Bolero (PL)

Bolero to ulu­biony utwór muzy­czny Lucyny i Michaela Chorosta.
Wer­sję, którą mam, przesłuchałam najpierw z włąc­zonym aparatem i okazało się, że zaczy­nam coś słyszeć dopiero w okoli­cach piątej min­uty. Myślałam, że później pojaw­iają się jakieś niższe częs­totli­wości, ale wyjaśniono mi, że jest po prostu coraz głośniej. W sumie podob­nie jest kiedy słucham z samym implantem, też zaczy­nam słyszeć po jakichś pię­ciu min­u­tach, cho­ciaż mam wraże­nie, że czuję już wcześniej. Nadal więcej słyszę przez aparat. Zas­tanaw­iam się, czy to jest bardziej kwes­tia pro­gramowa­nia pro­ce­sora — za dwa tygod­nie będzie nowe ustaw­ie­nie — czy mózgu.
Michael Chorost napisał artykuł o tym, jak wyko­rzys­tał Bolero do — w prak­tyce — kali­bracji swo­jego implantu. Można to przeczy­tać po ang­iel­sku tu.

Dźwięki: Słyszę odd­ech. Słyszę niek­tóre dźwięki mowy i wydaje mi się, że jest ich troszeczkę więcej. Kiedy ktoś mówi, słyszę coś w rodzaju pogłosu. To utrud­nia rozu­mie­nie, ale myślę, że to po prostu mój mózg uczy się posługi­wać implantem. Czuję się dzi­wnie, kiedy nagle padną mi baterie i nie mam tej stałej stymulacji.

Baterie: zmieni­ałam dzisiaj. To już pięć dni na jed­nym kom­ple­cie Ray­ovac Acoustic Spe­cial i obec­nym programie.

Posted in po polsku | Leave a comment

Bolero

Bolero, the favourite music of Lucyna and Michael Chorost… When I lis­ten to the ver­sion I have with my hear­ing aid on, I don’t hear much at all in the first five min­utes. Then it prob­a­bly moves to the lower fre­quen­cies and I begin to hear. I think I feel (and partly hear) it with my CI all the time. I turn the hear­ing aid off to lis­ten to it once more.
It turns out that with the CI I don’t hear the first five min­utes too. I only feel some­thing. I still hear more of the music with my hear­ing aid. I won­der if it is more the mat­ter of pro­gram­ming of the proces­sor, which will be changed again in two weeks, or of the brain.

Sounds: I hear breath­ing. I hear some sounds of speech, I think there is a bit more of them. When some­one is speak­ing, I hear a kind of echo. It actu­ally makes under­stand­ing the speech more dif­fi­cult, but I think this is just my brain learn­ing to use the device. I feel odd when the bat­ter­ies sud­denly run out and I don’t have the stimulation.

Bat­ter­ies: changed today. It makes five days with one set of Ray­ovac Acoustic Spe­cial and my cur­rent programme.

Posted in English | Leave a comment

Words

When I write that I begin to hear some­thing, I mean that I per­ceive this as a sound, not “feel” them as some­thing like ver­tigo. I feel a lot of sounds this way.

It is not that I hear these sounds for the first time in my life. Most of them I have heard using hear­ing aids before, if they were loud enough.

New sounds: yes­ter­day I have lis­tened implant-only to half of the melodies from my cell phone. Some of them I have heard, some I have felt. Obvi­ously I per­ceive the fre­quen­cies selec­tively. I think that the range is widen­ing slowly. As a prac­tise, I am lis­ten­ing to the radio at home.

Posted in English | Leave a comment

Pojęcia

Kiedy piszę o tym, że zaczy­nam coś słyszeć, mam na myśli to, że odbieram te rzeczy jako dźwięki, a nie tylko “czuję” w postaci przy­pom­i­na­jącej zawroty głowy. Jest bardzo dużo dźwięków, które odczuwam w taki sposób.
Aha, i to też nie jest tak, że jak zaczy­nam coś słyszeć, to pier­wszy raz w życiu. Więk­szość z tych dźwięków, które opisuję, słysza­łam przedtem w aparat­ach, może z wyjątkiem “sz” — aczkol­wiek to też była kwes­tia tego, jak głośno.

Nowe dźwięki: wczo­raj odsłuchałam przez implant połowę melody­jek ze swo­jej komórki (czy sąsiedzi mogli to słyszeć? to było w nocy). Niek­tóre słysza­łam, niek­tóre czułam. Mam wybiór­czą per­cepcję częs­totli­wości najwyraźniej. I mam wraże­nie, że zakres powoli się rozsz­erza. W ramach treningu staram się mieć w domu włąc­zone radio.

Posted in po polsku | 1 Comment

How do I know the batteries are dead?

Ver­tigo.

It is good that I’ve just received new sup­ply. It has been the sec­ond set of bat­ter­ies only. I will be test­ing the Ray­ovac Acoustic Spe­cial now (the hear­ing aids kind, not the spe­cial CI ones). And I switch to the fourth pro­gramme today. I should have done it yes­ter­day or on Mon­day, but after the switch to the 3rd I pre­fer to give myself more time to get used to it.

Posted in English | Leave a comment

Po czym poznaję, że skończyły mi się baterie?

Nagle zakrę­ciło mi się w głowie. Co jest?
Aa, już wiem: musi­ały pójść baterie. Dobrze się składa, że wczo­raj ode­brałam paczkę z zapasem. To był dopiero drugi kom­plet baterii, teraz zaczy­nam testowanie Ray­ovac Acoustic Spe­cial (wer­sja “zwykła”, nie te do implan­tów). A za jakąś godz­inę włączam czwarty pro­gram. W zasadzie powinien być już wczo­raj, albo nawet w poniedzi­ałek, ale po przełącza­niu na trzeci wolałam poczekać i się przyzwyczaić.

Posted in po polsku | 1 Comment

A week’s worth of sounds

Day 6

The sounds are emerg­ing slowly. Today I heard the clank­ing of a big hair­pin.
Like planned, I have switched to the 3rd pro­gram today and I feel like return­ing to the 2nd. I have tin­ni­tus (like a fan in my head) and it keeps going on for some time after I switch all the elec­tron­ics off. But I don’t have this much of ver­tigo any­more. I think it is a mat­ter of time. I will prob­a­bly sur­vive the fourth pro­gram too. It is going to remain until the next setup ses­sion. The moment of turn­ing the proces­sor off is very strange — I have ver­tigo again. It prob­a­bly means that I am get­ting used to the sig­nal.
This morn­ing I have changed the bat­ter­ies for the first time. It prob­a­bly means that the sig­nal level in my proces­sor is still pretty low.

