Mija prawie rok

Nie wiem jak wy wszyscy długo musieliś­cie czekać na ter­min oper­acji, ale byłam naprawdę zdzi­wiona, że mi po miesiącu zadz­wonili. Mój przy­ja­ciel czekał stan­dar­d­owe pół roku. Ter­min miałam ustalony na 25 lutego toteż dzień wcześniej kazali mi przy­jechać. Gdy się pokaza­łam w klin­ice kazano mi się zgłosić do anestezjologa. Myślałam wów­czas, że tam korze­nie zapuszczę, wysiedzi­ałam się ze 2 godziny. Obe­jrzeli doku­men­tacje, przeczy­tali, że “Piramida kości skro­niowych jest praw­idłowa” i odrzekli, że jutro oper­acja się odbędzie. Potem już tylko do pokoju gdzie miałam przy­jem­ność poz­nać Ste­f­cia z jego mamą (serdecznie Was poz­draw­iam!). Kiedy był wiec­zorem obchód lekarski miałam przy­jem­ność dowiedzieć się jaki model implantu będę mieć. Wybrali mi model “Cochlear Nucleus Free­dom Hybrid”. Dowiedzi­ałam się wów­czas, że moja oper­acja odbędzie się raczej w piątek 28 lutego ponieważ kto inny miał mnie oper­ować. Między poko­jami spo­tykałam się z Werą i jej synkiem. Przy­na­jm­niej ich towarzystwo i jej rodziny spraw­iało mi przy­jem­ność, że czas szy­bko leci. Oczy­wiś­cie na drugi dzień nie obyło się bez niespodzianki, kiedy pielęg­niarka mnie budzi, że mam się szykować do zabiegu, wziąć kąpiel itp. Zde­zori­en­towana pytam, ale miałam mieć inny ter­min. Poszła zapy­tać, by za chwilę sprowadzić mnie do pokoju, gdzie odsyłano pac­jen­tów po zab­ie­gach. Całe dwa dni spędz­iłam na czy­ta­niu myśląc, że będę miała spore zaległości…28 luty budzi mnie zimny poranek godziny 6! Oczy­wiś­cie mam być na czczo, co najwyżej troszeczkę wody wolno misię napić. Czekam mija godz­ina 7, mija godz­ina 8; już czuję jak żołądek mi gra, mija godz­ina 10 i 11 i zjawia się pan dr R. bo pielęg­niarki sobie zapom­ni­ały, że ja prze­cież bada­nia audi­o­log­iczne miałam mieć. No tak skleroza nie boli…więc szy­bko na bada­nia i coraz bardziej słyszę jak mi żołądek wydaje piękne dźwięki. W końcu drzwi się otworzyły zro­biła mi pani audi­olog bada­nia, dała wycisk wkładki, na akusty­czną słuchawkę (to ma być ten model Hybry­dowy słuchawka akustyczna+implant) i wracam do swo­jego pokoju. Po drodze mijam się z Werą i jej synkiem bo ich wypuszczali do domu. Prawie zbliża się już 12 kiedy spoglą­dam ostatni raz na swoje aparaty w myślach się żeg­na­jąc z prawym przy­ja­cielem zausznym, kiedy pielęg­niarka prowadzi mnie już pod salę oper­a­cyjną. Czekam przed wielkimi met­alowymi drzwiami. Czy się den­er­wuję? Nie skądże znowu, bardziej się stre­sowałam egza­m­i­nami pod­czas sesji stu­denck­iej. Nagle się one otwier­ają i jestem zdzi­wiona, bo zawsze sala oper­a­cyjna kojarzyła mi się w kolorze zielonym, a nie niebieskim. Kładę się na stół, dają mi kro­plówkę i po chwili widzę pro­fe­sora Skarżyńskiego, który mówi mi z uśmiechem “dobra­noc”. Pamię­tam tylko, że zam­ru­gałam trzy razy i.…zasnęłam. Budzę się w innej sali, patrzę na zegarek godz­ina 15, czuję się śpiąca, pośpię sobie jeszcze…otwieram ponownie oczy 15:20 i czuję, że mi mdło. Aha, skutki uboczne narkozy. Oczy­wiś­cie każdy inaczej reaguje, ale u mnie no cóż bywało lep­iej niż po narkozie. W takim razie odwiozły mnie pielęg­niarki na wózku bo czułam się tak, jak­bym zeszła z kołowrotka po 6 obro­cie. Zas­nęłam ponownie na posła­niu, a głowa mi tak ciążyła, jak­bym dostała dwie cegłówki pod ban­dażem. Bólu nie pamię­tam i baaa nawet po odstaw­ie­niu zas­trzyków prze­ci­w­bólowych i wymiotnych nie przy­pom­i­nam sobie bym narzekała na ból głowy, co najwyżej na zawroty. Przes­pałam całe popołud­nie i noc, pomi­ja­jąc tylko esy do najbliższych, że już wszys­tko po. W nocy źle mi się spało ze względu na ciężki dren. Nas­tał drugi dzień i znów zawroty i smak narkozy w ustach. Miałam obchód lekarki, gdzie przyszedł mnie obe­jrzeć pro­fe­sor. Miły lekarz z