Podsumowanie?

Pisałem poprzed­nio, że nie chcę już zmieniać pro­gramu, bo mam dosyć ciągłego przyzwycza­ja­nia się do niego. Jed­nak zmieniłem zdanie, gdy zobaczyłem wynik bada­nia w wol­nym polu. Wszys­tkie częs­totli­wości były równo na poziomie ok 20–30 dB, ale na poziomie 3000 Hz spadały do 45 dB! Była to bardzo duża dys­pro­por­cja, więc jed­nak się zgodz­iłem na “wypros­towanie” pro­gramu. Pozostałe bada­nia wypadły OK — zwłaszcza badanie rozu­mienia słów jed­no­sy­labowych — wypadło mi na poziomie 60%. Ale nie ma się czemu dzi­wić, skoro zmie­nili głos z męskiego na kobiecy, łatwiejszy do zrozu­mienia. Będą mieli w Kaje­tanach lep­sze statystyki? ;-)

Przyzwycza­je­nie się do nowego pro­gramu nie było uciążliwe — pro­gramowa­niu, które miałem kilka miesięcy temu, nie towarzyszyło tym razem pogorsze­nie słyszenia. Teraz słyszę już lepiej.

Lep­iej, to znaczy na takim poziomie, jaki opisy­wałem już parokrot­nie. Wych­wytuję pojedyńcze zda­nia z otoczenia, rozu­miem prawie wszys­tko, jeśli widzę twarz, z telewizji bez widocznej twarzy mało co łapię, z twarzą koło połowy. Lep­iej już nie będzie, i tak, jak na osobę z prel­ing­walną głu­chotą, mam dobre efekty.

Tele­fon? Raz, będąc na wydziale, zadz­woniłem pod­czas głośnej prz­erwy do mamy. Udało mi się jakoś nadzwycza­jnie dobrze przyłożyć słuchawkę do mikro­fonu, dzięki czemu dobrze ją słysza­łem i mogłem bez prob­lemu się dogadać. Niestety nie powtórzyło się to już, choć fakt, że mało próbuję.

Na koniec mała prze­stroga dla tych, którzy mają implant firmy Med-El. Jeśli macie możli­wość wybiera­nia pomiędzy OPUS1 a OPUS2, zas­tanaw­ia­jąc się weź­cie pod uwagę, że pilot do tego drugiego w razie zgu­bi­enia trzeba kupić za ok 400 euro. Mój się gdzieś zapodział, ale po dwóch tygod­ni­ach na szczęś­cie się odnalazł. Funkcje obu pro­ce­sorów są właś­ci­wie iden­ty­czne, jedyna różnica leży w tym, że dwójka ma 4 pro­gramy, jedynka 3, dwójkę się obsługuje pilotem, jedynkę ręcznie. I może jeszcze parę innych szczegółów — bo prze­cież oba mają te same możli­wości tech­niczne. Tak że jest to kwes­tia wyboru między wygodą i ryzykiem zgu­bi­enia (zawsze to 2 rzeczy do pil­nowa­nia) a mniejszym kom­fortem użytkowa­nia procesora.

Następne pro­gramowanie w czerwcu.

Posted in bartosz, po polsku | 2 Comments

Audioksiążki

W ramach samodziel­nych ćwiczeń słu­chowych wymyśliłam słuchanie i równoczesne czy­tanie tego samego tek­stu. Z samego słucha­nia nic bym nie zrozu­mi­ała — to nie pani Sz., która każde słowo powtórzy tyle razy, ile trzeba. Ale mam nadzieję, że słucha­jąc tek­stu, który mogę przeczy­tać, nauczę się brzmienia słów. W każdym razie stale poszukuję “mate­ri­ału słownego” z dokładną tran­skrypcją. Na razie ograniczam się do języka pol­skiego, ale może się odważę kiedyś na tek­sty ang­iel­skie czy włoskie, cho­ciaż na razie nic pod ręką w wygod­nym for­ma­cie nie mam.

Obec­nie mam „na tapecie” dwie książki: “Bar­bara Radzi­wiłłówna z Jaworzna-Szczakowej” Michała Witkowskiego oraz “Dzi­en­nik Brid­get Jones” Helen Field­ing. Witkowski sam czyta swoje książki, nato­mi­ast w rolę Brid­get wcieliła się aktorka Dorota Segda.

Zauważyłam tutaj ciekawą rzecz. Mimo że gen­er­al­nie głosy damskie rozu­miem lep­iej, to łatwiej mi się śledzi po głosie Witkowskiego. Segdę często gubię, muszę odna­jdy­wać tekst na pod­stawie jakiegoś charak­terysty­cznego dia­logu czy początku zdania.

Może to dlat­ego, że Witkowski nie jest zawodowym aktorem, a zatem jego inter­pre­tacja jest mniej ekspresyjna, bardziej monot­onna — i dzięki temu łatwiejsza dla mnie w odbiorze? Segda mówi raz szy­bko, raz wolno, raz cicho, raz głośno. Witkowski niby też, ale chyba w mniejszym stopniu.

Niestety, pliki odpowiada­jące frag­men­tom “Brid­get” są męcząco długie, obe­j­mują nawet nie całe rozdzi­ały, tylko jakieś kawałki odpowiada­jące w przy­bliże­niu obję­tości rozdzi­ału, ale prze­sunięte. Wysłuchanie do końca całego kawałka (żeby było dokład­nie wiadomo, kiedy zaczyna się następny) jest trudne, bo to dość męczące ćwicze­nie. Pliki “Bar­bary” są krót­sze, bo i rozdzi­ały są dość krótkie.

Ciekawa jestem opinii kogoś, kto słyszał któreś z tych nagrań. I mam nadzieję, że Witkowski będzie kon­tyn­uował wydawanie swoich książek jed­nocześnie w dwóch wer­s­jach. Na CD wyszły też frag­menty innej jego książki pt. “Lubiewo”, niestety tylko frag­menty — mimo to udało mi się całkiem sporo z nich zidentyfikować.

Posted in po polsku | Leave a comment

Porównanie programów i znów małe podsumowanie (po 12 miesiącach)

Pro­gram z basami jest fajniejszy, daje bogat­szy dźwięk, ale jak te basy są przy­cięte tak jak na początku, to lep­iej mi się roz­mawia i lep­iej mi idą ćwiczenia z rozu­mienia mowy ze słuchu. Nie chcę jed­nak rezyg­nować z więk­szego zakresu, zatem wygląda na to, że będę się stale przełączać pomiędzy dwoma programami.

BEAM się sprawdza. Daje podobny efekt, co poprzed­nio zwięk­szanie czułości mikro­fonu, a nawet lep­szy, bo zami­ast pogłaś­ni­a­nia wszys­tkiego w nadziei wyłowienia użytecznych dźwięków, wyciszane są dźwięki dochodzące z boku. I to rzeczy­wiś­cie dzi­ała, a efekt jest mniej męczący. Niemiłe bywa tylko przełączanie się z powrotem na hałas. Teraz już nie bawię się tyle ustaw­ieni­ami czułości mikro­fonu, w sytu­acji roz­mowy w hałasie (np. kaw­iar­nia w empiku, bywa tam głośno, ale bez prze­sady) przełączam się po prostu na BEAM. Cały czas nie jest dla mnie jed­nak jasne, jaką właś­ci­wie czułość ten pro­gram powinien mieć ustaw­iony i w jakiej sytu­acji. Ekspery­men­tuję z tym. Domyśl­nie było 8 czy 9 (na pozostałych pro­gra­mach 12) i nie wiem, czy to przy­padek, czy tak ten sys­tem jest zaprojektowany.

Jed­nak kiedy jest naprawdę gwarno i wszyscy roz­maw­iają dookoła, tak jak w bardziej zatłoc­zonej kaw­iarni, BEAM już nie daje rady.

Mam teraz zupełnie inne poczu­cie głośności. Właś­ci­wie żeby się przekonać, czy radio albo muzyka na pewno nie jest za głośno, muszę na chwilę zdjąć cewkę pro­ce­sora z głowy i posłuchać przez sam aparat. Często jest tak, że dźwięk wydaje mi się bardzo głośny, a przez aparat słyszę go na granicy, albo w ogóle.

Ma to też swoje wady. Jestem bardzo wrażliwa na hałasy w pracy. Wystar­czy, że ktoś roz­mawia głośno w sąsied­nim pokoju przy otwartych drzwiach — już potrafi mnie to wytrą­cić z rytmu. Cza­sami wychodzę sprawdzić, co się takiego dzieje, a to tylko roz­mowa albo ktoś odkurza kom­puter. Mogę albo zmniejszać głośność/czułość (nie przepadam), albo się wyłączać całkiem (jeszcze bardziej nie lubię), albo odci­nać się muzyką (fajne, ale nie zawsze się wtedy dobrze pracuje), albo zamykać drzwi (nie mam ochoty, a poza tym nie zawsze siedzę sama w pokoju), albo próbować się przyzwyczaić. Co niniejszym czynię. Szkoda, że nie jestem w stanie zrozu­mieć, co mówią.

A jak to w ogóle po roku wygląda? Wszyscy mnie teraz o to pytają, a i na najbliższej wiz­y­cie w Kaje­tanach, już w piątek, pewnie trzeba będzie coś powiedzieć. Jest różnica? Na pewno jest. Inaczej mi się roz­mawia z ludźmi — cho­ciaż to trudno zauważyć, bo człowiek szy­bko się przyzwyczaja do dobrego, do tego, że nie musi prosić o powtórze­nie po cztery razy. Nie doszłam jeszcze do etapu rozpoz­nawa­nia mowy ze słuchu, cho­ciaż na ćwiczeni­ach z panią Sz. widać chyba postępy. I, jak już pisałam, podobno lep­iej mówię. Mam nadzieję, że tak jest nadal — po ostat­nim pro­gramowa­niu nie słysza­łam opinii na ten temat. Ludzie: jeśli mnie przestal­iś­cie rozu­mieć, nie wsty­dź­cie się powiedzieć. Dla mnie to ważna infor­ma­cja: że albo coś jest nie tak z nowym pro­gramem, albo ja się przes­tałam starać.

Inaczej reaguję na dźwięki z otoczenia. Nie stre­suję się już, że nie usłyszę domo­fonu — można mnie już odwiedzać bez czeka­nia pod klatką, aż zareaguję na komórkę. Chyba że przed połud­niem, kiedy nie mam jeszcze założonego procesora.

Albo taka sytu­acja: tele­fon leżał w kuchni na lodówce. Z pokoju usłysza­łam, jak wibruje na nade­jś­cie SMSa, co więcej — dokład­nie wiedzi­ałam, co słyszę. W ogóle to kiedyś miałam prob­lem — mój pier­wszy tele­fon nie miał wibry, a jego dzwonków nie słysza­łam, i prak­ty­cznie musi­ałam go cały czas pil­nować. Teraz w domu czy w pracy spoko­jnie mogłabym ustaw­iać powiadami­anie dźwiękowe, wibra jest z przyzwycza­je­nia (a jak przy­pad­kiem jest pro­fil dźwiękowy, pod­skakuję na każdy SMS, bo z początku nie wiem, co to jest, a słyszę bardzo głośno).

Czuję, że mogę w jakimś stop­niu pole­gać na swoim słuchu, że usłyszę, kiedy coś się dzieje, kiedy ktoś zadz­woni czy przyjdzie, nawet kiedy będzie sobie otwierał drzwi kodem. W każdym razie kiedy jest cicho — w hałasie nadal się gubię, nie rozróż­niam wtedy dźwięków zbyt dobrze.

W następ­nym odcinku będzie o książkach audio.

Posted in po polsku | Leave a comment

Cyborg od roku

Rok temu, 12 lutego, miałam oper­ację wszczepi­enia implantu. A za dwa tygod­nie, 19 marca, przy­pada rocznica pier­wszego podłączenia pro­ce­sora. Jak widać, prze­byłam od tego czasu długą drogę. I mam zamiar iść dalej.