Day 7 — Shad­ows of sounds

Today I have heard a bit of music in the cafe­te­ria. When some­one is talk­ing, and I switch my hear­ing aid off, I hear the faint mem­ory of sound. When I type, too. Not every­thing is ver­tigo any­more, though I still feel it some­times. I have smoothed my switch to the 3rd pro­gramme: I turned on the 2nd in the morn­ing and the 3rd some hour and a half later. The switch was way less shock­ing than yes­ter­day. I think I am not going to switch to the 4th pro­gramme before Tues­day. No point in forc­ing things too much.

A week after the switch on

I hear the spoon click­ing in the cup of tea. Ping ping. I won­der when some­one tells me to stop it.
I hear the water run­ning.
I hear some frag­ments of my boss’s voice. The louder ones or is it a spe­cific fre­quency I pick up?
I hear the key­board click­ing.
I hear a pen­cil falling on a desk. I have ver­tigo after repeat­ing it sev­eral times.

Peo­ple talk to me and I switch off my hear­ing aid for a moment to vcheck what I hear by the implant. I do it only if I under­stand them anyway.

Posted in English | Leave a comment

Tydzień po.

Woda z kranu.
Kawałki głosu mojego szefa (głośniejsze albo może niższe, nie jestem pewna)
Stukot klaw­iatury, czy już o tym pisałam?
Ołówek upada­jący z niewielkiej wysokości na biurko (tutaj dołączają się też zawroty głowy po odsłucha­niu tego kilka razy)

Ludzie do mnie mówią, a ja wyłączam na chwilę aparat i sprawdzam, co sły­chać w lewym uchu. Ale tylko wtedy, jeśli nieza­leżnie od tego ich rozumiem.

Posted in po polsku | Leave a comment

Ping ping

Łyżeczka w herba­cie. Ciekawe, kiedy ktoś się wkurzy i zwróci mi uwagę :->

Posted in po polsku | Leave a comment

Dzień siódmy. Cienie dźwięków

Dzisiaj trochę słysza­łam przez implant muzykę w Wayne’s Cof­fee. Kiedy ktoś mówi, a ja wyłączę aparat na prawym uchu, słyszę ciche wspom­nie­nie głosu. Podob­nie jest ze stukiem klaw­iatury. Już nie wszys­tko jest tylko zawro­tami głowy, aczkol­wiek nadal je mam. Zro­biłam sobie łagod­niejsze prze­jś­cie do pro­gramu trze­ciego: rano włączyłam drugi i dopiero jakieś pół­torej godziny później trzeci. Prze­jś­cie było sporo mniej szoku­jące niż wczo­raj. Pro­gram czwarty nie wcześniej niż we wtorek, nie ma się co tak spieszyć.

Posted in po polsku | Leave a comment

Dzień szósty

Dźwięki powoli się pojaw­iają. Na przykład klikanie takiej dużej spinki do włosów.
Dzisiaj zgod­nie z planem przełączyłam na trzeci pro­gram i mam ochotę wró­cić do drugiego. Szumi mi w głowie i utrzy­muje się to przez dobrych parę minut po wyłącze­niu całej elek­tron­iki. Ale już powoli przes­taję mieć zawroty od wszys­tkiego, myślę, że to kwes­tia czasu i ze czwarty pro­gram za dwa (a może trzy) dni też jakoś przeżyję i tak już zostanie do kole­jnego ustaw­ienia. Moment zde­j­mowa­nia, czy też wyłącza­nia, pro­ce­sora, jakoś od dwóch dni jest bardzo dzi­wny — kręci mi się w głowie. Znaczy, przyzwycza­jam się do niego.
Dopiero wczo­raj wiec­zorem padł mi pier­wszy zestaw baterii i dzisiaj rano włożyłam nowe. To pewnie znaczy, że mam jeszcze ustaw­ione syg­nały na dość niskim poziomie.

Posted in po polsku | Leave a comment

Switch on

Mon­day, March 19th

I come to the cen­tre in the morn­ing, but it turns out that the speech proces­sor pro­gram­ming — the first time my implant is going to be switched on — is at 2 pm. There is a group of new Nucleus Free­dom users, three grown-ups and some chil­dren with their par­ents. Before the switch-on we have var­i­ous exam­i­na­tions and meet­ings. First we get the big boxes with our new toys. I am the only per­son who wants to a black proces­sor. We are to make our­selves famil­iar with the device and all its acces­sories, and to read the man­ual. I can’t wait for the switch on. In the mean­time I meet the speech ther­a­pist, the doc­tor (I can go swim­ming, finally!) and I learn one very impor­tant fact: I have not lost any­thing. My audio­gram for the left ear is pretty much the same as before the surgery. Praise to Pro­fes­sor Skarżyński.

Finally the appoint­ment with the engi­neer W. He turns out to be a young, easy going per­son. He explains what he is doing and answers all my ques­tions. He tests the device. Every­thing is OK. So — we switch on the signal.

At first — noth­ing. Noth­ing?
Sud­denly I say:
’I have ver­tigo’
’Right at this moment?‘
’Yes.‘
’How about now?‘
’No.‘
’And now?‘
’Yes, I feel it again’.

This way I real­ize that this is my new sen­sa­tion from the implant. It has noth­ing in com­mon with the sound. It is as if some­one was hit­ting me in the head with some­thing big and soft every time there is a sound. It is not unpleas­ant, just very, very strange.

Dur­ing the fol­low­ing tests I ‘hear’ some sounds as sounds, though. Sur­pris­ingly, these are pretty high sounds, not the low ones which should be expected. The engi­neer says that in the cases of a pro­found hear­ing loss since birth it can hap­pen that the part of the brain respon­si­ble for hear­ing starts doing some­thing else. He tells me about a 18-years-old girl who dur­ing the first months after the implan­ta­tion felt the sounds as twinges. She started to hear sounds after a few months.