powołaniem, który zna się na rzeczy. Życzę każdemu takiego pro­fesjon­al­nego lekarza choćby w przy­chodni. Zostałam odd­ele­gowana na piętro niżej do pokoju, gdzie inni pac­jenci już są po wsze­la­kich zab­ie­gach. Trafiła mi się miła starsza pani po zabiegu, a ja z tur­banem na głowie. W sumie to fajnie było siebie ujrzeć w lus­trze. Kucyk na głowie, pół włosów wycię­tych i duży opa­trunek na głowie. :) Oczy­wiś­cie kubki smakowe po prawej stronie straciłam (tylko na tydzień) bo wyobraź­cie sobie jak smakuje mar­garyna pod­czas gdy ja miałam wraże­nie, że żuję gumę do żucia bez smaku. Przetrzy­mali mnie do 2 marca. 9 marca miałam ścią­ganie szwów, strasznie mnie swędzi­ały i baaa podobał mi się mój fryz warkocz z pozostałych włosów i w ekspre­sowym tem­pie ros­nące kró­ci­utkie włoski. Umówiłam się na 23 marca na podłącze­nie. Im bliżej było tym bardziej się wściekałam, że tylko z jed­nym aparatem muszę słuchać. Dwa dni przed przy­jaz­dem zro­biła mi się taka poduszka, jakby mi bul­go­tało. Żadna woda mi nie zalała ucha, bo przestrze­gałam reguł, ale przy­ja­ciel wyjaśnił mi, że miał to samo i na drugi dzień przeszło. Skończyło się na stra­chu oczy­wiś­cie, bo miał rację. Dzień pier­wszego podłączenia nie zapomnę nigdy. Bałam się to oczy­wiste, ale kiedy powiedziano mi, że elek­troda dzi­ała bez zarzutów odetch­nęłam z ulgą. Po chwili poczułam dzi­wne uczu­cie, jakby mi wszys­tko wyło w głowie, czułam się w pewnej chwili niczym Neo z “Matrixa”. Słysza­łam głos inżynierki, ale nie potrafiłam do końca jej zrozu­mieć, bo miałam wraże­nie jak­bym echo słyszała, to wyje i wyje. Te wycie jest na początku całkowicie nor­malne, z cza­sem prze­chodzi. Początki są naj­gorsze. Kiedy wszys­tko ustaw­iłyśmy, co dla mnie za głośno, że głos był za cicho itp. powiedzi­ała “s”. Byłam w wielkim szoku, ponieważ charak­terysty­czna głoska w aparat­ach brzmi­ała dla mnie tylko na zasadzie, zaciśnię­cie zębów i powi­etrze wychodzi. Teraz dzięki implan­towi usłysza­łam porządny syk. Po chwili wstała i stanęła za mną. Zabroniła mi się odwracać i usłysza­łam długie “sz”, tylko, że to nie było “sz” charak­terysty­czne dla mnie. Wiecie co to było? Woda cieknąca z kranu. Naprawdę takiego szoku to ja przez całe swoje życie nie przeżyłam. Wyszłam na kory­tarz i pojawił się zgrzyt. Kocham dzieci, ale wów­czas na kory­tarzu robiły wszys­tkie możliwe czyn­ności: bie­gały, piszczały, płakały, wrzeszczały, krzy­czały itp., że miałam ochotę je zabić, a implant wyłączyć. Ale nie, ja jestem uparta i przetrzy­małam te nieprzy­jemne dźwięki. Kole­jny szok to uru­chomie­nie samo­chodu przez męża Wery. Miałam wraże­nie, jakby odkryto maskę samo­chodową i mogła ujrzeć jak sil­nik pracuje. Z nad­mi­aru emocji czułam, że robi mi się trochę niedo­brze, ale przeszło równie szy­bko jak się pojaw­iło. Do domu jechałam ze świado­moś­cią, że czeka mnie dużo ciekawych niespodzianek ze słyszeniem.

I tak o to mija rok od mojej oper­acji. Szy­bko zle­ci­ało prawda? Efekty są kolos­alne. Przed­stawię je w następ­nej notce i naj­moc­niej przepraszam zain­tere­sowanych moją długo miesięczną nieobec­noś­cią. Postaram się raz na tydzień do miesiąca min­i­mum umieszczać notki.

PS. Tak wygląda implant Choclear Nucleus Free­dom Hybrid, różni się tylko od zwykłego Implantu tym, że Hybryda zaw­iera akusty­czną wkładkę dzi­ała­jąca jak aparat dla tych, co maję zachowane reszki słu­chowe na pas­mach nis­kich częs­totli­wości. Więcej wyjaśnienia zna­jdziecie tutaj:

Paolo

Śli­maczek

Hybryda

This entry was posted in Andel, po polsku. Bookmark the permalink.

2 Responses to Mija prawie rok

  1. ;) says:

    Zamień­cie proszę byna­jm­niej na przy­na­jm­niej, bo chyba o to Autorce chodziło.

  2. Andel says:

    Zamienione ;)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *