Generalnie jest tak: w ciszy wszytko można. W ciszy jest dużo łatwiej ze wszystkim — ze słuchaniem i mówieniem. Gdy jest jakikolwiek jednostajny szum, wyraźnie słyszę, jak zagłusza mi on niektóre częstotliwości, jak zaczyna mi być trudniej zrozumieć, co inni mówią i o ile trudniej jest mi mówić. W niejednostajnym hałasie jest jakby łatwiej, choć może to tylko złudzenie.
Z czasem się tak jakoś stało, że uzyskałem kontrolę słuchową nad tym, jak mówię. Nie jest ona może zbyt doskonała, ale już się do niej przyzwyczaiłem. I w momencie, gdy zaczyna być głośno, zaczynam się czuć niekomfortowo. Nie mogę odfiltrować hałasu od swojej mowy — bo po prostu nic poza hałasem nie ma. Procesor mowy takich rzeczy nie rozróżnia, to nie naturalne ucho przecież. Nie wiem, jak to dokładnie działa, ale czasami, nawet gdy jest hałas, mogę wyróżnić ludzką mowę i słyszę całkiem dobrze. Czasem jednak słuch mi zupełnie siada i równie dobrze mógłbym zdjąć procesor.
Mam tak, że gdy jest szum, mogę sobie z niego nie zdawać sprawy, może się on wtopić w tło, ale gdy ktoś do mnie mówi, albo gdy ja sam mówię, zaraz “widzę”, że jest coś nie tak. Niestety takie sytuacje są dość częste.
Nie wiem czy Cie to pocieszy ale ja mam bardzo podobnie :)