For the ini­tial adap­ta­tion I get four pro­grams, every one a bit “louder” than the pre­vi­ous one, and I am to change them every hour. I get used to every set­ting quite fast and the ver­tigo dimin­ishes slowly. Any­way, I feel that this ver­tigo is a kind of illu­sion, because I don’t seem to have bal­ance prob­lems. I am to wear my hear­ing aid on the other ear. I switch it off from time to time to con­cen­trate on my new sen­sa­tions. I react to var­i­ous sounds. It is very strange when I knock the table with a pen­cil and I have ver­tigo. This is really an illu­sion, because I don’t have any prob­lems with my bal­ance. I feel dizzy and con­fused any­way. W. is hear­ing clanks and squeaks, the same as the major­ity of the newly implanted. I think I would like to hear squeaks. All in due time, I think.

At 6.42 pm I notice that when I rub the micro­fone with my fin­ger, I hear this as a sound. It is soft, but a sound for sure. The first one I hear with the implant, apart from the tests. I rub the micro­phone all the evening to check if this is not an illusion.

Tues­day, March 20th
I get four new pro­grams for the proces­sor in the morn­ing. This time I am to change them every two days. The engi­neer says that the next set-up is in a month and that I shouldn’t expect too much in my case. I know this all: that I am no more three years old, that the effects are hard to pre­dict. Nev­er­the­less, I am going to make out of my implant what I can.
The speech ther­a­pist gives me a set of exer­cises I am to do at home with some­one. Just like 25 years ago, when my mother prac­tised with me a lot and I was try­ing to avoid it in every way. But now these first months are very impor­tant. I should prac­tise using both my implant and my hear­ing aid on the other ear. It seems that at this stage this is con­di­tion­ing, like with Pavlov’s dogs.

This evening, after leav­ing the hos­pi­tal, I clearly hear the rustling of foil behind my ear. I hear also — very softly — when my mother says “shh­h­h­h­h­hhh” and other rustling consonants.

Note: some­thing hap­pens inside. When I have my proces­sor turned on, I actu­ally hear worse with my other, aided ear. Some­thing like an inter­fer­ence. This is fascinating.

Wednes­day, 21st March
I have ver­tigo from typ­ing. When I drive, I turn the hear­ing aid off and I lis­ten to the sounds from the implant. I hear some noise, and a lit­tle bit of my own voice when it is really loud (alone in the car on the road I can shout all I want), from time to time I hear the sound of the pass­ing vehi­cle. I think I have heard the sound of coins click­ing on the table in the gro­cery store.

I notice all this with my hear­ing aid switched off. When it is on, I hear most of these sounds as usual and I hope that my sub­con­scious­ness is doing its job to tell the cor­re­spond­ing parts of my brain that there is a sound.

When I take off the proces­sor for the night, I have a bit of ver­tigo after los­ing con­tact with the magnet.

My friends ask me how it is going:

[yacoob] I hope that it will meet your expec­ta­tions, I cross my fin­gers for it :))
[cyborg] I will need it ;-)
[yacoob] is there some crit­i­cal thing more to do?
[cyborg] brain repro­gram­ming.
[yacoob] our tech­nol­ogy does not allow for this yet…
[cyborg] no, this should be the effect of stim­u­la­tion.
[yacoob] sure it will, but wouldn’t it be more con­ve­nient to load a patch?
[cyborg] yeah ;-)

Posted in English | Leave a comment

Podłączenie

Poniedzi­ałek, 19 marca.

Przy­jeżdżam na 9 rano, ale okazuje się, że pro­gramowanie pro­ce­sora — czyli właś­ciwe podłącze­nie — będę miała dopiero o 14. Przedtem bada­nia i kon­sul­tacje. Jest nas cała grupa użytkown­ików implan­tów Nucleus Free­dom: czworo czy pię­cioro malut­kich dzieci i trzy osoby dorosłe, ja, W. i dystyn­gowana blon­dynka koło 50-tki, zwana dalej B50. Już na pier­wszym spotka­niu dosta­jemy wielkie pudła z zabawkami. W tym kraju jest strasznie dużo blon­dynów: jestem jedyną osobą, która życzy sobie pro­ce­sora mowy w kolorze czarnym i nie daje się nawet namówić na przymierze­nie brą­zowego. Jedna mała dziew­czynka, na oko najwyżej pół­tora roku, nie daje się w ogóle dotknąć do oper­owanego miejsca. Najwyraźniej ma złe wspom­nienia. Pro­ce­sor trzeba jej zakładać siłą, świad­kowie czują się jak mordercy małych kotków. Podobną scenę usiłuje urządzić B50, ale efekt na obser­wa­torach z jakiegoś powodu wywiera zgoła inny. Pani nie podoba się kabelek łączący cewkę nadaw­czą z pro­ce­sorem: “Nie, to tak nie będzie!”, “Na pokazie było inne!” i “Kiedy można skró­cić ten wąż?!”. Pani Z. prowadząca spotkanie zachowuje sto­icki spokój i przekierowuje B50 do inżynierów. Mamy za zadanie zapoz­nać się ze sprzętem, akce­so­ri­ami i do jutra przeczy­tać instrukcję. Nie mogę się doczekać podłączenia. W między­cza­sie mam spotkanie z logope­dką, z lekarzem (mogę już chodzić na basen, ha!) i dowiaduję się jed­nej bardzo ważnej rzeczy: nic nie straciłam. Badanie słuchu nie wykazuje więk­szych zmian w lewym, oper­owanym uchu. Chwała pro­fe­sorowi Skarżyńskiemu i jego rękom.

Nad­chodzi godz­ina spotka­nia z inż. W, który ma mi podłączyć pro­ce­sor. Inż. W. okazuje się młodym, kon­tak­towym człowiekiem. Zawsze wyjaś­nia, co robi, i odpowiada na wszelkie pyta­nia.
Najpierw tes­tuje same układy elek­tryczne implantu. Wszys­tko w porządku. No to — włączamy syg­nał testowy.
Na początku — nic. Nic?
Nagle mówię:
– Kręci mi się w głowie.
– W tej chwili czy w ogóle teraz?
– W tej chwili.
– A teraz?
– Teraz nie.
– A teraz?
– Teraz znowu.

I w ten sposób zdałam sobie sprawę, że to są właśnie moje nowe wraże­nia ze wszczepu. Mam mówić, czy czuję to mocno, śred­nio czy słabo. To nie ma nic wspól­nego z dźwiękiem. Każdy głos czuję tak, jakby mnie ktoś walił taką wielką gąbką po głowie. To nawet nie jest nieprzy­jemne — po prostu bardzo dzi­wne uczucie.

Pod­czas tych testów jakieś dźwięki jako dźwięki jed­nak odbieram, o dziwo, podobno w rejes­trach wyso­kich, a nie, jak należałoby się spodziewać, w nis­kich. Inż. W. mówi, że w przy­pad­kach bardzo głębok­iego niedosłuchu wys­tępu­jącego od urodzenia zdarza się, że kora słu­chowa prze­j­muje jakieś inne funkcje, na przykład czu­ciowe. Opowiada mi o 18-letniej pac­jentce, która z początku czuła kłu­cie. Po kilku miesią­cach zaczęła słyszeć basy, a po dal­szych kilku wyższe dźwięki.
Dostaję pro­gramy do zmi­any co godz­inę, każdy daje trochę moc­niejszy syg­nał. Rzeczy­wiś­cie, dość szy­bko przyzwycza­jam się do każdego ustaw­ienia i odbier­ane wraże­nia, czyli pozorne zawroty głowy, są słab­sze. Mam chodzić w apara­cie na drugie ucho, ale od czasu do czasu go wyłączam, żeby skupić się na nowych doz­na­ni­ach. Reaguję na różne dźwięki z otoczenia. Na przykład stukam ołówkiem o biurko i kręci mi się w głowie. To złudze­nie, bo nie mam prob­lemów z równowagą. Niem­niej jed­nak czuję się mocno oszołomiona. W. słyszy piski, trza­ski, zakłóce­nia — gen­er­al­nie mówi to, co więk­szość implan­towanych. Ja chyba bym chci­ała słyszeć piski. Ale myślę, że to przyjdzie z czasem.

Godz­ina 18.42: pocieram pal­cem o mikro­fon i słyszę to jako dźwięk! Jeszcze dość cichy, ale zde­cy­dowanie jest to dźwięk. Pier­wszy, jaki słyszę za pośred­nictwem implantu, nie licząc testów. Przez cały wieczór macam się po mikro­fonie i sprawdzam, czy to nie złudzenie.

Wtorek, 20 marca.

Dziecko, które wczo­raj płakało, wydaje się pogod­zone z pro­ce­sorem i z losem, B50 również. W ogóle dzieci bie­gają, bawią się i nie pamię­tają, że coś się szczegól­nego dzi­ało, w prze­ci­wieńst­wie do nieco zestre­sowanych rodz­iców, którzy obser­wują każdy ich ruch.
Rano mam pro­gramowanie pro­ce­sora. Znów dostaję cztery pro­gramy, tym razem do zmi­any co dwa dni. Inż. W. mówi, że następne ustaw­ianie za miesiąc i żebym się gen­er­al­nie za wiele nie spodziewała w moim przy­padku. Ja to wszys­tko już wiem: że nie mam trzech lat, że różnie bywa z efek­tami. No ale postaram się z tego wyciągnąć co się da.
Logope­dka daje mi zestaw ćwiczeń do wykony­wa­nia w domu z kimś. Jak 25 lat temu. Mama bardzo dużo ze mną ćwiczyła, a ja oczy­wiś­cie uciekałam jak mogłam. Ale te pier­wsze miesiące są bardzo ważne. Na razie mam ćwiczyć uży­wa­jąc zarówno pro­ce­sora, jak i aparatu na drugim uchu. Wydaje mi się, że na tym etapie ćwiczenia mają pole­gać na uwarunk­owa­niu. Pies Pawłowa.

Wiec­zorem, już po wyjś­ciu ze szpi­tala, wyraźnie słyszę sze­lest folii za uchem. Słyszę też, bardzo cicho, ale jed­nak, jak mama mówi głoski “szszszszszsz”, “żżżżżżżżżż”, “źźźźźźźźźź”.

Obserwacja: coś tam się dzieje. Jak mam włąc­zony pro­ce­sor, to wyraźnie gorzej słyszę w apara­cie na prawe ucho. Coś w rodzaju inter­fer­encji. Fascynujące.

Środa, 21 marca.

Kręci mi się w głowie od stuka­nia w klaw­iaturę. Jadąc samo­cho­dem, wyłączam aparat i nasłuchuję dźwięków z implantu. Trochę słyszę szumy, troszeczkę bardzo głośny własny głos (w samo­chodzie mogę się swo­bod­nie wydrzeć), od czasu do czasu dochodzi do mnie też dźwięk mija­jącego mnie pojazdu. W sklepie chyba usłysza­łam dźwięk monet spada­ją­cych na tackę.

Wszys­tko to rejestruję przy wyłąc­zonym apara­cie. Kiedy jest włąc­zony, więk­szość tych rzeczy słyszę i podświado­mość odwala, mam nadzieję, swoją robotę.

Wiec­zorem, jak zde­j­muję pro­ce­sor do spania, przez chwilę kręci mi się w głowie… po jego wyłączeniu.

I ludzie pytają jak było:

[yacoob] Mam nadzieję że spełni Twoje oczeki­wa­nia, dalej trzy­mam kciuki :))
[cyborg] trzy­maj, przyda się ;)
[yacoob] co kry­ty­cznego jeszcze przed Tobą?
[cyborg] przepro­gramowanie mózgu.
[yacoob] a tutaj tech­nika jeszcze nie poczyniła adek­wat­nych osiąg­nięć…
[cyborg] nie, to się ma zro­bić pod wpły­wem tej sty­mu­lacji.
[yacoob] pewnie się zrobi, ale czy nie “wygod­niej” byłoby po prostu załad­ować patcha?
[cyborg] bba. ;-)

Posted in po polsku | 2 Comments

Pulsar (English)

K. had the switch-on day yes­ter­day. I have asked him about his first expe­ri­ences some 4 hours later and he texted me:

The proces­sor was switched on, but I don’t hear much besides the sounds typ­i­cal for the inter­fer­ence noises. It is sup­posed to change with time. The mag­net part does not hold well, despite some mag­nets added. Now, after a few hours, I start to under­stand a bit (but not much) of speech, but the inter­fer­ence noises make wear­ing the proces­sor quite dif­fi­cult. In gen­eral, the clanks, cracks and squeaks con­fuse one completely.

Good luck! I won­der how it will be going and if my impres­sions would be similar.

Posted in English | Leave a comment

Pulsar

K. miał wczo­raj podłącze­nie. Zapy­tałam go kilka godzin później o wraże­nia i dostałam SMSa, którego za jego zgodą tu przytaczam:

Pod­laczyli mi pro­ce­sor, ale nic spec­jal­nie poza dzwiekami typowymi dla tech­nicznych zak­lo­cen nie sly­chac. Podobno to sie ma zmienic z cza­sem. Ta czesc na magnes bardzo zle sie trzyma mimo ze dolozyli kilka mag­ne­sow. Teraz po kilku godz­i­nach troche (niewiele) zaczy­nam rozu­miec mowe ale zak­loce­nia niezwykle utrud­ni­aja trzy­manie tego pro­ce­sora na uchu. Ogol­nie brzecze­nie, trza­ski i piski oglu­pi­aja do reszty.

Powodzenia! Ciekawa jestem, co będzie dalej i czy moje wraże­nia będą podobne.

Posted in po polsku | Leave a comment

10 days to go

10 days to the switch-on date. Yawn. Noth­ing hap­pens. The veins in my right hand grad­u­ally cease to hurt, with­out any med­ical inter­ven­tion. I only switched the mouse to my left hand and it would stay this way for some time. My hair are grow­ing back and the scab is dis­ap­pear­ing. I wear my glasses as usual, behind the ear and not on it, since a week ago. I have enough of wear­ing one hear­ing aid only. In some sit­u­a­tions I feel less con­fi­dent this way. But to be hon­est, with my way of life the dif­fer­ence is not so big. Is it the calm before the storm?

Posted in English | Leave a comment

Jeszcze 10 dni

10 dni do planowanego ter­minu podłączenia. Nuda, panie. Żyły w ręce powoli przes­tają boleć (same z siebie, aczkol­wiek mysz przełożyłam na lewą i jeszcze jakiś czas tak zostanie). Włosy odras­tają, strup na głowie znika, oku­lary już od tygod­nia noszę za uchem, a nie na uchu. Zaczy­nam mieć dość chodzenia w jed­nym apara­cie, czuję się mniej pewnie w niek­tórych sytu­ac­jach. Ale tak naprawdę przy moim try­bie życia różnica jest niewielka. Cisza przed burzą?

Posted in po polsku | Leave a comment

Catch 22

It has been two weeks since the surgery and I am still hav­ing some prob­lems with the veins in my hand after an IV drip. I am not sure if I should worry about it, or if it is just the way things are and I should wait till it passes. I wrote an e-mail to the cen­tre with the descrip­tion of the prob­lem. I asked them to for­ward my ques­tions to a doc­tor or to give me another e-mail address to con­tact them.

I got an answer. They gave me two tele­phone num­bers I can call.

Sigh. I have been through this before. I don’t feel like a ping-pong game “I don’t talk to the phone, please answer me by e-mail” again. Here is what I had writ­ten about this then and had not trans­lated to Eng­lish yet:

Novem­ber 17th, 2006. I have asked the peo­ple at the cen­tre to con­tact me by e-mail sev­eral times. In case of fire or some­thing I gave them a tele­phone num­ber to my mother. She has texted me a moment ago: “The lady from the cen­tre calls and asks if you have a hepati­tis vac­ci­na­tion”.
Sigh. I under­stand that the major­ity of the implant patients are chil­dren. But I am not a child any­more and I really pre­fer to take care of my affairs by myself. I don’t live with my par­ents and it takes a lot of time for my mother to text every­thing to me. This ques­tion didn’t seem this urgent.

If I were able to talk to the phone, I wouldn’t have decided for this surgery at all.

Then after some exchange of e-mail mes­sages they learned to write me, but as it has turned out, not for long.

The pro­ce­dure of con­tact­ing the hard-of-hearing grown-ups is nec­es­sary, we live in an era of Inter­net and text messages.

I posted this grum­bling here in Pol­ish on Feb­ru­ary 27th and for once a blog grum­bling seemed to have some effect! Thanks, siwa. Not only have I got the addresses I have needed, but it seems that the cen­tre is cre­at­ing some con­tact pro­ce­dures at last. We will see.

Posted in English | Leave a comment

Paragraf 22

Dwa tygod­nie po oper­acji, a mnie jeszcze żyły w ręce bolą po wen­flonie. Nie bardzo, ale trochę. W sumie to nie wiem, czy się tym martwić, czy tak ma prawo być i mam poczekać, aż prze­jdzie. Napisałam mail do ICHS z opisem prob­lemu i prośbą o przekazanie pyta­nia lekar­zowi bądź podanie mi innego adresu kon­tak­towego. Dostałam odpowiedź. Z dwoma numerami tele­fonu, pod które mogę zadz­wonić. Ech. To już było i niespec­jal­nie mam ochotę na powtórkę z ping-ponga “ja nie roz­maw­iam przez telefon”.

Przy­dałaby się jakaś pro­ce­dura kon­taktu z pac­jen­tami niesłyszą­cymi dorosłymi. Inter­net, SMS — teraz możli­wości są.

Posted in po polsku | 1 Comment

Stitches

I had my stitches removed on Thurs­day, 10 days after the surgery. It hurts a bit, but is also a relief. I have WASHED MY HAIR for the first time and I feel civilised.
The switch on day is set to March 19th. I can’t wait. It will be a two-day visit to the cen­tre. W. is sched­uled for the same day so I will meet her. K. has a dif­fer­ent device and he will have a switch-on a week earlier.

I am wear­ing one hear­ing aid all this time, on my right ear. It is a bit upset­ting. Talk­ing to my fam­ily or peo­ple I know well is no prob­lem. In noisy places or in social sit­u­a­tions the com­mu­ni­ca­tion is a lit­tle more dif­fi­cult though. I was told not to try the hear­ing aid on my left ear yet since it is still healing.

Posted in English | Leave a comment

Szwy

Na razie to mi dopiero szwy zdjęli, zgod­nie z planem 10 dni po oper­acji, w czwartek. Zde­j­mowanie szwów boli trochę, ale przynosi ulgę, już zaczy­nały mi przeszkadzać. No i UMYŁAM WŁOSY po raz pier­wszy od oper­acji. Czuję się jak człowiek.
Przy okazji ustalono ter­min podłączenia: 19 marca. Nie mogę się doczekać. Pojadę do Kaje­tan na dwa dni. Zdaje się, że ludzi z tymi samymi implan­tami podłączają grupowo, W. jest umówiona tego samego dnia, za to K. tydzień wcześniej.
Noszę cały czas jeden aparat, na prawym uchu. Trochę to den­er­wu­jące — póki siedzę w domu albo roz­maw­iam z rodz­iną, to żaden prob­lem, ale w kon­tak­tach towarzys­kich albo w hałasie już odczuwam różnicę. Mam jeszcze poczekać z zakładaniem aparatu na lewe ucho i sprawdzaniem, czy coś w ogóle sły­chać po oper­acji (są na to szanse, ale nie 100%), bo to się wszys­tko goi (“pracuje”, jak się tech­nicznie wyraził dr F.)
A bus insty­tu­towy z Otrębus odjeżdża nie o zapisanej godzinie, tylko wtedy kiedy przyjdą ludzie z ostat­niej kole­jki WKD, czyli parę minut wcześniej. W związku z czym odbyłam 20-minutowy spacer z Nadarzyna do Kaje­tan przy tem­per­aturze –7 stopni, wietrze i zaci­na­ją­cym śniegu. Ale już mi przeszło. Zwłaszcza że jed­nak się po tym nie przeziębiłam.

Posted in po polsku | Leave a comment

Day 0 and later

Zoe asked me to write in Eng­lish too. This was unavoid­able I think :-). I am going to post in two lan­guages, though the Eng­lish ver­sions may appear a bit later and may be shorter. Feel free to point out any errors.
Here is a trans­la­tion of my post from Sat­ur­day, Feb­ru­ary 17th.

I arrive early, about 7.30 am. I get a card for open­ing the doors and an ID with my name fas­tened to my hand, sim­i­lar to the one they give to the new­born infants. I share the room with W. She is 34 years old, has some use­ful hear­ing in one ear, the other is to be implanted today. The nurse tells us to unpack, change into paja­mas and wait. The rooms looks just like a hotel but for the devices like oxy­gen valves and a rack for IV drips. We are unpack­ing and talk­ing. Sud­denly the nurse enters and tells us to hurry up, wear paja­mas, jew­ellery and glasses off, and go to the oper­a­tion ward right now. *Aaaa!*
For­tu­nately this leaves me only a few min­utes to panic, dur­ing the wait­ing at the entrance to the oper­a­tion ward and then on a table, while they are con­nect­ing me to var­i­ous devices. The anes­the­si­ol­o­gist lets me to go to sleep with my glasses on, for which I am grate­ful because I feel more con­fi­dent. I can’t very well lipread with­out them.

I wake up about 11.40 am from some dream in a room I don’t know, all painted blue, cov­ered in blue sheets with clouds and rain­bows. Check: head ban­daged, some cable fas­tened to my hand — it seems like it is all over. The nurse comes, yes, it is all right. Pain. They give me an injec­tion at once. I get these painkiller injec­tions for the next twenty four hours — quite a nice high, although I don’t know what it was. After fif­teen min­utes they have me walk to my room where I am told to get some sleep. Then I can get up and haunt the cen­tre walk­ing around with my head ban­daged, the mess of hair above and the drainage tube fill­ing slowly with blood.

The sup­per is dif­fi­cult because my jaw aches with every bite and I have to eat a fresh good roll. This pain goes away slowly, I can eat almost nor­mally a few days after the surgery. I have taste dis­tur­bances though — I still feel tastes with the right half of my tongue only. They say this is nor­mal after this oper­a­tion and should pass. I hope so.

W. is afraid. When she woke up from anaes­the­sia, she didn’t hear any­thing with her sec­ond, bet­ter ear for a while and she pan­icked. Now, a day or two after the surgery, she feels that she hears a bit worse than before. Every­one is con­sol­ing her and per­suas­ing that it is impos­si­ble, that noth­ing was done to this ear, invent­ing impromptu the­o­ries why it may be worse at the moment. She gets Encor­ton. I get the antibi­otics only.

On Tues­day, a day after the oper­a­tion, they move us to the so-called hotel part of the cen­tre. Only the but­tons for call­ing the nurse remind us there that this is still a hos­pi­tal. On Wednes­day our drains are removed and on Thurs­day we go home. K., a man of our age, who had a surgery on Mon­day too, has his drain removed on Thurs­day and is to go home on Fri­day. These 4–5 days of stay in the hos­pi­tal are stan­dard here.

W. and I received the Nucleus Free­dom devices of Cochlear, and K. is sup­posed to have Pul­sar of Med-El. I don’t know why this choice has been made — we were not asked — but I think it was good. I like what I read about my implant.

I have a stitch behind my ear which looks like some­one was try­ing to cut it off. I have an area of my head shaved. Seems a lot, but the remain­ing hair cover it quite well.

I go home on Thurs­day. I am to take off my ban­dage and rinse the stitch twice a day with sal­i­cylic spirit. Avoid phys­i­cal strain for 14 days, avoid water in the ear for 30 days (I am going to wash my hair some­how), eat antibi­otics for 5 days. Stitches removal in a week, on Feb­ru­ary 22nd. Then they tell me the switch-on day. It is usu­ally about a month after the surgery.

They were all very pro­fes­sional and nice in the cen­tre. I got the painkillers when I asked.

I sleep well the first night at home, no painkillers. Sat­ur­day, 6th day after the surgery: my veins still ache a bit after an IV drip. I can move my head nor­mally with­out feel­ing pain.

Posted in English | 2 Comments

Dzień zero i szpital

Przy­jeżdżamy z Mamą wcześniej, ok. 7.30. W recepcji dostaję kartę do drzwi oraz iden­ty­fika­tor na rękę, taki sam, jaki dają noworod­kom. Razem ze mną w pokoju jest W., lat 34, słyszy na jedno ucho trochę, drugie jej będą też dzisiaj oper­ować. Pielęg­niarka każe nam się roz­pakować, prze­brać w piżamy i czekać. W pokoju warunki hotelowe, tylko wyposaże­nie szpi­talne (doprowadzenia tlenu, sto­jaki na kro­plówki itd). Nawet poś­ciel ładna, we wzorek. Spoko­jnie się roz­pakowu­jemy, roz­maw­iamy, wymieni­amy infor­ma­cje. Nagle — chyba nie ma jeszcze ósmej — wpada pielęg­niarka: szy­bko, w piżamy, zdjąć biżu­terię i na blok! Aaa, panika. Na szczęś­cie den­er­wowałam się wszys­tkiego te parę minut, kiedy siedzi­ałam przed wejś­ciem na część oper­a­cyjną i potem już na stole, kiedy mnie podłączali. Poz­wo­lili mi zasyp­iać w oku­larach, za co jestem ekipie anestezjo­log­icznej bardzo wdzięczna.