Posted in po polsku | 1 Comment

Programowanie, 28 listopada

Ode­brałam nowy sterownik do pro­ce­sora. A było tak: po czterech miesią­cach użytkowa­nia pojaw­iło się podłużne pęknię­cie na mag­a­zynku z bate­ri­ami. Niby można zak­leić skoczem, no ale bez prze­sady, to nowy sprzęt. Pojechałam do Kaje­tan celem złoże­nia rekla­macji. Ku swo­jemu zdzi­wie­niu dowiedzi­ałam się, że wymi­ana potrwa na pewno ponad miesiąc — ale na szczęś­cie dostałam sterownik zastępczy, nie różniący się niczym oprócz koloru od ory­gi­nal­nego. Dzisiaj w końcu, przy okazji pro­gramowa­nia, ode­brałam nowy sterownik i znów mam cały śliczny czarny pro­ce­sorek. Niestety, nie byłam jedyną osobą, która miała prob­lemy z tą częś­cią Free­doma. Mam nadzieję, że firma wyciągnęła wnioski i nowe sterown­iki są z moc­niejszego plas­tiku — jed­nak na wszelki wypadek przes­tałam już wyj­mować pojem­nik z bate­ri­ami do każdego suszenia.

Miałam pro­gramowanie pro­ce­sora — teraz to sie odbywa co cztery miesiące. Free­dom ma cztery pro­gramy, kazdy z nich można osobno ustaw­iac, każdy ma też swoją własną reg­u­lację czułości i głośności — ale jed­nak zaczęło nam z inż. W. brakować tych pro­gramów. Pier­wszy raz nie zostaw­iliśmy żad­nego poprzed­niego pro­gramu, wszys­tkie nowe — w końcu teraz już jestem w stanie ocenić na miejscu, czy z pro­gramem da się wytrzy­mać, czy nie. Dostałam jeden pro­gram (P1) z sub­wooferem, czyli ze wzmoc­nionymi basami — doty­chczas zawsze były trochę słab­sze ze względu na dzi­wne efekty przez pier­wsze kilka miesięcy — drugi pro­gram (P3) dość podobny do poprzed­niego, na obu tych pro­gra­mach włąc­zony sys­tem ADRO. Kole­jny pro­gram (P4) był bez ADRO, ostatni nato­mi­ast (P2) przez­nac­zony został na coś, czego jeszcze nie próbowałam: sys­tem BEAM, wyko­rzys­tu­jący mikro­fon kierunk­owy. Mam spróbować, czy rzeczy­wiś­cie będzie się dla mnie sprawdzał w roz­mowie w hałasie.

Na pier­wszy rzut oka pro­gram “z basami” jest przy­jemny, ale nieco gorzej rozu­miem w nim mowę ludzką. Coś podob­nego pisał zresztą Michael Chorost, który używa dwóch różnych pro­gramów do roz­mowy i do słucha­nia np. muzyki.

Robiłam też za kró­lika doświad­czal­nego. Testowany jest mianowicie sys­tem zdal­nego ustaw­ia­nia pro­ce­sora. Wygląda to tak: na miejscu potrzebny jest sprzęt do jego podłączenia oraz asys­tent umiejący pod­piąć kabelki i w razie potrzeby służący za tłu­macza. Właś­ci­wego ustaw­ienia pro­ce­sora dokonuje zdal­nie wyk­wal­i­fikowana osoba. Chodzi o to, żeby móc tworzyć przy­chod­nie na tere­nie całego kraju, do których wystar­czy sprzęt, a nie trzeba wysoko wyk­wal­i­fikowanego spec­jal­isty z doświad­cze­niem w ustaw­ia­niu. Sys­tem jest opra­cowywany we współpracy z Cochlearem, z myślą o kra­jach jeszcze więk­szych niż Polska.

Najpierw zro­bil­iśmy pro­gramowanie w sposób trady­cyjny, w jed­nym pokoju, a następ­nie inż. W. przeniósł się do innego pokoju i powtórzyliśmy pro­ce­durę, dokonu­jąc jeszcze paru zmian w moich nowych pro­gra­mach. Stanowiska dla pac­jenta i dla inżyniera wyposażone są w kamery i mikro­fony, i mogą oni widzieć siebie wza­jem­nie na ekranie mon­i­tora. Następ­nie obie strony wypełniły anki­etę na temat prze­biegu pro­gramowa­nia: trady­cyjnie i zdalnie.

Z mojego punktu widzenia był jeden prob­lem tech­niczny: obraz nie był zsyn­chro­ni­zowany z dźwiękiem. W związku z tym musi­ałam opierać się wyłącznie na czy­ta­niu z ust. Obraz był do tego dostate­cznie wyraźny, ale jed­nak łatwiej jest zrozu­mieć osobę widzianą na żywo. Miedzy innymi po to zresztą przy pac­jen­cie obecny jest ktoś z per­son­elu — aby w razie czego prze­jąć komunikację.

Ogól­nie kon­takt z inżynierem przez wideochat oceniłam w ankiecie na 3–4, pod­czas gdy oso­bisty na 5. Myślę jed­nak, że dla kogoś, kto musi jeździć na każde ustaw­ie­nie np. z Krosna do Warszawy, to by było duże ułatwie­nie. Moim zdaniem pier­wsze dopa­sowanie pro­ce­sora powinno być zro­bione “na żywo”, i później też kon­takt będzie potrzebny — ale tak co drugie ustaw­ie­nie spoko­jnie można by robić zdalnie.

Posted in po polsku | Leave a comment

Perfekcyjna niedoskonałość

Jutro mam wiz­ytę w Kaje­tanach. Dowiedzi­ałem się, że ponoć się da przepisać pro­gram ze starego pro­ce­sora na nowy. Wcześniej, gdy dostałem OPUSa, nie było takiej możli­wości, można było tylko mniej więcej ustawić nową mapę na pod­stawie starej, a potem stop­niowo dopra­cowywać program.

Mam jeszcze swój stary pro­ce­sor, właśnie go przymierzyłem. Różnice są dość ciekawe. Z jed­nej strony sły­chać gorzej, z drugiej… jakby lep­iej? W starym pro­ce­sorze dźwięki nie są odw­zorowywane tak bogato, jak w OPUSie, na przykład sze­lest kartki papieru prze­suwanej po biurku to jed­nos­ta­jny gwizd. Dźwięki mowy są bardziej płaskie i mniej zróżni­cow­ane, nato­mi­ast spółgłoski zde­cy­dowanie się wybi­jają ponad samogłoski, co ułatwia ich rozpoznawanie.

Ostat­nio mnie naszła taka reflek­sja w związku z postępem tech­no­log­icznym pro­ce­sorów mowy. Podobno słysze­nie w najnowszych z nich jest niemal tak dobre, jak u nor­mal­nie słyszącego człowieka. Mam jed­nak wąt­pli­wości, czy osoby będące głuche od urodzenia będą w stanie z tego sko­rzys­tać. Nie wiem, jak z dziećmi implan­towanymi bardzo wcześnie, ale ja u siebie po zmi­anie pro­ce­sora nawet po pewnym cza­sie miałem kłopoty z wysłuchi­waniem ludzkiej mowy. Może właśnie dlat­ego, że ta mowa była odw­zorowywana zbyt… dokład­nie? Ogromna ilość szczegółów dźwiękowych, te wszys­tkie niuanse — to fak­ty­cznie sły­chać, ale czy to pomaga? Może cza­sem lep­iej, jak dźwięki są bardziej uproszc­zone, może lep­iej, gdy dane głoski zawsze brzmią tak samo, a nie inaczej za każdym razem, gdy się je wypowie? Ich brzmie­nie zależy od masy czyn­ników — nas­troju, emocji, tonu głosu, kon­tek­stu wypowiedzi, hałasu w otocze­niu i pewnie jeszcze kilkunastu/kilkudziesięciu innych.

Poważnie się nad tym zas­tanaw­iam. Bogactwo dźwięków jest jed­nak mniej ważne od zrozu­mi­ałości mowy, od łat­wości komu­nikacji. Na pewno się przy­daje w cza­sie słucha­nia muzyki, ale o ile częś­ciej z kimś roz­maw­iamy, niż jej słuchamy? Można to sobie łatwo wyobrazić — wszys­tkie książki, gazety i inne takie są drukowane z uży­ciem czarnego pisma i białych (albo, jeśli już, jed­nokolorowych) kartek. Ktoś się pode­jmie przeczy­ta­nia jakiejś try­logii, gdzie każdy wyraz i kartka mają inny kolor, po to, powiedzmy, żeby lep­iej zobra­zować emocje, które przed­staw­iają? To możliwe, ale męczące.

Na wiz­y­cie poproszę o wgranie do nowego pro­ce­sora pro­gramu ze starego. Zobaczymy, jak będę w nim słyszał. Gen­er­al­nie nie chcę już za bardzo zmian w pro­gramie — każda pociąga za sobą pogorsze­nie słyszenia, a ja już chyba widzę granicę, której nie przekroczę i tak. Nie mam już cier­pli­wości i ochoty dochodzić do niej po raz 6-ty, 7-my czy 8-my.

Posted in bartosz, po polsku | 1 Comment

Jeszcze o konferencji

Trochę mate­ri­ału z pro­gramów telewiz­yjnych poświę­conych lip­cowej kon­fer­encji z okazji 15-lecia implan­tów w Polsce.

Wiado­mości:

Teleexpress:

Dziękuję oso­bie, która to zamieś­ciła na youtube i zaw­iadomiła kogo trzeba.

Posted in po polsku | 1 Comment

Uzależnienie

Umyłam głowę i popra­cow­ałam trochę przy kom­put­erze bez aparatu ani pro­ce­sora. I jakoś tak dzi­wnie. Nie mogę wsłuchi­wać się w dźwięk udręc­zonego wenty­la­tora wyjącego przy paru okienkach więcej (zaczyna mnie to martwić), nie słyszę dźwięku z filmiku, który ktoś mi podesłał, nie słyszę co robię… W końcu zakładam pro­ce­sor. Jestem uza­leżniona od dźwięków.

Co ciekawe, doty­czy to raczej wiec­zoru. Po noc­nym “odwyku” rano nie mam prob­lemów z ciszą, właś­ci­wie zakładam pro­ce­sor dopiero po śni­ada­niu, często też siadam rano do kom­put­era bez elek­tron­iki oso­bis­tej i nie zauważam ciszy. Ale jak już raz założę pro­cek, to zde­j­muję go dopiero przed samym położe­niem się spać. Chyba że idę na basen.

A tak poza tym to usłysza­łam niedawno, że moja Mama wymawia inaczej “h” i “ch”. Nigdy wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy, a i ona chyba się nad tym nie zas­tanaw­iała. Niewiele osób w Polsce tak mówi.

Posted in po polsku | 2 Comments

Po 8 miesiącach

Nie mam już mate­ri­ału na notki co kilka dni. Chodzę sobie z implantem w głowie i pro­ce­sorem na głowie, żyję, roz­maw­iam, trochę ćwiczę. Zmi­any z dnia na dzień były na początku, teraz już nie zauważam ich tak bardzo. Zaczęłam ćwiczenia z emisji głosu (“gdyby pani odciąć głowę, byłaby to gada­jąca głowa” — to znaczy, że nie wyko­rzys­tuję przy mówie­niu odpowied­nich rezona­torów, przez co głos brzmi ostro, za wysoko i ogól­nie nie całkiem tak, jak powinien, a pon­adto mówie­nie wiąże się z więk­szym wysiłkiem dla gardła, niż mogłoby). Zapowiada się praca na wiele miesięcy.

Coraz więcej osób mi mówi takie rzeczy:

[Alien] Co sły­chać?
[Zill] U Agaty też bardzo dużo sły­chać, na przykład bardzo dobrze sły­chac poprawę dykcji.
[Zill] Ostat­nio jak mnie o coś zapy­tała, to aż się wzdrygnąłem, bo myślałem, że nie zauważyłem kogoś trze­ciego.
[Zill] A to Agata była.

No to muszę się starać, żeby ich nie zaw­ieść. Fak­ty­cznie teraz, jeśli mówię staran­nie, mogę założyć, że raczej zostanę zrozumiana.

Po 7 miesią­cach, czyli w przy­bliże­niu po przekrocze­niu pół roku z pro­ce­sorem, pani Sz. w IFPS pod­dała mnie kilku testom w celu porów­na­nia wyników z tymi dla 3 miesięcy. Wśród testów było rozróż­ni­anie, czy dana para dość podob­nych słów jest taka sama, czy różna (np. gratka-kratka, lody-loty), rozu­mie­nie liczb ze słuchu, rozu­mie­nie samogłosek i spółgłosek ze słuchu oraz rozu­mie­nie słów jed­no­sy­labowych. Wszys­tko to daje się opisać liczbowo jako pro­cent poprawnych odpowiedzi. We wszys­t­kich tych tes­tach, poza ostat­nim, po podlicze­niu wyników widać było wyraźny postęp (nie pamię­tam w tej chwili pro­cen­tów, może kiedyś wyno­tuję to sobie i wrzucę na bloga wszys­tkie wyniki). Jeśli chodzi o test najtrud­niejszy, słowa jed­no­sy­labowe, bez żad­nego kon­tek­stu — doty­chczas miałam może jedno, góra dwa trafienia na test. Miałam jakieś domysły, ale zwykle nie odpowiadały one rzeczy­wis­tości. Teraz trafiłam kilka słów i w sumie wyszło 7% (ostat­nio 2%). O statystyce wiem tyle, żeby nie przy­wiązy­wać więk­szej wagi do tego wyniku. Za mała próbka, za duże dzi­ałanie przy­padku. Ale zawsze coś.

Przy okazji sprawdz­iło się to, co już tu napisałam: w takich warunk­ach, w jakich test był wykony­wany, czyli cichy pokój i osoba mówiąca z bliska nor­mal­nym głosem, lep­sza jest mniejsza czułość mikro­fonu. Teraz już rutynowo na takie sytu­acje sto­suję ustaw­ie­nie czułości 12, w nieco głośniejszym otocze­niu 15, a kiedy z kimś roz­maw­iam w hałaśli­wym lokalu — 18. A kiedy przeszkadzają mi w pracy dźwięki otoczenia, zmniejszam czułość nawet do 8, co się jed­nak rzadko zdarza.

Subiek­ty­wnie mogę ocenić, że robię pewne postępy w zgady­wa­niu zdań osad­zonych w kon­tekś­cie. Wymaga to jed­nak dużej cier­pli­wości ze strony osoby, która ze mną ćwiczy. Często trzeba coś powtórzyć wielokrotnie.

Posted in po polsku | 3 Comments

Czułość mikrofonu

Najłatwiej dostępną w pro­ce­sorze Nucleus Free­dom reg­u­lacją jest czułość mikro­fonu. Można ją zmieniać bez zde­j­mowa­nia pro­ce­sora. Inne rzeczy też niby się da, ale trzeba w odpowied­nim cza­sie (nie za szy­bko) naciskać jakieś sek­wencje guzików, zazwyczaj i tak kończy się na zdję­ciu pro­ce­sora i sprawdze­niu, co pisze na ekraniku. Ale czułość ustawia się najproś­ciej. Teraz już chyba wiem, dlaczego. Otóż: nie lubię zmieniać pro­gramów. Uży­wam cały czas jed­nego, tego, na którym mam ADRO. Cza­sami do muzyki uży­wam niefiltrowanego pro­gramu, ale na ogół wszys­tko brzmi lep­iej z ADRO. Nato­mi­ast reg­u­lacja czułości rzeczy­wiś­cie się przy­daje. Tylko że inaczej, niż bym się spodziewała. Zwykle chodzę z czułoś­cią ustaw­ioną na 15. Kiedy jest w miarę ciche otocze­nie, np. mieszkanie — przy­daje się mniejsza czułość, powiedzmy 12. Zwłaszcza do roz­mowy. Zbyt duża daje efekt pogłosu, który przeszkadza mi zrozu­mieć mowę. Nato­mi­ast jak jest bardzo głośno, a chcę z kimś poroz­maw­iać, pod­krę­cam czułość mikro­fonu aż do 18 i wtedy głos ludzki zaczyna mi się wyróż­niać z hałasu. Ciekawe, jak by było z funkcją BEAM (mikro­fon kierunk­owy). Pro­gramowanie za miesiąc, może wtedy dostanę.

Jeszcze słówko o ADRO i muzyce. Myślałby kto, że do słucha­nia muzyki zawsze lep­szy będzie pro­gram bez żad­nych fil­trów. Ale poszłam raz na kon­cert. Śpiew (próbka np. tu), gitara, kilka innych instru­men­tów. Pro­gram niefiltrowany: hałas, hałas. Przełączam na swoje zwykłe ADRO: zaczy­nam słyszeć śpiew, gitarę itd. I tak już wysłuchałam całego kon­certu. Muzyki z odt­warza­cza też mi się lep­iej słucha z ADRO. Tylko czy to nie jest pójś­cie na łatwiznę? Czy nie powin­nam się sama nauczyć rozróż­ni­a­nia poszczegól­nych dźwięków w hałasie? Nie wiem. Ogól­nie zauważyłam, że kiedy jest hałas, na przykład w kole­jce, w auto­busie, w bufe­cie — z ADRO to nie jest jed­nos­ta­jny szum, tylko jakby nabiera rozdzielczości.

Ale z kolei wczo­raj miałam okazję posłuchać przez chwilę skrzy­p­iec, bez jakiegokol­wiek innego akom­pa­ni­a­mentu. I bez ADRO one brzmi­ały dużo przy­jem­niej. No i co z tym zrobić?

Posted in po polsku | Leave a comment

Kilka słów gdzieś indziej

Cyborga przepy­tał Prze­mysław Osuch z ser­wisu ONSI: tu.

Posted in Prasa i sieć | Leave a comment

Angielski (m.in.)

Z ang­iel­skim jestem już całkiem nieźle osłuchany. Roz­mowa z lek­torem w szkole języka obcego, pyta­nia o moją rodz­inę, życie, wakacje, plany, szkołę — wszys­tko zrozu­mi­ałem, ale to aku­rat było łatwe, bo mogłem czy­tać z ust.

W domu włączam sobie często radio. Zazwyczaj słucham klasy­cznej, jazzu, takich piosenek, w których nie ma tek­stu. Ale tym razem włączyłem jakiś inny kanał. Wśród słów piosenki słysza­łem liczby, jakieś ang­iel­skie słówka typu ‘some­times’, ‘before’, ‘lucky’…

A przed­w­c­zo­raj sobie zro­biłem test z ang­iel­skiego — ten inter­ne­towy ogólnopol­ski. Są tam zada­nia pole­ga­jące wyłącznie na słucha­niu, w tym zadanie z kolorami — co oznaczają dane kolory. No i sobie wysłuchałem po kilkukrot­nym odsłucha­niu, że “pink is the color of love’, a “black is the color of death”.

Te umiejęt­ności słu­chowe cały czas postępują, choć bardzo wolno i w dość dzi­wny sposób. Na przykład cza­sem mi się zdaje, że ja lep­iej rozu­miem swoją mamę przez tele­fon, niż na żywo, gdy na nią nie patrzę. Z ojcem tak samo. Nie wiem, dlaczego.

Posted in bartosz, po polsku | Leave a comment

Wyraźnie/Niewyraźnie

Kiedyś na spotka­niu z rodzi­cami jeden z uczest­ników spy­tał, czy trud­niej mi się roz­mawia z osobą, która niewyraźnie mówi. Odpowiedzi­ałem przecząco. Miałem już wtedy implant, ale krótko — pół roku. Powiedzi­ałem, że czy­tam z ust, że słuchem wspo­magam się w niewielkim stop­niu i np. seple­nie­nie mi nie przeszkadza, bo wszys­tko i tak “widać”.

No ale po pół roku to tak naprawdę niewiele można jeszcze powiedzieć, choć i tak już wtedy słysze­nie w implan­cie a słysze­nie w apara­cie przed to niebo a ziemia dla osób z resztkami słuchu. Następne pół roku później zauważyłem, że coraz mniej czy­tam z ust, że powoli tracę tę umiejęt­ność. Bez słyszenia ciężko było mi rozmawiać.

Teraz, gdy już się osłuchałem z ludźmi, mam porów­nanie. Spotkałem takich ludzi, których dykcja i czys­tość mowy są bardzo dobre, takich którzy mówią nor­mal­nie oraz takich, którzy mówią niewyraźnie. I muszę powiedzieć, że jed­nak ta wyrazis­tość zaczęła mieć dla mnie znacze­nie. Nie umiem niestety, tak jak słyszący, ode­brać niewyraźnej wypowiedzi w ten sam sposób, co wyraźną. W tym pier­wszym przy­padku po prostu to, co słyszę, jakoś się nie chce dopa­sować do tego, co wyczy­tam z ust. Na przykład słyszę “szy­tac”, widzę “czy­tać” i mnie to jed­nak trochę dezori­en­tuje. Z samego słuchu tym bardziej tego nie zrozu­miem. U osób mówią­cych bardzo wyraźnie często nawet nie muszę patrzeć na twarz by z nimi poroz­maw­iać. Z osobami mieszczą­cymi się w “normie” wystar­czy, jeśli będę widział ich twarz.

Posted in bartosz, po polsku | 1 Comment

Reakcja na zmianę

Tak sobie chodzę i wypróbowuję nieuży­wany stary pro­gram numer 4, na którym zaży­czyłem sobie HD CIS. Pier­wszy namacalny rezul­tat to 20-minutowa roz­mowa z mamą o kom­put­er­ach i podłącza­niu ich do sieci. Mama zadaje pyta­nia, ja odpowiadam. Potem roz­mowa o UE i pro­gra­mach w EFSie.

Scenka pier­wsza, mama za Warszawą próbuje się podłączyć do sieci.

- Czy kabelek do inter­netu jest wielkości wty­czki do kabla tele­fon­icznego?
– Nie, jest szer­szy, zna­jdziesz odpowied­nie gni­azdko, […]
– I co teraz?
– Wejdź w ustaw­ienia […]
– Ale nie dzi­ała, jak klikam to nic się nie dzieje.
– […]

… i tak dalej. Jasne, mama musi kilka razy powtórzyć, no ale roz­maw­iamy. Potem tele­fon do brata, żeby pomógł mi przynieść dużą paczkę z samo­chodu. Pyta mnie, gdzie jestem, co muszę przynieść i że zaraz będzie. Wszys­tko rozu­miem od razu i zaraz odpowiadam. A na początku wręcz go nie poz­nałem i myślałem, że z tatą roz­maw­iam — inaczej go było sły­chać niż wcześniej — lepiej?

W samo­chodzie radio — Tok FM (pole­cam do ćwiczeń, wyraźnie i głośno). Roz­mowa o wyb­o­rach, PiSie, PO, UE, IPN i teczkach.

A teraz gwóźdź pro­gramu; Stara Pro­choff­nia, Teatr Kon­sek­wentny i spek­takl “Lekcja. Zal­icze­nie” w ramach pro­jektu “Usłyszeć teatr”, przed nim kon­fer­encja i przemówienia. W tle tłu­macz języka migowego dla Głuchych. Efekt? Wszys­tkie przemówienia zrozu­mi­ane a sam spek­takl w 3/4. Smaczki językowe, komizm słowny i sytu­a­cyjny, dialogi — wszys­tko to byłem w stanie wyła­pać. W tym momen­cie czer­pałem najwięk­szą przy­jem­ność z teatru, jaką kiedykol­wiek miałem oglą­da­jąc spek­takle teatralne. Wcześniej, jasne, jak się mocno wysil­iłem, byłem zrozu­mieć dwa, trzy zda­nia jed­nego aktora, ale po tym wysi­adałem i już tylko patrzyłem, jak ludzie się przewi­jają na scenie.

Mnie w sumie zas­tanawia jedno. Gdy dostałem OPUS2 i miałem drugie pro­gramowanie, zaraz po nim bez prob­lemu mogłem się porozu­mieć z tatą przez tele­fon. Później już miałem więk­szy kłopot. Teraz mam inny pro­gram od kilku dni i wszys­tko słyszę lep­iej niż wcześniej. Czy to z powodu samej zmi­any, czy dlat­ego, że pro­gram jest lep­szy? Bo jakoś mi się nie wydaje, żeby to zależało od pro­gramu, ale utwierdzę się (albo i nie) w tym przeko­na­niu za kilka tygodni.

Posted in bartosz, po polsku | 1 Comment

Prasa o cyborgach

Frag­menty niniejszego bloga opub­likował w repor­tażu warsza­wski dodatek “Wybor­czej” tutaj.

Posted in po polsku, Prasa i sieć | Leave a comment

FSP czy HD CIS?

FSP i HD CIS to dwie strate­gie kodowa­nia, które są dostępne w nowych pro­ce­so­rach MED-ELa. Są odpowiedzialne za sposób kodowa­nia mowy i od nich zależy jak słyszymy to, co się dzieje w otocze­niu. Gen­er­al­nie HD CIS jest kon­tynu­acją starszej strate­gii, CIS, choć pewnie w jakiś sposób ulep­szoną, nato­mi­ast FSP jest zupełnie nowe i zostało stwor­zone po to, żeby odbiór nis­kich dźwięków był lepszy.

Gdy zmieni­ałem pro­ce­sor na OPUSa, ustaw­iono mi pro­ce­sor tak, abym mógł wypróbować obie strate­gie i wybrać sobie lep­szą. na początku nie widzi­ałem istot­nej różnicy między nimi, ale po pewnym cza­sie fak­ty­cznie z FSP było tak, jak to opisy­wali: niskie dźwięki były lep­sze. W muzyce na przykład ciche niskie dźwięki były dobrze słyszalne, w HD CIS ledwo.

Zde­cy­dowałem się wtedy się będę korzys­tać tylko z FSP, bo skoro niskie dźwięki są lep­iej słyszalne, dźwięki bar­wniejsze, to po uży­wać drugiej strategii?

No i korzys­tałem. Przy okazji sierp­niowego pro­gramowa­nia poprosiłem o ustaw­ie­nie jed­nego pro­gramu z HD CIS. Po co? Żeby mieć jakieś porów­nanie, żeby się upewnić, że jest to fak­ty­cznie najlep­sza strate­gia dla mnie. Nie zmieniłem wtedy jed­nak swoich pref­er­encji i FSP był dalej używany.

W między­cza­sie stwierdz­iłem, że chyba pro­ce­sor mam za głośno ustaw­iony. Po przy­cisze­niu było lep­iej. Postanow­iłem w roz­mowie z mamą sprawdzić, jak słyszę w nieuży­wanym pro­gramie czwartym, alter­naty­wnym z HD CIS.

Pier­wsze wnioski są takie: Pomimo że HD CIS daje dźwięki bardziej płaskie, jed­nocześnie wydają mi się one bardziej wyraziste, łatwiej rozpoz­nawalne. FSP za to rewela­cyjnie sprawdza się przy muzyce, ale dźwięki mowy odw­zorowuje trochę tak, jak­bym stał w jakimś małym i cias­nym pomieszcze­niu. Dźwięki mowy są tubalne, jest pogłos i ogól­nie nie są tak czyste jak w tej drugiej strate­gii. Roz­mowa ze słuchu była w tej dużo łatwiejsza. Będę musiał jeszcze trochę to potestować, bo nie wiem, czy tak jest w każdej sytuacji.

Prob­lem kon­sumenta: im więk­szy wybór, tym trud­niej się zde­cy­dować. W starym pro­ce­sorze był tylko CIS i byłem zad­owolony, a teraz sam nie wiem, co lepsze…

Posted in bartosz, po polsku | 5 Comments

Katar

Czy ja już pisałam, że jedną z zalet implantu jest to, że ucho się nie zatyka…? A raczej, może się zatykać i nie przeszkadza to w komu­nikacji, na tyle, na ile człowiek z ciężkim katarem ma ochotę na kon­takty ze światem. Słuch elek­tryczny w niewielkim tylko stop­niu zalezy od kondy­cji ogól­nej orga­nizmu i to jest miłe. Nowy pro­ce­sor, nowe możli­wości. Jak napisał kiedyś Michael Chorost: “My hear­ing is no longer lim­ited by the phys­i­cal cir­cum­stances of my body. While my friends’ ears will inevitably decline with age, mine will only get bet­ter” (cytowany już tutaj artykuł Bolero), co znaczy mniej więcej “Mój słuch nie podlega już fizy­cznym ograniczeniom ciała. Pod­czas gdy moi przy­ja­ciele będą nieuchron­nie tracić słuch z wiekiem, mój może się tylko popraw­iać”.

Posted in po polsku | 4 Comments

KKK

KKK, czyli Kon­tekst, K…, Kon­tekst! to zawołanie moich zna­jomych tłu­maczy z pewnego IRC-owego kanału. Kiedy ktoś pyta o jakieś słowo, i poda je w oder­wa­niu od tego, co właśnie tłu­maczy, najczęś­ciej zami­ast odpowiedzi ktoś pyta “KKK?” Oznacza to: podaj całe zdanie, a jeśli nie masz (bo na przykład tłu­maczysz komu­nikaty pro­gramu), podaj tem­atykę tego, co robisz, albo cho­ciaż to, co wys­tępuje obok.

