant. Nie mam jeszcze ambicji, żeby to rozróż­niać. Przyjdzie potem, mam nadzieję.

Świetny teledysk o implan­tach jest tu. Pytali mnie, czy sam moment zakłada­nia pro­ce­sora to rzeczy­wiś­cie takie jeżdże­nie po nerwach. Nie, aż takie to nie. Nawet przez pier­wsze dwa tygod­nie (ja prze­cież właśnie noszę pro­ce­sor trzeci tydzień). Ale coś w tym jest. To nie boli, ale dostaje się coś w rodzaju kopa. W zasadzie mogę się pod­pisać pod tym, co Michael Chorost napisał na ten temat (tłu­macze­nie moje):

Wielu rodz­iców mnie pytało, czy zakładanie rano pro­ce­sora jest wraże­niem tak inten­sy­wnym i dezori­en­tu­ją­cym, jak to pokazuje film. Moja odpowiedź brzmi: nie. Jest natłok dźwięków przy włącza­niu urządzenia, a potem zaczy­nam słyszeć świat wokół. To nie jest w żaden sposób bolesne. Myślę, że film w rzeczy­wis­tości opisuje, jak to jest przez pier­wszy tydzień czy dwa po aktywacji, kiedy to dźwięki i wraże­nia są rzeczy­wiś­cie inne od wszys­tkiego, co człowiek znał do tej pory. Ale nawet wtedy nigdy nie było to dla mnie bolesne. Tylko dzi­wne, bardzo dziwne.

This entry was posted in po polsku. Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *