Brain rewiring after the CI

Nieukowiec sent this link:
Brain’s ‘Hear­ing Cen­ter’ May Reor­ga­nize After Implant Of Cochlear Device

I’ve always said that it’s all about brain repro­gram­ming. I won­der what would my brain scans show since I’ve never had nor­mal hear­ing. I am sure that there would be a dif­fer­ence between three months ago and now — I began to hear sig­nif­i­cantly more in May, two months after the switch-on.

Posted in English, nauka | Leave a comment

Zdjęcia z Kajetan

Kilka zdjęć zro­bionych w biegu na kon­fer­encji.

dscn0415-1.jpg dscn0417-1.jpg dscn0418-1.jpg dscn0419-1.jpg dscn0420-1.jpg dscn0421-1.jpg dscn0422-1.jpg dscn0423-1.jpg dscn0424-1.jpg dscn0427-1.jpg dscn0430-1.jpg dscn0431-1.jpg dscn0433-1.jpg dscn0435-1.jpg

Duże wer­sje mam, w razie potrzeby proszę o kontakt.

Posted in po polsku | 3 Comments

Cyborg oddemonizowany

Pewna roz­mowa dzisiaj rano dała mi do myśle­nia. Uznałam, że może należałoby wyjaśnić jedną rzecz, która dla użytkown­ików implan­tów śli­makowych i ludzi, którzy znają temat, jest oczy­wista, ale dla otoczenia niekoniecznie…

No to wyjaś­niam. Nie, nie wpinamy sobie pro­ce­sora codzi­en­nie rano w dzi­urę w głowie. Po oper­acji nie pozostały nam żadne dodatkowe otwory. Nie mamy gni­azdka w cza­szce. Implant jest całkowicie schowany pod skórą, a część zewnętrzna, czyli pro­ce­sor mowy, komu­nikuje się z nim bezprze­wodowo. Cewka nadaw­cza, czyli to kółeczko, które widać na głowie (o ile nie jest schowane pod włosami), trzyma się na magnes. Jeden magnes jest w implan­cie, drugi w części zewnętrznej.

Nieco bardziej tech­niczny opis implantu (na przykładzie mod­elu Nucleus Free­dom) można przeczy­tać tu.

Posted in po polsku | 1 Comment

Konferencja w Kajetanach — wrażenia

Spotkanie bardzo udane. Dopisała pogoda i uczest­nicy. Świetna orga­ni­za­cja, wszys­tko solid­nie przy­go­towane. Nie było prob­lemów z trans­portem, pod­staw­iono trzy auto­busy z Warszawy i każdy mógł się zabrać. Jedze­nie było dobre, a zajęć i wykładów dla dorosłych oraz atrakcji dla dzieci było mnóstwo. Brakowało jedynie czasu. Dzi­ało się kilka rzeczy naraz: pan­ele tem­aty­czne z prezen­tac­jami i wykładami, zaję­cia dla dzieci, porady spec­jal­istów, nie mówiąc już o jedze­niu i piciu. W związku z tym nie udało mi się poroz­maw­iać z kilkoma osobami, które chci­ałam poz­nać oso­biś­cie albo spotkać po lat­ach. Niestety, dzień ma ogranic­zoną dłu­gość, a człowiek nie może się rozd­woić. Chci­ałabym przy­być na następne takie spotkanie, mam nadzieję, że będą orga­ni­zowane. Przy­dałyby się może plaki­etki z nazwiskami, dużo ludzi zna się tylko z Inter­netu. Paru inter­ne­towych zna­jomych nie udało mi się spotkać (a co poniek­tórzy jed­nak byli i nic nie powiedzieli!) Za to spotkałam parę osób znanych z dawnych lat. Tylko nie było czasu, żeby z kimkol­wiek dłużej porozmawiać.

Wraże­nie nie poparte statystykami: było znacznie więcej implan­tów Med-Ela niż Cochlearów. Obie te firmy miały swoje stoiska, na których można było zadawać pyta­nia przed­staw­icielom (udało mi się rzu­cić trochę światła na tajem­nicę sys­temu ADRO) i wygrać czy dostać jakieś gadżety.

Spędz­iłam sporo czasu na pan­elach w sali kon­fer­en­cyjnej. Kilka wykładów na temat implan­tów śli­makowych w Europie. Sporo ciekawych danych statysty­cznych o implan­tacji w różnych kra­jach. Tu znów muszę pochwalić orga­ni­za­torów: więk­szość wys­tąpień miała dobre opra­cow­anie pisemne, tak, że ze sla­jdów można było spoko­jnie zrozu­mieć, o czym mowa. Niek­tóre wys­tąpi­enia miały po prostu zapisany tekst. Dla mnie to było bardzo wygodne, nie mogę się bardzo długo sku­piać na czy­ta­niu z ust z odległości.
Można było wysłuchać wielu relacji pac­jen­tów i rodz­iców na temat życia z implantem.

Przed kon­fer­encją zostałam popros­zona, żeby na pan­elu dla rodz­iców dzieci implan­towanych opowiedzieć trochę o swoich doświad­czeni­ach i drodze, którą przeszłam, jako osoba, która niedosłyszy od urodzenia. Można powiedzieć, że chodz­iło o spo­jrze­nie na reha­bil­i­tację “od środka”. Krótki filmik z tego wys­tąpi­enia można zobaczyć tutaj. Nagrał i zmon­tował Alex.

Zdję­cia są tu.
Filmy z TVP tu.

Posted in po polsku | 5 Comments

Co będzie dalej?

Mam­abeatki zadała intere­su­jące pytanie. Mianowicie o to, jaka jest przyszłość pro­ce­sorów mowy, implan­tów i całej tej tech­nologii. Wcześniej też się trochę tym intere­sowałem — chci­ałem wiedzieć, jakie mam przed sobą per­spek­tywy i możliwości.

Wszys­tkie infor­ma­cje, które mam, uzyskałem od przed­staw­iciela Medel Pol­ska, więc nie będzie niestety nic o Cochlearze czy Advanced Bion­ics, choć o to też mogę się dowiedzieć, gdy trafi mi się okazja. Po prostu z Medelem mam najczęst­szy kon­takt. Myślę jed­nak, że ogólne trendy są wszędzie takie same.

U MED-ELa od początku staw­iano na pre­cyzję i dokład­ność słyszenia. Po wymysle­niu COMBI 40+ i TEMPO+ długo nie było u nich niczego nowego. Powiedziano mi, że były to i tak dość dobre pro­dukty, więc pra­cow­ali długo nad nowymi implan­tami i pro­ce­so­rami sku­pi­a­jąc się głównie na popraw­ie­niu wrażeń słu­chowych implan­towanych. Ponoć stwor­zone teraz przez nich sys­temy są bardzo bliskie nat­u­ral­nemu słysze­niu (a przy­na­jm­niej tak mówią opier­a­jąc się na relac­jach osób, które kiedyś straciły słuch, a potem dostały nowy implant). Można by się zagłębić w tech­niczne rozważa­nia na temat zasady dzi­ała­nia tych implan­tów, ale ja sam dokład­nie tego nie rozu­miem. Pod­czas gdy we wcześniejszych implan­tach dźwięki były odw­zorowywane “na oko” (tu wkracza ter­min: obwied­nia, zami­ast dokład­nego odw­zorowa­nia fal dźwiękowych odw­zorowywano ich obwied­nię, co pozbaw­iało dźwięki szczegółów), tu już są ponoć dokład­nie przetwarzane.

Powiedziano mi też, że już tym się zaj­mować nie będą. Chcą się skupić raczej na miniatu­ryza­cji. Widzieliś­cie pro­ce­sor mowy Vibrant Sound­bridge? Jest tu. To sprzęt do implantu ucha środ­kowego. MED-EL do tego właśnie będzie dążyć w kwestii implan­tów śli­makowych. Najwięk­szym prob­le­mem są baterie. W nor­mal­nym pro­ce­sorze są aż trzy.

Coś się w tych kwes­t­i­ach już dzieje. U Cochleara pojaw­iły się aku­mu­la­torki, pojawił się min­is­terownik na dwie baterie. U Advanced Bion­ics również mają aku­mu­la­torki. Myślę, że gdy poczeka się kilka lat, będzie można liczyć na znacznie mniejsze pro­ce­sory mowy. Do tego Cochlear zaczął myśleć o odporności pro­ce­sora na warunki zewnętrzne. To bardzo fajna i potrzebna rzecz.

Możn­aby w sumie pospeku­lować, jaka będzie przyszłość implan­tów. Ja wiem już przy­na­jm­niej tyle, że będą przede wszys­tkim miniaturyzować.

Posted in bartosz, po polsku | Leave a comment

Po Kajetanach

Na spotka­niu było bardzo sym­pa­ty­cznie. Spotkałem dużo dawno niewidzianych osób, kilka, z którymi się dość często widuję i poz­nałem nowe. To była fan­tasty­czna okazja do powymieni­a­nia poglądów, doświad­czeń i oczeki­wań związanych z implan­tami śli­makowymi. Można było zobaczyć konkretne oferty od firm “cochlearowych”, poroz­maw­iać z inżynierami, tech­nikami i lekarzami. Orga­ni­za­cyjnie było świet­nie. Jedyny prob­lem — za dużo atrakcji na raz. Nie można było niestety jed­nocześnie pójść na różne pan­ele i jed­nocześnie obe­jrzeć stoiska, poroz­maw­iać z kimś, zobaczyć “Salonik spec­jal­istów”. Na następne spotkanie na pewno przyjdę.

Za to w końcu ubez­pieczyłem swój pro­ce­sor. Na pewno jest to dobry pomysł, zwłaszcza, że wybieram się na rejs morski w sierp­niu. Ale się tak jeszcze zas­tanaw­iam, czy “teren Unii Europe­jskiej” obe­j­muje również Adriatyk…

Posted in bartosz, po polsku | 2 Comments

Napisy i seriale

Po pewnej wprawie, w moim przy­padku ponoad rocznej, można dostrzec nieco więcej, niż jest napisane w napisach od filmów. Chodzi o imiona, drobne zwroty, podz­iękowa­nia i tym podobne rzeczy. Zmieni­ają one nieco znacze­nie filmu. Gdyby nie implant, nigdy bym ich nie wyła­pał. Tu się przy­daje jako taka zna­jo­mość języka angielskiego.

Ciekawe, czemu tłu­macze nie tłu­maczą tak, jak jest fak­ty­cznie w filmie. Nie chce im się, czy może to specy­fika danego języka obcego? Tego nie wiem, ale wiem, że teraz to słyszę. Różnice pomiędzy napisami a tym, co się fak­ty­cznie słyszy i czyta z ust, są ogromne. Z tym, że samo czy­taniie z ust nigdy nie dawało mi aż tyle, co teraz.

Zawsze uważałem, że samo słuchanie daje wiele, nawet bez rozu­mienia tego, co się słyszy. Żeby się oswoić z dźwiękami, trzeba je usłyszeć ileś tam razy. Pamię­tam, że na początku noszenia pro­ce­sora niemal bez prz­erwy słuchałem radia właśnie dlat­ego. Szcz­erze mówiąc, nie wiem, czy to coś dało i pewnie się nie dowiem tego nigdy, ale… jeśli mogę próbować i sprawdzać, to czemu tego nie robić? Samo to, że udało mi się zrozu­mieć jakiś zwrot albo zdanie ze słuchu, dawało mi ogromną satysfakcję.

Aku­rat oglą­dam jakiś ser­ial. Bardzo lubię sprawdzać, czy to, co aku­rat słyszę, jakoś się pokrywa z napisami, które czy­tam. Nie dość, że mogę się nauczyć języka, to jeszcze słyszę, czy napisy są dobre.

Posted in bartosz, po polsku | 2 Comments

Nic ciekawego

U mnie w sumie nic nowego. Czekam na sier­pień i na zmi­anę ustaw­ień pro­gramu. Wtedy tak naprawdę dopiero będę miał o czym pisać. Przez ostatni tydzień chodz­iłem z niewypróbowanym jeszcze pro­gramem drugim — po Anglii. Gen­er­al­nie było na tyle dobrze, że nie musi­ałem uży­wać kartki papieru i dłu­gopisu, by sie dogadać, ale w ogóle do porozu­mienia się tam wystar­czy tak naprawdę śred­niej wielkości zasób słów, trochę gra­matyki i macha­nia rękoma. I tak naprawdę nie wiem, czy posi­adanie implantu miało tu jakieś znaczenie.

Tam przy okazji stwierdz­iłem, że praw­dopodob­nie mam za głośno ustaw­iony pro­ce­sor i musi­ałem sobie zmniejszyć głośność do min­i­mum. A i tak, gdy ktoś wrza­śnie, wzdłuż szyi prze­b­ie­gają mi nieprzy­jemne cia­rki. Za to na przykład jaz­got sil­ników w samolocie nie jest zbyt uciążliwy. Jest głośny, owszem, ale bez prob­lemu sły­chać np. syg­nał dźwiękowy po włącze­niu guzika wzy­wa­jącego stew­ardessę. Poroz­maw­iać też się da. A w aparat­ach było tam strasznie głośno…

Poza tym tak się wciąż zas­tanaw­iam nad obus­tron­nym implan­towaniem… na razie jeszcze hipote­ty­cznie, ale już w sobotę, w Kaje­tanach, zamierzam się parę osób pod­py­tać o to niek­tórych rodz­iców i, być może, pacjentów ;-)

Posted in bartosz, po polsku | Leave a comment

Luźne myśli (niedługo 4 miesiące)

Znów usłysza­łam kilka razy, że teraz łatwiej mnie zrozu­mieć. W. powiedział, że mam lep­szą intonację i bardziej nat­u­ralny głos. A jak pani Sz., logope­dka, do której teraz chodzę raz w tygod­niu na tren­ing słu­chowy, mówi, że popraw­iła mi się artyku­lacja, to już jest COŚ.
Nieźle — są zmi­any, których ja nawet nie zauważam.

Z rzeczy, które zauważam: w kinie słyszę więcej, docier­ają do mnie te dźwięki, których przedtem musi­ałam się domyślać i cza­sem nie wiedzi­ałam, o co chodzi: kroki, dzwonki, różne takie rzeczy, które w ang­iel­s­kich napisach dla niesłyszą­cych są opisy­wane w naw­iasach (dlaczego u nas “napisy dla niesłyszą­cych” oznaczają uproszc­zoną wer­sję dialogów, a tam stanowią pełny zapis tła dźwiękowego?)

Nie zawsze jest tak fajnie. Bywają miejsca i sytu­acje, w których w sumie nie wiadomo dlaczego nie potrafię się za dobrze porozu­mieć, tak było ostat­nio na imprezie. Może akustyka miejsca była dzi­wna, trudno mi powiedzieć.

Z panią Sz. prz­er­abi­amy na razie zestawy zamknięte. Uroz­maice­niem było dla mnie ćwicze­nie, w którym miałam rozróż­niać, czy dane zdanie zostało wypowiedziane pyta­jąco, czy twierdząco. Za pier­wszym razem poszło mi to słabo, za drugim, dzisiaj, już dużo lep­iej. Pani Sz. uczy mnie zwracać uwagę na intonację i rozmieszcze­nie akcen­tów w zda­niu, ogól­nie kon­cen­tru­jemy się na razie raczej na słucha­niu i odróż­ni­a­niu od siebie całych zdań i wyrażeń niż na rozróż­ni­a­niu poje­dynczych głosek. Ale takie ćwiczenia też mnie czekają. W sumie przy­dałoby się częś­ciej — po wakac­jach praw­dopodob­nie będe miała taką możli­wość, ale może już teraz poszukam czegoś, pewnie nie wszyscy są na urlopach (np. ja nie jestem).

Poza tym ze ćwiczeń słu­chowych to głównie słucham muzyki, na ogół po to, żeby się odciąć od skrzyp­iącego krzesła w pokoju. Niby wiem, że zawsze mogę wyłączyć pro­ce­sor. Ale na razie nie chcę. Próbuję się tego nauczyć, przyzwyczaić. To jest ciekawe: hałas uliczny nie robi na mnie więk­szego wraże­nia, a to krzesło nie pozwala mi się skupić, a poza tym nie lubię tego uczu­cia nagłego odcię­cia od więk­szości dźwięków. Muszę o tym pogadać pod­czas pro­gramowa­nia. Oczy­wiś­cie najłatwiej jest zmniejszyć czułość mikro­fonu, ale to prze­cież nie o to chodzi.

Muzyka sprawia mi przy­jem­ność. Słyszę ją nawet kiedy jest puszc­zona dość cicho. Nie pod­jęłabym się na razie rozpoz­nać czegokol­wiek, ale fajnie mi się słucha, dźwięki mają głębię. Pewnie przy­dałoby mi się trochę ćwiczeń na rozpoz­nawanie dźwięku różnych instru­men­tów z osobna.

Posted in po polsku | 2 Comments

Spotkanie w Kajetanach

14 lipca, w sobotę, w Kaje­tanach będzie spotkanie użytkown­ików implan­tów z okazji 15-lecia implan­tów śli­makowych w Polsce. Jeśli ktoś z Czytel­ników tego bloga tam się wybiera i ma ochotę oso­biś­cie poz­nać Bar­tosza albo mnie, to niech da znać (na przykład w komen­tarzach) — coś wymyślimy, żeby się w tym tłu­mie znaleźć :-) My też bardzo chcielibyśmy Was poznać.

Posted in po polsku | 3 Comments

taczka, paczka, kaczka

Cały czas uży­wam pro­gramu z ADRO (pisałam o tym tu) i jakoś nie mam ochoty zmieniać z powrotem, chyba że na chwilę. Nie potrafię powiedzieć, czy ten pro­gram poprawia mi rozu­mie­nie mowy, mam za mało mate­ri­ału do porów­nań (raczej nie jest gorzej). Nato­mi­ast jest po prostu przy­jem­niejszy. Być może to kwes­tia przyzwycza­je­nia do aparatów słu­chowych, bo dźwięki zaczęły brzmieć trochę podob­nie z obu stron.
Zas­tanaw­iam się tylko, czy przy słucha­niu muzyki powin­nam uży­wać pro­gramu bez fil­tru. W takim przy­padku powinno mi zależeć na usłysze­niu wszys­t­kich dźwięków w takim samym stop­niu. Szkoda, że nie wiem, jak ten filtr właś­ci­wie dzi­ała.
Pamię­tam, że jak dostałam pier­wsze cyfrowe aparaty słu­chowe (Widexy P38, dalej ich uży­wam), to wszys­tko było ład­nie, ale miałam wraże­nie, że muzyka zaczęła brzmieć gorzej niż przedtem. Tylko że ten model aparatów nie daje możli­wości zmi­any pro­gramu na co dzień. W każdym razie chci­ałabym mieć cały czas dostęp do pro­gramu “niefiltrowanego” w pro­ce­sorze. Są cztery pro­gramy, więc to nie problem.

Właśnie przeżyłam coś bardzo dzi­wnego. Przełączyłam na kilka minut na poprzedni pro­gram i poczułam lekkie mdłości, tak jak przy wyłącza­niu pro­ce­sora. Nie chci­ało prze­jść od razu. Przełączyłam z powrotem i przeszło. Może to ta cała kawa, którą dziś wyp­iłam, ale i tak efekt dziwny.

Ostat­nio zauważyłam, że jeśli z jakiegoś powodu wyłączę aparat słu­chowy, to jestem w stanie o tym zapom­nieć i chodzić (i np. roz­maw­iać) godz­inę z wyłąc­zonym, słucha­jąc tylko przez implant. Aparat nadal trochę mi daje, uzu­peł­ni­a­jąc zwłaszcza niskie dźwięki, ale “środek ciężkości” już mi się prze­sunął na implant.

Ćwiczenia wczo­raj i dzisiaj w różnych miejs­cach. Wczo­raj przeszkadzał mi szum deszczu zza okna, a potem szum kom­put­era, ale doszłam do wniosku, że zawsze to jakaś imi­tacja warunków nat­u­ral­nych.
Zauważyłam, i podobno dużo osób tak ma, że jak zaczy­nam robić jakieś ćwicze­nie (na przykład rozróż­ni­anie tytułowych paczki, taczki i kaczki), to pier­wsze kilka prób jest często udanych, a potem zaczy­nam kom­bi­nować i robię więcej błędów. Podob­nie z rozpoz­nawaniem nagranych dźwięków otoczenia. A może to bufor mi się przepełnia?

Dzisiaj była próba rozu­mienia ze słuchu prostego tek­stu. To dla mnie za trudne. Kiedy już wiem, jaki jest kon­tekst, to po wielokrot­nych powtórzeni­ach i próbach jestem w stanie wyła­pać jakieś poje­dyncze słowa. Męczące, w podobny sposób, jak męcząca jest gim­nastyka nieuży­wanych mięśni. Rada na to jest chyba tylko jedna: jak najwięcej słuchać. Dostałam trochę mate­ri­ału na kase­tach i będę próbowała prze­grać go do jakiejś strawnej postaci, prze­cież nie będę nosiła sied­miu kaset i walkmana.

Przes­tałam już pisać o każdym nowym dźwięku, który słyszę. To dlat­ego, że od dawna, co najm­niej od ostat­niego pro­gramowa­nia, nowe dźwięki w implan­cie przes­tały być sen­sacją. Wręcz prze­ci­wnie ;-) Słyszę teraz wszys­tko to, co zawsze słysza­łam w apara­cie, plus oczy­wiś­cie całą gamę dźwięków wyso­kich, przedtem niesłyszal­nych. Bywa, że przeszkadzają.
No ale cały czas uczę się te dźwięki rozpoz­nawać i wyko­rzysty­wać. Właśnie sobie uświadomiłam, na przykład, że zawsze miałam pewien prob­lem z drzwiami otwier­anymi na kod, z taką płaską klaw­iaturą. Nie bardzo rozu­mi­ałam, jak ludzie to robią, że wstukują te kody tak szy­bko i drzwi im się otwier­ają za pier­wszym razem. Ja musi­ałam to robić powoli i dokład­nie, a i tak nie zawsze dzi­ałało od razu. Myślałam, że może brak mi zręczności w pal­cach. A teraz wyraźnie słyszę dźwięk przy każdym praw­idłowym naciśnię­ciu klaw­isza, słyszę też, kiedy już można otworzyć drzwi. To pomaga. Dro­bi­azg, ale cieszy.

Posted in po polsku | 1 Comment

Nagła myśl

Tak mi nagle przyszło do głowy, zupełnie niespodziewanie… Teraz mam jakoś tam ustaw­iony pro­gram, a jeszcze dwa miesiące temu w starym pro­ce­sorze po roku ustaw­ień i przyzwycza­ja­nia się wszys­tko miałem dopra­cow­ane niemal do per­fekcji. Nic, tylko się uczyć słuchać. Podobał mi się tamten pro­gram. Ciche dźwięki były wyraźne i rozpoz­nawalne, ale nie zagłuszały głośniejszych. Te głośniejsze nie traciły szczegółowości i nie bolała mnie od nich głowa.

Teraz zro­biło się trochę na opak. I tak sobie pomyślałem, że może jestem częś­ciowo w sytu­acji osoby słyszącej, która nagle straciła słuch. Od momentu otrzy­ma­nia OPUSa napotkałem wiele sytu­acji, w których bym oczeki­wał lep­szego słyszenia, słyszenia, do którego się przyzwycza­iłem. Jest to bardzo den­er­wu­jące. Oczy­wiś­cie nie mogę tego porówny­wać z utratą nor­mal­nego, nat­u­ral­nego słuchu. W końcu zacznę słyszeć tak, jak słysza­łem wcześniej, a może nawet lepiej.

Tak poza tym cieszę się, że wró­ciłem do pro­gramu czwartego. Zaraz po jego włącze­niu wyła­pałem ze słuchu kilka wypowiedzi, czego nie mogłem za nic zro­bić w pro­gramie pier­wszym. Za tydzień sprawdzę drugi i się zde­cy­duję, którego uży­wać do sierpnia.

Posted in bartosz, po polsku | 4 Comments

Za cicho, za głośno — tak źle, tak niedobrze

Przy okazji popraw­ia­nia ustaw­ienia dano mi trzy różne pro­gramy. Jeden zostaw­iono — był to mój pier­wszy pro­gram w OPUSie, na który narzekałem, że jest zbyt cichy. Pozostałe trzy to chyba ten sam pro­gram z paroma różni­cami, głównie innymi min­i­mal­nymi progami i czułością.

U mnie był ten prob­lem, że w TEMPO+ zawsze ustaw­iałem czułość pro­ce­sora na 100%, co ponoć nie jest zale­cane. Ale w tym pro­ce­sorze nie słysza­łem różnicy między czułoś­cią ustaw­ianą na 100%, 75%, 50%, itd. Było ją sły­chać dopiero przy naprawdę niskiej wartości — koło 10 — 25%, kiedy to wszys­tko nagle cichło. Z czułoś­cią ustaw­ioną “po swo­jemu” słysza­łem wszys­tko, co się dzi­ało w otoczeniu.

W Kaje­tanach w OPUSie najpierw mi ustaw­iono stan­dar­d­ową czułość 50%. Po powro­cie do domu stwierdz­iłem, że wszędzie jest jakoś tak dzi­wnie cicho, ani kom­put­era nie sły­chać, ani lodówki i dzieci z pod­wórka. Myślałem, że to kwes­tia pro­gramu, ale po pod­niesie­niu czułości do 100% znów było nor­mal­nie. Kom­puter, lodówka i dzieci z pod­wórka znów się pojawiły.

Inżynier, u którego byłem na poprawce twierdził, że oso­biś­cie ma opory przed ustaw­ian­iem czułości na 100% i w związku z tym ustawi mi inaczej pro­ce­sor. Dostałem trzy wari­anty tego samego pro­gramu. Nie wiem dokład­nie, na czym to polega, ale tam, gdzie czułość jest więk­sza, progi były niższe, tzn. mniejsze wzmoc­nie­nie nis­kich dźwięków, czy jakoś tak, a tam, gdzie czułość jest mniejsza, były wyższe.

Najpierw wypróbowywałem pro­gram czwarty, który był sto­sunkowo naj­ci­ch­szy ze wszys­t­kich (prócz wyjś­ciowego, pier­wot­nego pro­gramu). Było w zasadzie dobrze. Potem się prze­si­adłem na pro­gram pier­wszy, który był znacznie głośniejszy w tym sen­sie, że ciche dźwięki są dużo bardziej słyszalne. W ciągu kilku dni zdążyłem się przekonać, że nie odpowiada mi on. Każdy cichy sze­lest zagłuszał mi nor­malną roz­mowę. Głośne dźwięki w sumie bywały też nieprzy­jemne. Na samym początku noszenia implantu nie było dla mnie za głośnych dźwięków — ale teraz już zaczęły się one pojaw­iać. Wró­ciłem dziś do tego czwartego pro­gramu — podoba mi się on. Został mi do wypróbowa­nia jeszcze pro­gram drugi.

Na razie nastąpił dość istotny spadek mojego rozu­mienia ludzi. Będę znów prze­chodzić długi pro­ces ustaw­ia­nia pro­ce­sora zanim trafię na pro­gram, w którym będę najlepiej słyszał. Pro­ce­sor dalej mi pomaga słyszeć, ale jeszcze nie w tym stop­niu, co tamten.

W sumie szkoda, że zrozu­mie­nie nie idzie w parze ze wzmoc­nie­niem. Miło by było słyszeć bzy­cze­nie komara :-)

Posted in bartosz, po polsku | 3 Comments

ADRO, pierwsze podejście

Byłam w Kaje­tanach na kon­sul­tacji i ćwiczeni­ach z logope­dami. Trochę zgaduję zda­nia, jeśli znam kon­tekst (np. zda­nia doty­czące oglą­da­nia telewizji). Spółgłoski marnie, samogłoski troszeczkę lep­iej. Kobiece głosy są wyraźniejsze — dopiero teraz sobie to uświadomiłam, po tym, jak pani L. mnie o to spy­tała. To pewnie dlat­ego, że lep­iej słyszę dźwięki wysokie niż niskie. Audio­gram w wol­nym polu zaczyna mi się od 40 dB, a kończy ostrym pode­jś­ciem do 10 dB. Słyszę więcej niż miesiąc temu, cho­ciaż odczuwane przeze mnie różnice są więk­sze, niż by na to wskazy­wał audio­gram. Kole­jne pro­gramowanie przewidziane jest za miesiąc i wtedy pewnie się znów wszys­tko zmieni. Chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żeby “pod­krę­cić” niskie dźwięki. Ale nie spieszę się, bo na razie cią­gle przyzwycza­jam się do tego, co już słyszę.

A zaraz potem, w kole­jce powrot­nej do Warszawy, pier­wsza próba pro­gramu z włąc­zonym sys­te­mem ADRO (sys­tem ułatwia­jący słysze­nie mowy w hałasie). Hałas w kole­jce, na dworcu, w cen­trum hand­lowym zupełnie zmienia barwę. Mam wraże­nie, jak­bym znów słyszała w miarę podob­nie z dwóch stron — może w apara­cie (to Widex P38) mam podobny sys­tem fil­trowa­nia dźwięków? Nie spodziewałam się tak dużych różnic między pro­gramem bez dodatkowych fil­trów, a takim samym podobno pro­gramem z ADRO. Wiec­zorem pizza — ciekawe, jak będę słyszeć roz­mowy przy stole. Przy poprzed­nim pro­gramie w hałasie mowa zle­wała mi się z pozostałymi dźwiękami.

Zmi­ana pro­gramu, jak zawsze, jest męcząca, a na dodatek właśnie miałam dwie godziny inten­sy­wnych ćwiczeń słu­chowych. Muszę się napić kawy, bo na pizzy zasnę zami­ast się przysłuchiwać.

Pizza i po pizzy. Nie powiem, że rozu­miem wszys­tko, co mówią, ale mam wraże­nie, że ten cały sys­tem ADRO jed­nak robi różnicę, jestem w stanie wyłapy­wać ślad głosów w hałasie. Nie bardzo wiemy, co to jest, ale chyba dzi­ała ;-) Ale to na razie tylko pier­wsze wrażenie.

Posted in po polsku | 1 Comment

Różnice

Na razie nie będę porówny­wać słyszenia w OPUS2 i TEMPO+, gdyż aktu­al­nie pro­gram mam zupełnie inny, niż w tam­tym pro­ce­sorze. Inaczej słyszę, a nie wiem, czy te różnice wynikają z innego dzi­ała­nia nowego pro­ce­sora, czy po prostu innego pro­gramu. Ale wiem na pewno parę rzeczy. Tylko jedna jest związana ze słysze­niem. No, może dwie.

Ta pier­wsza to niskie dźwięki. Pisałem już wcześniej, że słysza­łem je trochę płasko i mało wyraz­iś­cie, jakby nie były dźwiękami. Potem, już będąc w nowym pro­ce­sorze, napisałem, że są one słyszalne dużo lep­iej, niż wcześniej, są ładne i bar­wne. W tej chwili noszę tylko pro­ce­sor — tak dla testów. Z aparatu tym­cza­sowo zrezyg­nowałem, by sprawdzić, jak będę się komunikować.

No i w zasadzie to nie muszę w ogóle nosić aparatu, by rozu­mieć ludzi. Powiem więcej — mam wraże­nie, że zaczyna mi on przeszkadzać. Założyłem go jed­nego wiec­zoru, by sprawdzić, jak będzie. Pogłos, echo, mało wyraziste, choć bar­wne dźwięki. Nie odpowiadały one w ogóle temu, co słysza­łem po stronie implan­towanej. Głośność inna, dźwięki inne. Na zaję­cia z języka hisz­pańskiego poszedłem dwa razy w samym pro­ce­sorze. Spodziewałem się więk­szych prob­lemów w komu­nikacji, ale… nie było takich! Kilka kon­wer­sacji z nativem o ład­nej pogodzie i o tym, co robiłem w zeszłym tygod­niu przekon­ały mnie, że w samym implan­cie jest po prostu czyst­szy dźwięk.

Nie to, że chcę przekony­wać do zde­j­mowa­nia aparatu, bo nie chcę. Aparat warto nosić, ale wcale nie dlat­ego, że wiele wnosi on do słyszenia. U mnie już nie wnosi. Chodzi tylko o wyko­rzysty­wanie resztek, które się jeszcze ma, by nie zniknęły.

Druga rzecz wiąże się z cewką i jej wpły­wem na słysze­nie. W starym pro­ce­sorze codzi­en­nie się męczyłem z jej ułoże­niem tak, aby włosy nie przeszkadzały i nie układały się pod nią (mam dłuższe i krę­cone włosy). Jakiekol­wiek pasmo włosów, które się znalazło pod nią, lekkie prze­sunię­cie, powodowało, że słysza­łem gorzej, sła­biej. Dźwięki były cich­sze, a gdy przy­ciskałem cewkę do cza­szki, słysza­łem lep­iej. Bardzo mnie to den­er­wowało, bo oczy­wistym jest, że wolałem słyszeć lep­iej, niż gorzej. Pytałem się zna­jomych implan­towanych, czy również tak mają, ale nikt nie miał podob­nego problemu.

Po zmi­anie pro­ce­sora się okazało, że prob­lem zniknął. Zawsze słyszę tak samo — do pewnego momentu, kiedy cewka zna­j­duje się za daleko i przes­taje już prze­wodzić. Nie ma zmian w słysze­niu, nie muszę się męczyć z układaniem cewki pod włosami, by dobrze słyszeć. Mała rzecz, a jak cieszy!

Tak już zupełnie na mar­gin­e­sie — TEMPO+ i OPUS1, który ma podobną do niego budowę, są wygod­niejsze w nosze­niu od OPUS2. Przy­na­jm­niej u mnie. Mój pro­ce­sor zawadza mi o jakąś chrząstkę w uchu i go po prostu czuję. Nie zawsze, ale np. gdy schodzę szy­bko po schodach, pod­skoczę, czuję, jak coś mi się wbija lekko w małżow­inę. Muszę wtedy poprawić pro­ce­sor. W poprzed­nim nigdy mi nic nie przeszkadzało. Nosiło się go bezprob­le­mowo — nie spadał, nie uwierał, nic nie bolało. Teraz też jest w zasadzie OK, choć tylko cza­sem trochę uwiera.

Ale to naprawdę było na mar­gin­e­sie, wszak są rzeczy znacznie ważniejsze ;-)

Posted in bartosz, po polsku | 2 Comments

To głośniej czy ciszej?

W Kaje­tanach poprosiłem o podgłośnie­nie śred­nich częs­totli­wości. Pod­nie­siono mi je, co spraw­iło, że ogól­nie całość stała się dużo głośniejsza. Nie wiem, ale mam wraże­nie teraz, że będzie podob­nie, jak w tej sytu­acji sprzed kilku miesięcy, gdy za głośno mi ustaw­iono pro­gram, co wykazało badanie psy­choakusty­czne. Chwilę mi zajmie przyzwycza­je­nie się do tego pro­gramu. Mimo, że głośny, nie jest jakoś bardzo uciążliwy, dalej jestem w stanie się dogadać przez tele­fon. Zde­cy­dowal­iśmy też prz­erzu­cić się zupełnie na jedną strate­gię kodowa­nia — FSP, która mi daje więcej, niż HD CIS. W tej pier­wszej lep­iej słyszę niskie dźwięki, reszta pasma jest taka sama.

Ponieważ miałem więcej czasu, zapros­zono mnie na badanie obiek­ty­wne — telemetrię imped­an­cyjną. W skró­cie jest to pomiar odpowiedzi nerwu słu­chowego na podany bodziec. Pozwala on lep­iej ustawić progi i mapę w pro­ce­sorze. W implan­tach innych firm takie rozwiązanie ponoć jest od dawna, tu zostało wprowad­zone dopiero niedawno. Polega to na przy­czepi­e­niu cewki do implantu i… czeka­niu. Kom­puter podaje bodźce, a my albo słyszymy, albo nie, ale nie musimy wskazy­wać głośności, ani wrzu­cać klocków do pudełka, nic z tych rzeczy ;-) Wynik pomi­arów jest obra­zowany wykresami.

Gen­er­al­nie wyniki bada­nia są od razu, ale są to wyniki w postaci surowej, dopiero do opra­cow­a­nia. W Kaje­tanach sko­rzys­tają z nich przy pro­gramowa­niu pro­ce­sora dopiero przy następ­nym ustaw­ie­niu. To się nazywa Audi­tory Nerve Response Teleme­try (ART), gdyby ktoś chciał poszukać sobie w sieci.

Pan, z którym roz­maw­iałem, a który przeprowadzał badanie, stwierdził, że mam bardzo dobre wyniki i w związku z tym należałoby o jakieś 30% obniżyć wartości progów (czyli chyba przy­ciszyć?). A ja dopiero co tam pojechałem, by coś podgłośnić! Zobaczymy, na razie będę wypróbowywać aktu­alne ustaw­ie­nie — dopiero w sierp­niu się przekonam, czy pro­gram na pod­stawie obiek­ty­wnego bada­nia będzie fak­ty­cznie lepszy.

