Kiedy piszę o tym, że zaczynam coś słyszeć, mam na myśli to, że odbieram te rzeczy jako dźwięki, a nie tylko “czuję” w postaci przypominającej zawroty głowy. Jest bardzo dużo dźwięków, które odczuwam w taki sposób.
Aha, i to też nie jest tak, że jak zaczynam coś słyszeć, to pierwszy raz w życiu. Większość z tych dźwięków, które opisuję, słyszałam przedtem w aparatach, może z wyjątkiem “sz” — aczkolwiek to też była kwestia tego, jak głośno.
Nowe dźwięki: wczoraj odsłuchałam przez implant połowę melodyjek ze swojej komórki (czy sąsiedzi mogli to słyszeć? to było w nocy). Niektóre słyszałam, niektóre czułam. Mam wybiórczą percepcję częstotliwości najwyraźniej. I mam wrażenie, że zakres powoli się rozszerza. W ramach treningu staram się mieć w domu włączone radio.
A jak tam bolero? :-)