Budzę się koło 11.40 z jakiegoś snu w niez­nanej mi niebieskiej sali, pod niebieską poś­cielą w chmurki i tęcze. Ban­daże na głowie, kabelek przyp­ięty do ręki, chyba już po wszys­tkim. Przy­chodzi pielęg­niarka, tak, wszys­tko w porządku. Boli. Naty­ch­mi­ast zas­trzyk. I tak mnie trzy­mają przez dobę na zas­trzykach prze­ci­w­bólowych — całkiem miły odlocik, cho­ciaż nie wiem, co mi dawali. Po kwad­ran­sie już na włas­nych nogach do pokoju, gdzie kazali się jeszcze trochę przes­pać. Potem już mogłam wstać i chodzić po ośrodku i straszyć ludzi zaban­dażowaną głową, koł­tunem włosów nad ban­dażem i drenem — taką dużą strzykawą wypeł­ni­a­jącą się powoli krwią, przy­czepi­oną do ubra­nia. Kolacja była ciężka — żuchwa bolała przy każdym ugryzie­niu, a do zjedzenia miałam porządną, świeżą kajz­erkę. Ten ból powoli ustępuje, po kilku dni­ach mogę już jeść prawie nor­mal­nie. Mam zabur­zony smak, kilka dni po oper­acji wciąż czuję smaki połową języka. To podobno nor­malne po tym zabiegu i powinno prze­jść. Mam nadzieję.

W. się boi. Zaraz po narkozie nic nie słyszała na swoje drugie, lep­sze ucho i wpadła w panikę, a teraz, dzień — dwa po oper­acji, wydaje jej się, że słyszy gorzej. Wszyscy ją pocieszają i przekonują, że to niemożliwe, że w tym uchu nic nie było robione, wymyślają naprędce różne teorie, dlaczego teraz przez chwilę może być gorzej. Dostaje encor­ton. Ja tylko antybiotyk.

We wtorek przenoszą nas z części szpi­tal­nej do tzw. hotelowej, gdzie już tylko przy­ciski przy­woław­cze przy­pom­i­nają o tym, że to szpi­tal. W środę mnie i W. zde­j­mują dreny, a już w czwartek wyp­isują nas do domu. K., człowiek mniej więcej w naszym wieku, oper­owany tego samego dnia, ma zdjęty dren w czwartek i wychodzi w piątek. To zależy od tego, jak się komu goi. 4–5 dni pobytu w szpi­talu to stan­dard. Ma się wraże­nie, że staw­iają na efek­ty­wność i dobre wyko­rzys­tanie miejsca.

Ja i W. dostałyśmy implanty Nucleus Free­dom firmy Cochlear, a K. podobno ma Pul­sara firmy Med-El. Nie wiem, jakie były kry­te­ria tego wyboru — nas nie pytano — ale myślę, że był dobry. Podoba mi się opis możli­wości tech­nicznych mojego implantu.

Mam szew za uchem, tak jakby ktoś chciał mi je odkroić, i ze trzy cen­tym­e­try powyżej ucha. I ogolony kawałek głowy. Dość dużo, cho­ciaż pozostałe włosy nieźle to zasłaniają.

Wychodzę do domu w czwartek, zalece­nia: zdjąć opa­trunek i prze­my­wać szew dwa razy dzi­en­nie spiry­tusem sal­i­cy­lowym, unikać wysiłku przez 14 dni, nie moczyć przez 30 dni (jakoś wykom­bin­uję umy­cie głowy), brać anty­bio­tyk przez 5 dni, a za tydzień, 22 lutego, na zdję­cie szwów. Wtedy dowiem się, kiedy podłącze­nie. Stan­dar­d­owo to jest ok. miesiąc po operacji.

W szpi­talu wszys­tko było bardzo fachowo, środki prze­ci­w­bólowe dostawałam na życze­nie, pielęg­niarki są przemiłe, a pro­fe­sor Skarżyński, który mnie oper­ował, niezwykle serdeczny. Napiszę teraz tylko tyle, bo na więcej po prostu nie to miejsce i nie ten czas.

Pier­wsza noc w domu spoko­jnie przes­pana bez żad­nych prochów, ucho i szew pobole­wają trochę, ale do wytrzy­ma­nia. Dziś, w sobotę, bolą mnie jeszcze żyły po wen­flonie, zdję­tym we wtorek wiec­zorem. Ale głową mogę już ruszać normalnie.

Posted in po polsku | Leave a comment

Drugi termin

Czym prędzej się zaszczepiłam i byłam gotowa do oper­acji w grud­niu. Potem było kilka maili wymienionych z Zespołem Obsługi Pac­jenta, za każdym razem uprze­jmie pisali: Kiedy tylko będziemy znali ter­min, skon­tak­tu­jemy się z Panią. W końcu 30 sty­cz­nia, we wtorek, bomba: mail z infor­ma­cją, że oper­acja 6 lutego, mam przy­jechać 5 lutego (w poniedzi­ałek) na kon­sul­tację ze wszys­tkimi bada­ni­ami. Panika. Cztery dni na zro­bi­e­nie badań, może trzeba będzie pry­wat­nie? Ale uwaga: miesiączka wyk­lucza zabieg. Więc nie może być w tym ter­minie. Martwię się, że na kole­jny będę czekać miesią­cami. Ale nie: następny wyz­naczają mi na 12 lutego (poniedzi­ałek), a kon­sul­tacja 9 lutego (piątek). To daje mi spoko­jnie czas na pójś­cie do internisty po skierowanie na bada­nia krwi, moczu, ekg (rtg potrzebne jest od 45 roku życia). I week­end w domu, przy­jeżdżam prosto na oper­ację. Trzeba przyz­nać: po tym, kiedy kilka razy poprosiłam o kon­takt drogą mailową, już nie dzwonili, wszys­tko udało się załatwić pisem­nie. Niestety, nie wiem nawet, z kim korespondowałam.

Kon­sul­tacja to spotkanie z oto­laryn­golo­giem i anestezjolo­giem. Trzeba mieć wszys­tkie możliwe bada­nia i doku­menty. Niek­tórzy dostali zlece­nie na tomo­grafię głowy. U oto­laryn­gologa pytanie: które ucho — dr F. nawet kon­sul­tował to z kimś tele­fon­icznie, ciekawe z kim — w końcu decy­du­jemy, lewe. Jest min­i­mal­nie gorsze, z tego powodu powiedzi­ałam, że tak wolę. Co prawda w którymś bada­niu pod­czas kwal­i­fikacji wyszło, że sil­niejsze odpowiedzi na syg­nał elek­tryczny mam po prawej. Ale oni uznali, że to niewielka różnica. No dobrze, klamka zapadła, zobaczymy. Pod­pisałam zgodę na operację.