Posted in bartosz, po polsku | 3 Comments

The world is a noisy place

There is nobody home. What is this strange sound?

Ah. It is me scratch­ing my own back.

I some­times feel like I hear every­thing in my envi­ron­ment. Pity that I can’t inter­pret most of it yet.

Posted in English | 5 Comments

Trzy miesiące po podłączeniu

Kiedy chcę się dowiedzieć, jak brzmi jakieś słowo, nie mogę go widzieć. To znaczy: nie mogę patrzeć na usta osoby, która mówi. Mózg mi się wtedy przełącza na anal­izę wzrokową i koniec.

Mam zestaw zdań do odsłuchi­wa­nia. Wczo­raj dla uroz­maice­nia najpierw słuchałam, a potem sprawdza­łam, co to. Na razie mało jestem w stanie zgad­nąć. W końcu się nauczę tych zdań na pamięć i w ten sposób będę zgady­wać, przy­dałoby się więcej mate­ri­ału… Ale do rzeczy: przy tym ćwicze­niu przyszło mi do głowy, że uczę się całkiem obcego języka. Mimo że moim pier­wszym językiem był pol­ski. Ale tak to właśnie wygląda przy nauce: najpierw słyszysz albo czy­tasz jakieś zdanie, a dopiero potem mówią ci, co ono znaczy.

Logopedy!

Posted in po polsku | 7 Comments

Noszenie i programowanie

Wiec­zo­rami jest na tyle cicho, że po prostu zde­j­muję aparat słu­chowy. Do niczego się nie przy­daje, tylko zatyka ucho. Nie, żeby mi to przeszkadzało, w końcu przez 20 lat sie do tego już przyzwycza­iłem. Ale mimo wszys­tko nosze­nie pro­ce­sora jest po prostu wygod­niejsze, niż nosze­nie aparatu słu­chowego. Przy cichym otocze­niu aparat właś­ci­wie nic mi nie daje. Nic w nim nie słyszę, więc po co go mam nosić?

Parę razy spotkałem się z opini­ami implan­towanych osób, że w apara­cie tylko słyszą, że coś się dzieje, że ktoś mówi, że coś stuka i tyle. Całą infor­ma­cję słu­chową przekazuje im implant. Długo nie mogłem zrozu­mieć tego punktu widzenia, mi w końcu aparat dużo dawał, a przy­na­jm­niej tak myślałem. Ale jed­nak jest spora różnica między słuchaniem tego, co ktoś mówi bezpośred­nio do mnie, w apara­cie, a słysze­niem, jak ktoś sobie myje zęby w łazience, odkręca wodę w kuchni, schodzi po schodach, itd. itp. Wszys­tko zostało z naw­iązką zastą­pi­one przez implant.

Trzy­mam się tego aparatu i trzy­mam, bo mam świado­mość tego, że uży­wa­jąc go dbam o swój nerw słu­chowy. Może kiedyś wymyślą coś lep­szego, niż jest teraz, a żeby z tego sko­rzys­tać, potrzebne będzie czynne ucho? Wolę nie odpuszczać i nie rezyg­nować z aparatu tylko dlat­ego, że tak mi wygodniej.

Przyzwycza­iłem się już trochę do obec­nego pro­gramu, ale jestem umówiony na poprawkę 15 czer­wca. Chcę sobie nieco podgłośnić śred­nie częs­totli­wości, resztę chyba zostawię w spokoju, aż do sierp­nia, kiedy mam stan­dar­d­ową wiz­ytę. Najlepiej by było, jakby mi zro­bili badanie psy­choakusty­czne. Wydaje mi się, że jest to dość dobry miernik słyszal­ności poszczegól­nych częs­totli­wości w implan­cie i powinno się według tego ustaw­iać pro­ce­sor. Gdy jakoś po pół roku od zapro­te­zowa­nia zach­ci­ało mi się ustawić pro­gram tak, jak ja chcę, następne badanie psy­choakusty­czne wykazało duże odchyle­nia od normy, więc według niego sko­ry­gowano pro­gram. Po pewnym cza­sie zauważyłem, że takie popraw­ione ustaw­ie­nie daje mi więcej korzyści, niż stare.

Posted in bartosz, po polsku | Leave a comment

Słuchanie

Mam takie słuchawki spec­jal­nie do aparatów słu­chowych: zami­ast głośniczków mają cewki induk­cyjne. Wystar­czy przełączyć aparat na T. Rzecz jasna, nadają się też do uży­wa­nia z implantem, o ile tylko pro­ce­sor ma wbu­dowaną cewkę. Mój ma. Uży­wam ich teraz do przesłuchi­wa­nia swoich mate­ri­ałów do ćwiczeń. Niestety, po jakimś cza­sie uszy odpadają, bo słuchawki się zakłada na uszy tak jak nor­malne, przy­ciska­jąc aparat czy pro­ce­sor do ciała. A ja mam tam jeszcze oku­lary. Więc jak mnie uszy rozbolą, rezygnuję ze słucha­nia w stereo i podłączam pro­ce­sor do kom­put­era czy odt­warza­cza bezpośred­nio, kabelkiem audio. Mam wraże­nie, że po aktywacji w pro­ce­sorze urządzenia zewnętrznego mikro­fon jest wyciszany — nie wyłączany, ale dźwięków z otoczenia dochodzi jakoś mniej. Czy jakiś użytkownik Free­doma to czyta i mógłby potwierdzić? I czy to nor­malne, że z tym kabelkiem trzeba bardzo pod­krę­cać głośność na odtwarzaczu?

A te słuchawki to dostałam lata temu do testów od pewnego pana, który chciał zająć się pro­dukcją w Polsce tego rodzaju sprzętu ułatwia­jącego życie osobom niedosłyszą­cym: budziki wibra­cyjne, sys­temy FM, pętle induk­cyjne, słuchawki. To wszys­tko można było kupić, w Polsce czy za granicą, ale ceny bywały zaporowe. Niestety straciłam z nim kon­takt i nie wiem, czy pomysł doczekał się real­iza­cji. Google nic nie zeznaje.

Posted in po polsku | Leave a comment

Fanty

Trochę mi się dźwięki rozsy­pały z powodu zmi­any ustaw­ień. Niek­tóre wciąż rozpoz­naję, z innymi mam prob­lem i trudno jest mi się do nich przyzwyczaić. Tak jakby wró­ciłem do początku. Muszę ponownie prze­r­o­bić swoją por­cję inten­sy­wnych ćwiczeń słu­chowych. Na samym początku codzi­en­nie słuchałem radia, muzyki, co tydzień chodz­iłem do logopedy i ćwiczyłem z mamą. W końcu mi się to znudz­iło — w marcu, przed kole­jnym pro­gramowaniem. Po pro­gramowa­niu słysza­łem lep­iej, ale rozu­mi­ałem gorzej, ale już mi się tak nie chci­ało jakoś ćwiczyć. Owszem, przyzwycza­iłem się w końcu do nowego pro­gramu, ale zajęło mi to nieco więcej czasu.

Wcześniej chci­ałem jak najczęś­ciej mieć pro­gramowanie pro­ce­sora, by wciąż pod­krę­cać para­me­try sty­mu­lacji, by słyszeć więcej i więcej. Ale po roku osiąga się pewien taki pułap, gdzie nic więcej już nie trzeba. Trzeba się tylko nauczyć wyko­rzysty­wać to, co się ma. Ja w dużej części się nauczyłem i dużo korzys­tałem — dzięki temu, że moje słysze­nie było sta­bilne. Teraz już wcale nie chcę mieć ustaw­ień co miesiąc, czy co dwa miesiące, ani nawet co pół roku. W poprzed­nim pro­ce­sorze już już dochodz­iłem do momentu, gdy nic więcej nie trzeba będzie robić — i byłem z tego zadowolony.

Po zmi­anie pro­ce­sora widzę (słyszę?), że trzeba będzie jeszcze go przepro­gramować. Czeka mnie kole­jne pół roku albo nawet rok dopieszcza­nia ustaw­ień i przyzwycza­ja­nia się. Muszę wró­cić do swoich ćwiczeń, inaczej nie mogę liczyć na to, że będzie lep­iej, niż wcześniej. Jasne, dźwięki są lep­sze, ale to nie oznacza, że tylko dlat­ego będę lep­iej je interpretować.

Już jakiś czas mam OPUS2. Muszę powiedzieć, że, choć dźwięki są lep­sze, to nie mam jeszcze dobrych korzyści z niego. A na tym mi zaczęło właśnie najbardziej zależeć, a nie, jak wcześniej, na dźwiękach… Przy przepisy­wa­niu mapy ustaw­ień ze starego do nowego pro­ce­sora straciłem w dużej części zdol­ność rozróż­ni­a­nia niek­tórych samogłosek, za to przy­była mi zdol­ność rozróż­ni­a­nia D i B, oraz być może N i M. To wszys­tko to oczy­wiś­cie kwes­tia pro­gramowa­nia, ale ile czasu jeszcze będzie musi­ało minąć, zanim będę zadowolony?

W cza­sie ćwiczeń z logopedą komen­tu­jemy sobie różne ciekawe rzeczy, które nam wychodzą. Na przykład z powodu dużego niedosłuchu “myślimy” literowo, nie dźwiękowo. Tzn. na przykład słowo “mama” fone­ty­czne jest takie same, jak literowe. Ale już taki “ćwik” z dźwięcznym Ć to już dźwig. Gdy słucham i słyszę na końcu K, to w ogóle nie przy­chodzi mi do głowy, że to może być ubezdźwięcznione g i w związku z tym nie rozpoz­naję tego słowa. Teraz to jest już mniejszy prob­lem, powoli się tego wyuczam, ale pamię­tam, że na początku naprawdę mnie zdu­miewało to, że niek­tóre wyrazy brzmią zupełnie inaczej, niż się piszą. Albo na przykład takie słówko jak ląd: sły­chać coś w rodzaju “lont”. Nie dość, że zami­ast Ą sły­chać ON, to jeszcze zami­ast D mamy T.

I co taki implan­towany ma z tym fan­tem zrobić? ;-)

Posted in bartosz, po polsku | 2 Comments

11 weeks

I have turned on my cur­rent pro­gramme a week before it was planned. Here goes the story.

Two months after the switch on I real­ized that I don’t have ver­tigo. It was gone. The visit to the implan­ta­tion cen­tre was due in short time, so I asked for repro­gram­ming to make the low sounds louder. I got an inter­me­di­ate pro­gramme, which was sup­posed to last me 2–3 weeks, and another one for longer (plus ADRO to try after 3–4 weeks of using the lat­ter pro­gramme). I thought that I would have more time with one pro­gramme to get used to. No way. After a week, I went to the per­for­mance of Yam­ato. Japan drum­mers. They are great. I rec­om­mend the show. And I can hear the drums very well… with the hear­ing aid. With my CI only I could still rec­og­nize the rhytm, but it was just not the same. The low sounds sucked. So I turned on the next pro­gramme, two weeks ahead of sched­ule. The drums were much bet­ter after that. I hadn’t got tin­ni­tus after this and I hadn’t felt like I had been hit on the head with a big, big sponge, like it had been at the beginning.

I lis­ten to the low sounds for almost two weeks now. It is hard some­times. The new coworker in my room is so loud. No, he is not mis­be­hav­ing. I just hear every sound his chair makes, not to men­tion the key­board and every­thing else. The chair is pretty loud. For a few days I could not con­cen­trate on any­thing. I think I am get­ting used to it, though. But I see that the silent places are rare in this world. I won­der how will my audio­gram look the next time.

I am try­ing to do some train­ing by myself. I lis­ten to music and to an audio­book. I got a CD with the “sounds of envi­ron­ment” and another with some recorded exer­cises. In short, there are the pairs of phrases dif­fer­ing only by one sound, for exam­ple t/d. I just lis­ten to it and read the list.

I went to the speech ther­a­pist today for hear­ing exer­cises. The ses­sion lasted an hour and I felt like my brain was being kneaded. Lis­ten­ing, in pas­sive mode, is some­thing else. When I have to actu­ally guess what I hear, some unused and rusty parts of my brain are forced to work. It can be exhaust­ing. The results were not so bad as I had expected, but I have a long way to go.

Posted in English | Leave a comment

11 tygodni

A z aktu­al­nym pro­gramem to było tak.
Po niecałych dwóch miesią­cach noszenia pro­ce­sora nagle uświadomiłam sobie, że nie mam zawrotów głowy. Poszły sobie. Już o tym zresztą pisałam. Zbliżała się wiz­yta w Kaje­tanach, więc poprosiłam o kole­jne pro­gramowanie i pod­kręce­nie nis­kich dźwięków. Dostałam pro­gram pośredni na dwa-trzy tygod­nie i taki na dłużej (plus opcja ADRO, do wypróbowa­nia po trzech-czterech tygod­ni­ach uży­wa­nia ostat­niego pro­gramu). Myślałam, że może będę miała wresz­cie więcej czasu bez zmian pro­gramu, żeby się przyzwyczaić. A skąd. Po tygod­niu od tego ustaw­ia­nia poszłam na kon­cert Yam­ato. Japończycy walący w bębny. Jak się jeszcze kiedyś pojawią w Polsce, to pole­cam. Show jest niesamow­ity. No i co jak co, ale bębny to dobrze sły­chać. No właśnie. Słysza­łam je świet­nie przez aparat na prawym uchu. A przez lewe to tak śred­nio, znaczy rytm dawało się nadal rozpoz­nać, ale te niskie dźwięki cią­gle jakieś nie takie. No to w połowie pier­wszej części kon­certu przełączyłam na ten pro­gram ze wzmoc­nionymi niskimi dźwiękami. Co tam, że miałam go włączyć dopiero za tydzień-dwa. I rzeczy­wiś­cie, zaczęłam te bębny słyszeć lep­iej. I nawet nie miałam po tym szumów w głowie, ani nie czułam się, jakby mnie wal­nęło takie wielkie pudło, jak to na początku bywało. No i tak już od pół­tora tygod­nia słucham tych nis­kich dźwięków. Chwil­ami to bywa nawet ciężkie do wytrzy­ma­nia. W tym samym cza­sie do mojego pokoju w pracy doszedł nowy człowiek. Nie żeby robił jakiś spec­jalny hałas, ale ja słyszę każdy ruch krzesła, i to dosyć głośno. Przez pier­wsze parę dni ciężko mi było się skupić, ale chyba się już przyzwycza­jam. Ale jed­nak okazuje się, że ciche miejsca wys­tępują znacznie rzadziej, niż mi się zdawało. O ile w ogóle są. Ciekawe, co mi wyjdzie tym razem na audio­gramie w wol­nym polu. Będę w Kaje­tanach w przyszłym tygod­niu, może się dowiem.

Przez jakieś trzy tygod­nie nie miałam ćwiczeń słu­chowych z mamą, z powodów od nas nieza­leżnych. Starałam się ćwiczyć trochę sama, słuchać muzyki, książki w audio. Dostałam właśnie (dzięki!) mate­ri­ały, które mi bardzo pomogą, nagrane dźwięki otoczenia i nagrane ćwiczenia na słuch fone­maty­czny. W skró­cie są to pary zdań, różnią­cych się poje­dynczymi słowami. Te słowa wys­tępują w parach typu Tomek-domek i inne takie kom­bi­nacje na podobne głoski. Na razie sobie tego po prostu słucham czy­ta­jąc, nie bardzo mam zresztą inną możliwość.

No a dzisiaj byłam u logope­dki. Po godzinie ćwiczeń (które dzisiaj, jako że to było pier­wsze nasze spotkanie, miały charak­ter diag­nos­ty­czny) czułam się tak, jakby mi ktoś wziął mózg i poug­ni­atał. I chyba o to chodzi. Bierne słuchanie to jed­nak co innego. A to było zmuszanie do pracy tego zmysłu, który przez lata zdążył nieco zardzewieć i się rozleni­wić. Pomysł jest bardzo prosty: słuchanie i zgady­wanie, co to za dźwięk (otrzepu­jący się z wody pies czy dziecko baw­iące się wężem ogrodowym?) albo co to za głoska (Kasia czy kasza?). I to potrafi mnie porząd­nie zmęczyć. Właś­ci­wie nie poszło tak źle, jak myślałam. Ale bardzo długa droga przede mną. Niek­tóre samogłoski rozpoz­naję, niek­tóre mi się mylą (e/o, y/u). A spółgłoski to w ogóle dłuższy temat.
Logope­dka ma już doświad­cze­nie w pracy z dorosłą osobą zaim­plan­towaną, i całkiem niezłe efekty ;-)

Posted in po polsku | 2 Comments

Porównanie?

W sumie trudno mi porówny­wać słysze­nie w TEMPO+ i OPUS2 z tego względu, że pro­gram w tym drugim jest jeszcze daleki od doskon­ałości. Został przepisany z pier­wszego pro­ce­sora “na oko”, a i tak musi­ałem się poskarżyć na to, że wysokie dźwięki są bardzo ciche, albo ich w ogóle nie sły­chać. W gabinecie wydawało mi się, że wszys­tko zostało popraw­ione, z inżynierem mogłem bez prob­lemu się dogadać. Ale po powro­cie do domu zori­en­towałem się, że śred­nie częs­totli­wości też wyma­gają poprawki. Miaucze­nie kota, nor­mal­nie dobrze słyszane, jest teraz cienkim piskiem, głos mamy sły­chać jak przez szybę. Wysokie dźwięki są w zasadzie takie, jak wcześniej, choć też są może trochę cichsze.

Naj­fa­jniejsze są niskie dźwięki. Wcześniej pisałem, że są bezbar­wne, takie bez polotu. Sły­chać je, ale było to słysze­nie bardziej na zasadzie czu­cia. Czuć było, że jest niski dźwięk, jak jest głośny, itd. A teraz go po prostu… sły­chać! Ma swoją barwę, natęże­nie i jest jak wszys­tkie inne dźwięki. Właś­ci­wie to teraz, z powodu kiep­skiego pro­gramu, jest chyba najlepiej słyszany przeze mnie. To oczy­wiś­cie wpływa na odbiór mowy. Najwięcej zmian było w słysze­niu męs­kich głosów. Są czyst­sze, wyrazist­sze i lep­iej brzmiące.

Pamię­tam, że wcześniej, w cza­sie słucha­nia muzyki głośno, miałem nieod­parte wraże­nie, że w apara­cie jed­nak słyszę więcej, niż w implan­cie. Wszys­tko, co było głośniejsze i było słyszane w aparat­ach, spraw­iało wraże­nie, jakby było ledwo słyszalne przez implant. Teraz to się zupełnie zmieniło. Gdy włączę sobie jakąś muzykę, więcej słyszę właśnie po stronie implan­towanej. Myślę, że to kwes­tia właśnie tych nis­kich dźwięków. Poza tym sama muzyka po prostu lep­iej brzmi.

Ale to w sumie nic dzi­wnego. Od roku 1997, kiedy wymyślili TEMPO+, do dziś musieli coś lep­szego wymyśleć ;-)

Posted in bartosz, po polsku | 8 Comments

A jednak…

Wygląda na to, że pomimo złego pro­gramu, nowy pro­ce­sor odwala świetną robotę. Właśnie przeprowadz­iłem 15-minutową roz­mowę przez tele­fon z tatą — i ani razu nie prosiłem o powtórze­nie! Nor­malna, swo­bodna, spon­tan­iczna kon­wer­sacja przepla­tana niespodziewanymi dygres­jami. Coś niesamowitego! Jeśli tak dalej będzie szło, to może już niedługo zacznę roz­maw­iać z obcymi przez telefon?

Gdy decy­dowałem się na implant, moim głównym celem było właśnie coś takiego. Miałem jed­nak świado­mość tego, że nie słyszę od urodzenia i być może tego nie osiągnę, bo jest to bardzo trudne. Po roku w starym pro­ce­sorze zbliżyłem się nieco do swo­jego celu, mogłem się dogadać z rodz­iną, ale nie oby­wało się bez próśb typu napisanie SMSa z infor­ma­cją, o co chodzi, bo nic nie rozu­miem. I tak mi dawało dużą satys­fakcję to, że w ogóle rozmawiam.

Ale to, co teraz się dzieje, to jest już w ogóle niesamowite. Cztery dni w nowym pro­ce­sorze i wzrost rozu­mienia (na wstęp­nym pro­gramie!) przez tele­fon o 100%! Oby tak dalej! ;-)

Posted in bartosz, po polsku | 9 Comments

Lepiej czy nie lepiej?

Właśnie wró­ciłem z Kaje­tan z nowym pro­ce­sorem mowy. Słyszę inaczej, ale nie wiem, czy lep­iej, czy gorzej. Po prostu inaczej. I nie wiem, czy jest to spowodowane innym pro­gramem, czy innym dzi­ałaniem procesora.

W cza­sie ustaw­ia­nia trzeba było pro­gram popraw­iać, bo słysza­łem za cicho, za mało było wyso­kich dźwięków i nie czułem się kom­for­towo. Gdy stwierdz­iłem, że już dobrze słyszę, wgrano mi 4 różne wer­sje tego progamu z różnymi strate­giami kodowa­nia mowy. Miałem sobie porów­nać, w czym słyszę lepiej.

Już wraca­jąc do domu zauważyłem różnicę. Sil­nik samo­chodu brzmiał inaczej. Nie jed­nos­ta­jnie, ale raz głośniej, raz ciszej, z warkotem. Po powro­cie sprawdz­iłem sobie, jak brzmią różne rzeczy. Niskie i śred­nie częs­totli­wości sły­chać znacznie lep­iej. Są bar­wniejsze, nie tak płaskie, jak wcześniej. Są bardziej zbliżone do słyszenia w apara­cie, albo też, jak kto woli, do “nat­u­ral­nego słyszenia” ;)

Za to wysokie dźwięki znacznie jed­nak przy­ci­chły. Swo­jego kota słyszę dość słabo w porów­na­niu do poprzed­niego pro­ce­sora, brzdęk kluczy również. Cza­sem jed­nak wydaje mi się, że są one donośniejsze, również barwniejsze.

Gdy z kolei roz­maw­iałem z inżynierem, mowa brzmi­ała inaczej. Przede wszys­tkim spółgłoski były dobrze słyszalne — a to zawsze było moją bolączką. Wcześniej cza­sem nie usłysza­łem jakiejś spółgłoski i musi­ałem się domyślać, co tam było. Ale może to było tylko pier­wsze wrażenie.

Wcześniej w ogóle nie miałem zami­aru rezyg­nować z aparatu, który mi dawał właśnie tę barwę dźwięków. Teraz chyba zostanę wys­taw­iony na próbę. Zwłaszcza, że pier­wsze dni po ustaw­ie­niu nie dają jeszcze pełnego poczu­cia dźwięku, dobrego słyszenia. To przyjdzie dopiero za jakiś miesiąc, dwa. A wtedy, kto wie, może będę słyszał lep­iej, niż w ogóle sobie wyobrażałem i aparat zacznie mi tylko przeszkadzać?

EDIT: Pół godziny później, po wyko­na­niu kilku rozmów tele­fon­icznych, stwierdzam, że jest chyba jed­nak lep­iej. Głos ojca brzmi zupełnie inaczej, czyś­ciej i wyraźniej. On sam stwierdził, że mówię znów (!) wyraźniej. Zde­cy­dowanie niskie dźwięki sły­chać lep­iej, niż w tam­tym procesorze.

EDIT2: Po dwóch godz­i­nach puś­ciłem sobie muzykę. Szczęka mi dosłownie opadła. Po obu stronach słysza­łem niemal tak samo. Ta sama barwa dźwięku, te same tony, iden­ty­czna melo­dia. Wcześniej to, co słysza­łem w uchu implan­towanym znacznie różniło się od tego, co było w uchu apara­towanym. Ale nie chcę skła­mać, może to tylko kwes­tia nowego pro­gramu, choć coraz mniej chce mi się w to wierzyć.

Posted in bartosz, po polsku | 2 Comments

Life is going on

Due to some prob­lems in the fam­ily I am not much in the mood for blog­ging lately. For the same rea­sons, I am a bit behind with the train­ing exercises.

What is new?
I have a new pro­gramme. As far as I under­stand, this pro­gram­ming con­sisted of mak­ing the low sounds louder. I don’t have ver­tigo any­more when I hear them, so there is time to begin the train­ing in low sounds too. I like this pro­gramme. The rustling sounds don’t dom­i­nate speech so much any­more. I could see this dom­i­na­tion on the audio­gram made before the repro­gram­ming. In most fre­quen­cies, I could hear the sounds of 35–50 dB. Only at the end of the chart, by 6 kHz, I could hear 10 dB. This is how a nor­mal per­son hears. But I had heard only the very high sounds at this level. No won­der that every­thing had sounded so strange.

I am sure now that there is at least one per­son talk­ing to whom is eas­ier. We are speak­ing Ital­ian and I can hear dis­tinctly some con­so­nants exis­tence of which I have had to guess from lipread­ing before. It is hard to say if the com­mu­ni­ca­tion with other peo­ple is eas­ier, too. It is bet­ter when there is no noise around, then I can con­cen­trate on the sounds of speech. It is eas­ier when one doesn’t talk too loud. In a few weeks I will be try­ing the ADRO sys­tem. It is sup­posed to extract and rein­force speech in noisy envi­ron­ments. We don’t know how it works. The man­u­fac­turer does not give away the tech­ni­cal details eas­ily. But it doesn’t hurt to try the pro­gramme.
I hear some of the whis­per sounds now. I had no idea how it would sound.

The hear­ing aid still makes a dif­fer­ence, but I don’t feel espe­cially con­fused now if its bat­tery dies or I don’t wear it.

A week ago, along with the repro­gram­ming, I had the word recog­ni­tion test. We all know that not much can be expected at this stage. It was just to give it a try. I had expected, how­ever, that the num­ber recog­ni­tion would be bet­ter. There is a great dif­fer­ence between my mother read­ing the num­bers, and a male voice from a CD, and I didn’t have enough time between the num­bers to think about the answer.

Posted in English | Leave a comment

Życie swoim torem

Ostat­nio z powodu różnych kłopotów nie bardzo mam melodię na pisanie bloga, na szczęś­cie Bartek nadra­bia. Ze ćwiczeni­ami z tych samych powodów też jestem trochę do tyłu.

Krótko, co u mnie nowego sły­chać:
Od tygod­nia mam nowy pro­gram. Z tego co rozu­miem, pro­gramowanie to sprowadzało się do pod­kręce­nia nis­kich częs­totli­wości. Przes­tałam mieć zawroty głowy w reakcji na te dźwięki, więc najwyższy czas nauczyć się ich słuchać. Pro­gram mi się dosyć podoba. Sze­leszczące dźwięki mowy nie domin­ują już tak bardzo nad wszys­tkim. Ta dom­i­nacja była też widoczna na audio­gramie w wol­nym polu, zro­bionym tydzień temu, przed pro­gramowaniem. 35–50 dB w więk­szej części zakresu, a na samym końcu, przy częs­totli­wości 6 kHz — 10 dB. To są bardzo wysokie dźwięki, i okazuje się, że teraz słyszę je w grani­cach normy. Ale tylko te. Nic dzi­wnego, że wszys­tko brzmi­ało tak dziwnie.