U anestezjologa anki­eta: na co się chorowało i cho­ruje, jakie leki się bierze, jest nawet pytanie o chorobę loko­mo­cyjną. I instrukcja do znieczu­le­nia. Należy m. in. zmyć lakier z paznokci oraz mak­i­jaż. Nie jeść na 6 godzin przed, nie pić na 2 godziny przed. Czyli kolacja w niedzielę i ostat­nia herbata przed 6 rano. Zgłosić się na 8 w recepcji.

Dość powoli dociera do mnie, że to się dzieje naprawdę. Aby tylko się nie przez­iębić pod­czas weekendu.

Posted in po polsku | Leave a comment

Pierwszy termin cd.

I już wszys­tko wiem. Ter­min kon­sul­tacji i oper­acji wyz­nac­zono mi na 8 i 9 listopada, za trzy tygod­nie. Tylko że żad­nej oper­acji mi w tym ter­minie nie zro­bią, bo nie mam szczepień na WZW typu B. A oper­ację można robić ogól­nie biorąc po 6 tygod­ni­ach od szczepi­enia. Więc… wygląda na to, że nie wcześniej niż w grud­niu, o ile będą mieli wtedy dla mnie ter­min. Owszem, boję się, ale wolałabym to mieć szy­b­ciej za sobą. Zanim się rozmyślę… nie, nie rozmyślę się prze­cież, ale zanim zapomnę, po co mi to wszys­tko. No i o ten miesiąc, czy więcej, wcześniej miałabym efekty.

Nie mam jeszcze odruchu sprawdza­nia wszys­tkiego w Internecie, głównie dlat­ego, że w sprawach tego typu rzadko okazy­wał się jak dotąd wiary­god­nym czy przy­dat­nym źródłem infor­ma­cji. Ugryzło mnie to już przy okazji ogłasza­nia wyników konkursu o granty rok temu (infor­ma­cja w sieci pojaw­iła się aku­rat tuż przed kole­jnym ter­minem składa­nia wniosków, infor­ma­cja pocztą przyszła o dwa tygod­nie za późno). No i dopiero wczo­raj zajrza­łam na stronę www.ichs.pl, a tam w FAQ ujrza­łam:

Do zabiegu w Między­nar­o­dowym Cen­trum Słuchu i Mowy wyma­gane są:

1. Szczepi­e­nie prze­ciw WZW typ B.
2. Bada­nia do oper­acji:
* RTG klatki pier­siowej (>16 r.ż.) ważne 1 rok.
* EKG spoczynkowe (>16 r.ż.) ważne 1 rok.
* Grupa krwi z czyn­nikiem Rh wynik lab­o­ra­to­ryjny, ewen­tu­al­nie stem­pel w dowodzie oso­bistym lub w legi­t­y­macji krwio­dawcy.
* Bada­nia ogólne krwi i moczu: wykonuje się max. 2 tyg. przed ostate­cznym ter­minem zabiegu
o OB
o mor­folo­gia
o płytki
o białko
o APTT
o czas krwaw­ienia i czas krzep­nię­cia
o glukoza w osoczu
o jono­gram (sód, potas)
o kreatyn­ina w osoczu
o mocznik w osoczu
o mocz badanie ogólne
3. Zaświad­cze­nie od lekarza internisty (pedi­atry) o stanie zdrowia pod kątem oper­acji i znieczu­le­nia.
4. Jeżeli pac­jent, zak­wal­i­fikowany do zabiegu, ma wywiad kar­di­o­log­iczny, neu­ro­log­iczny, meta­bol­iczny konieczna jest ocena lekarza spec­jal­isty w danej dziedzinie.
5. Aktu­alne poświad­cze­nie ubez­pieczenia pac­jenta (książeczka rodzinna lub inne).

NIC z tego, może z wyjątkiem ubez­pieczenia, mi w IFPS nie powiedzieli! Pac­jen­cie, myśl i dowiaduj się sam?

Posted in po polsku | Leave a comment

Pierwszy termin

Czekam na infor­ma­cję od Insty­tutu Fizjologii i Patologii Słuchu, kiedy będę miała oper­ację wszczepi­enia implantu. Zak­wal­i­fikowano mnie w kwiet­niu 2006 r., na pytanie o ter­min pani dr M. odpowiedzi­ała tylko “na pewno w tym roku”. No dobrze. Cały wrze­sień mnie nie będzie w Polsce, więc nie spodziewam się, żeby wcześniej. Uzbra­jam się w cierpliwość.

17 listopada 2006. Kilka­krot­nie prosiłam, żeby kon­tak­tować się ze mną e-mailem. Na wypadek pożaru podałam tele­fon do mojej mamy. I co? Przed chwilą dostałam SMSa od niej: “Dzwoniła pani z Kaje­tan, pytała, czy masz szczepi­enia na żół­taczkę typu B”.
Ech. Rozu­miem, że więk­szość pac­jen­tów to dzieci. Ale ja już nie jestem dzieck­iem i naprawdę wolałabym swoje sprawy załatwiać sama. Z rodzi­cami nie mieszkam, zanim Mama mi przekaże wszys­tko SMSami i mail­ami, to trochę potrwa (”za 20 minut wyślę maila” — za 20 minut to ja będę wychodzić na basen). Pytanie nie wyglą­dało na aż tak pilne. A gdy­bym była w stanie roz­maw­iać przez tele­fon samodziel­nie, to nie decy­dowałabym się w ogóle na tę oper­ację.
Wolałabym wiedzieć pier­wsza, co mnie czeka i kiedy, ale coś czuję, że znów zadz­wonią do Mamy.
Tak poza tym to ja bardzo szanuję tych wszys­t­kich ludzi w IFiPS za to, co robią.
A szczepi­enia nie mam. Niedo­brze. Może mi zro­bią? Ile czasu przed oper­acją to się powinno robić? Czy to opóźni zabieg? Muszę to wyjaśnić z Mamą.

Zbiorowa Mądrość #g mówi, że 4–6 tygodni przed powinno się zro­bić pier­wsze szczepi­e­nie, które daje taką pod­sta­wową odporność (do pełnej potrzebne są trzy).

Posted in po polsku | 3 Comments