Na pewno łatwiej mi teraz porozu­miewać się z jedną znaną mi osobą. Roz­maw­iamy po włosku, wyraźnie słyszę niek­tóre spółgłoski, których ist­nienia przedtem musi­ałam się domyślać z ruchu warg. Z pozostałymi ludźmi — trudno powiedzieć, cią­gle się przyzwycza­jam. Lep­iej, kiedy nie ma dużego hałasu naokoło, wtedy mogę się skupić na dźwiękach mowy. Łatwiej też jest, kiedy człowiek nie stara się mówić zbyt głośno. Za jakieś kilka tygodni będę wypróbowywać sys­tem ADRO — podobno ułatwia on słuchanie mowy w hałasie. Nie bardzo wiadomo, jak to właś­ci­wie dzi­ała, podobno uzyskanie bardziej tech­nicznych infor­ma­cji od pro­du­centa graniczy z niemożli­woś­cią, ale to nie powód, żeby nie sprawdzić.
Słyszę też niek­tóre dźwięki szeptu. Tak jak Bartek, nie miałam przedtem właś­ci­wie poję­cia, co to jest szept i jak to może być słychać.

Aparat nadal mi pomaga, ale teraz już jest tak, że kiedy go zde­jmę albo pad­nie mi w nim bate­ria, nie czuję się jakoś dużo bardziej nieswojo.

Na ostat­niej wiz­y­cie w Kaje­tanach, tydzień temu, badano mi rozu­mie­nie słów w implan­cie. Wiadomo, że u mnie na tym etapie nie można się za dużo spodziewać, więc zro­bil­iśmy je tak trochę na próbę. Ale spodziewałam się jed­nak, że w teś­cie rozu­mienia liczb wypadnę lep­iej. Jed­nak zupełnie co innego, jak moja mama czyta, a co innego, jak leci z płyty zupełnie inny, męski głos, i nie ma wystar­cza­jąco dużo czasu między liczbami na zas­tanowie­nie się, co to było.
Swoją drogą, nigdy nie spotkałam logopedy — mężczyzny. Czy to oznacza, że osoby uczące się słuchać u logopedy “pro­gra­mują” się bardziej na odbiór damskiego głosu? Czy może różnica w pod­sta­wowych dźwiękach mowy nie jest aż taka duża?

Posted in po polsku | 1 Comment

I’m an addict

Jutro dostaję OPUSa. Jestem umówiony na godz­inę 12 na pro­gramowanie pro­ce­sora. Powiedziano mi, że dzi­ała on na innych zasadach niż TEMPO+, więc dostanę zupełnie nowy pro­gram. Ponoć da się go przepisać ze starego pro­ce­sora, ale najpraw­dopodob­niej i tak będzie trzeba dokonać poprawek. Jestem bardzo ciekaw, jakie będą moje pier­wsze wraże­nia. Aż wracam wspom­nieni­ami do wydarzeń sprzed roku…

Cyborg pisał, że kilka osób już zauważyło u niej zmi­anę w wymowie. U mnie też tak było. Przez kole­jne miesiące różni ludzie twierdzili, że mówię czyś­ciej, wyraźniej, że barwa głosu się popraw­iła, jest dynam­iczniejsza, itd., itp. Nie mówiłem wcześniej źle, ale dobrze było wiedzieć, że mówię coraz lepiej.

W zasadzie był tylko jeden prob­lem. O ile wcześniej mówiłem zawsze tak samo z powodu braku kon­troli słu­chowej, teraz muszę słyszeć, by wyraźnie coś powiedzieć. W ciągu kilku pier­wszych miesięcy mogłem spoko­jnie roz­maw­iać bez pro­ce­sora, a nawet bez aparatów słu­chowych. Od jakiegoś czasu, tak mniej więcej od trzech miesięcy, już nie mogę. Zapom­ni­ałem, jak się mówi nie słysząc siebie. Mi się wydaje, że mówię tak samo, jak wcześniej, ale gdy zde­j­muję pro­ce­sor, staje się coś dzi­wnego. Czuję, że mówię… ale nie słyszę!

Cza­sem zdarza mi się, że baterie wysiądą w trak­cie jakiegoś spotka­nia, roz­mowy, albo czegoś podob­nego, a ja nie mam zapa­sowych. Mogę wtedy kon­tyn­uować, ale muszę zdwoić, czy nawet potroić wysiłki, by kogoś zrozu­mieć. A gdy zaczy­nam mówić, ludzie mnie sztur­chają, że mówię za cicho i nie wiedzą, co mówię. Że dzi­wnie mówię.

Kon­trola słu­chowa to zadzi­wia­jąca rzecz. Człowiek słyszący słyszy, jak mówi i po prostu mówi tak, by był dobrze słyszany. Człowiek niesłyszący jest edukowany, reha­bil­i­towany i ćwic­zony tak, by mógł mówić. Jed­nym udaje się to lep­iej, innym gorzej, ale często jest to efekt wyuc­zony, nieza­leżny od uży­wa­nia aparatów słuchowych.

No, może jakaś kon­trola jest, ale w moim przy­padku była ona poważnie ogranic­zona moimi możli­woś­ci­ami słu­chowymi. Na przykład dopiero teraz umiem szep­tać! To, co wcześniej mi się wydawało być szeptem, nie było nim. Dopiero teraz też słyszę, że fak­ty­cznie jak nie chce mi się ład­nie mówić, wszys­tkie te głoski znikają i są niesłyszalne, co utrud­nia zrozumienie.

No i jeszcze na dodatek zaczy­nają się prob­lemy z czy­taniem z ust. Coraz mniej z tego korzys­tam i zapom­i­nam, jak to się robi. W sumie teraz jestem w takim etapie prze­jś­ciowym. Jeszcze całkiem nie rozu­miem ze słuchu, ale też nie potrze­buję już właś­ci­wie czy­tać z ust.

W każdym razie wychodzi na to, że bez implantu ani rusz. Ani nic usłyszeć, ani cokol­wiek powiedzieć.

Uza­leż­niam się coraz bardziej.

Posted in bartosz, po polsku | 15 Comments

Momenty

Implant mi oso­biś­cie trzykrot­nie dał ogromną satys­fakcję i zad­owole­nie z tego, że w ogóle jest. Być może jeszcze mi taką sprawi, ale na razie zach­wycam się tzw. trzecim momentem, który za chwilę opiszę. Jakie były pier­wsze dwa?

Pier­wszy moment trwał kilka miesięcy. Zaczął się w chwili podłączenia pro­ce­sora mowy i skończył się pół roku później. Przez pier­wsze miesiące naj­fa­jniejsze było, że się wszys­tko słyszy. Co prawda, trzeba było się wciąż dopy­ty­wać, co aktu­al­nie sły­chać, ale to i tak nie zaburzało mi radości z prawdzi­wie sze­rokopas­mowego odbiera­nia świata. Co chwila byłem zdzi­wiony tym, że słyszę jakiś cichy dźwięk, o którego ist­nie­niu nie miałem pojęcia.

Drugi moment zaczął się pojaw­iać niewiele później — wtedy, gdy ist­nie­nie pewnych dźwięków się po prostu wbu­dowało we mnie i zacząłem je automaty­cznie rozpoz­nawać na poziomie podświado­mości. Świado­mość tego, co się dzieje w otocze­niu, bez ciągłego rozglą­da­nia się była bardzo pokrzepi­a­jąca i ułatwia­jąca życie. Można było zacząć uży­wać cza­somierzy, by nie siedzieć cią­gle w kuchni, albo spoglą­dać na zegarek. Można było usłyszeć, że ktoś się zbliża do mojego pokoju. Że ktoś właśnie odkrę­cił kran w łazience. Że się woda zaczęła gotować i w końcu zago­towała. Samo rozpoz­nawanie dźwięków dało też tyle, że w cza­sie przechadzki po parku można było wyróżnić kukanie kukułki (dzisiaj), kwakanie pod­chądzącej do lądowa­nia kaczki (2 tygod­nie temu), oraz inne, już bardziej oczy­wiste rzeczy (dzieci, inne ptaki, psy, row­ery). Niby to nic wielkiego, ale… mimo wszys­tko sły­chać, że życie się jed­nak toczy, nawet jak się zamknie oczy.

Trzeci moment doty­czy rozu­mienia. Z początku nieśmi­ało, teraz coraz odważniej uży­wam tele­fonu komórkowego. Na razie roz­maw­iam tylko z rodz­iną, ale już teraz jest mi wygod­niej zadz­wonić i się dogadać, niż napisać smsa. Zaczęło się to jakieś trzy tygod­nie temu. Mogę zadz­wonić np. do brata i spy­tać się go, kiedy wróci, bo coś potrze­buję, czy też poroz­maw­iać z mamą o konieczności pójś­cia na zakupy i wysłucha­nia listy potrzeb­nych rzeczy. Teraz już będę mógł przy zwycza­jowej ankiecie w Kaje­tanach stwierdzić, że tak, roz­maw­iam przez telefon ;)

Ciekaw jestem, jaki będzie następny etap. Na razie czekam na wymi­anę pro­ce­sora mowy. W zasadzie szczęśli­wie się złożyło, że dostałem nowy implant firmy MED-EL, Pul­sar, do tego stary pro­ce­sor TEMPO+, który z założe­nia miał być grati­sowo wymieniony, gdy tylko się pojawi nowy. No i pojawił się — OPUS2. Ponoć słyszy się lep­iej muzykę i mowę w hałasie. Podobno słysze­nie w nim jest już bardzo zbliżone do nat­u­ral­nego słyszenia. Nie mogę już się doczekać, by wypróbować to cacko ;)

Może właśnie to będzie ten czwarty moment?

Posted in bartosz, po polsku | 1 Comment