Kon­tekst dla słowa jest wszys­tkim. Zresztą nie tylko słowa, często całe zdanie bez odpowied­niego kon­tek­stu jest niezrozu­mi­ałe. Z kon­tek­stu można za to wywnioskować naprawdę dużo, słowo może nawet zupełnie zginąć, ale jeśli znamy kon­tekst, możemy je w wielu wypad­kach odt­worzyć. Nazwałabym to redun­dancją języka. Dzięki temu możliwa jest komu­nikacja, również w warunk­ach zakłóceń, zewnętrznych lub spowodowanych prob­le­mami z odbiorem.

Quiz geograficzny. Wiem tyle: tem­atem jest geografia, pyta­nia na poziomie szkoły pod­sta­wowej, na każde pytanie są trzy odpowiedzi do wyboru: a, b i c. Trzeba zapisać właś­ciwą. Dlaczego grupa dorosłych ludzi się w to bawi? Otóż pyta­nia i odpowiedzi czy­tane są z zasłonię­tymi ustami. Dwa razy. Na początku powiedzi­ałam, że prze­cież ja nie dam rady. Pani W. na to: dobrze, usiądź z boku, możesz podglą­dać. Ale zaraz się okazuje, że pytanie czy­tane jest trzeci raz, już z odsłoniętą twarzą. To zmienia postać rzeczy, odważam się spróbować. Za pier­wszym razem zwykle udaje mi się wyła­pać jakieś charak­terysty­czne słowo związane z geografią, takie jak “Ama­zonka”. Do tego w drugim czy­ta­niu dopa­sowuję sobie pytanie albo przy­na­jm­niej jego część — wiem już, że będzie coś o rzece, i to o najdłuższej na jakimś obszarze. Poza tym pani W. zasła­nia usta, ale nie całą twarz, której mimika również ułatwia mi zrozu­mie­nie. Tym sposobem udaje mi się przy drugim czy­ta­niu zrozu­mieć jeśli nie wszys­tkie, jeśli nawet nie wiek­szość, to przy­na­jm­niej część pytań. To więcej, niż się po sobie spodziewałam.

Jestem na tur­nusie reha­bil­i­ta­cyjnym orga­ni­zowanym przez IFPS. Pozdrowienia z Łeby.

Posted in po polsku | 4 Comments

Plotki

Wró­ciłam właśnie z Anglii, gdzie spotkałam Sue. Poz­nałam ją dwa lata temu. Wtedy była jeszcze przed oper­acją wszczepi­enia implantu. Bardzo źle słyszała, nosiła aparaty, ale prawie nic jej nie dawały, twierdz­iła, że słyszy tylko bardzo głośne dźwięki. Zdaje się, że kiedyś słyszała lep­iej i od dzieciństwa stop­niowo coraz bardziej traciła słuch. Porozu­miewałyśmy się z pewnym tru­dem, właś­ci­wie głównie pisałyśmy na kartkach, bo ona nie bardzo mogła zrozu­mieć mój ang­iel­ski z ust (słyszący zwykle mnie rozu­mieją, ale co ciekawe, miała też prob­lemy ze zrozu­mie­niem mojej mówiącej bardzo dobrze po ang­iel­sku przy­jaciółki Polki, więc może mamy coś takiego w układzie ust, co nas odróż­nia). No a ja w ogóle mam prob­lemy z rozu­mie­niem mówionego ang­iel­skiego. W każdym razie dużo tych kartek zapisałyśmy, ona czekała na oper­ację, ja wtedy nie byłam jeszcze do końca zde­cy­dowana. Sue pra­cow­ała jako tech­nik na uni­w­er­syte­cie, porozu­miewała się jakoś z ludźmi, ale nie było to łatwe. Obser­wowałam ją na jed­nej imprezie. Roz­maw­iała z niewieloma osobami, głównie ze mną, mimo że więk­szość gości to byli jej zna­jomi z pracy.

To było dwa lata temu. Teraz Sue jest już jakieś pół­tora roku po oper­acji, ma implant Med-Ela. Podob­nie jak Bartek najpierw nosiła pro­ce­sor Tempo, a niedawno dostała nowego Opusa 2. I, tak samo jak Bartek, mówi, że z nowym pro­ce­sorem rozu­mie gorzej, przedtem roz­maw­iała przez tele­fon, teraz nie bardzo. Uspokoiłam ją, że po jakichś dwóch miesią­cach się przys­to­suje i będzie jeszcze lep­iej ;-)
Nato­mi­ast zmi­ana w jej zachowa­niu i zdol­noś­ci­ach komu­nika­cyjnych jest po prostu uderza­jąca, w porów­na­niu z tym, co było dwa lata temu. Roz­maw­iała ze wszys­tkimi, w małych grup­kach, zupełnie swo­bod­nie, świet­nie się czuła. Jak ja z nią roz­maw­iałam, nie wyciągnęłyśmy niczego do pisa­nia ani razu i tylko raz sko­rzys­tałyśmy z pomocy tłu­macza (impreza była polsko-angielska). Niesamowite. Myślę sobie, cho­ciaż trudno mi to obiek­ty­wnie stwierdzić, że i mnie się trochę łatwiej teraz rozmawia.

Posted in po polsku | 9 Comments

Wodotryski

Na piętrze remont łazienek. Bycie niedosłyszą­cym ma swoje zalety: można wyłączyć aparaty i odciąć się od dźwięków, na które wszyscy narzekają. Zawsze wyłącza­łam swoje jadąc samot­nie auto­busem czy pociągiem, bo po co słuchać hałasu. Włącza­łam tylko jeśli chci­ałam z kimś porozmawiać .

Pro­ce­sora w takich sytu­ac­jach nie wyłączam (zła­małam się dopiero w ten week­end w samolocie). Na początku wynikało to z tego, że jeszcze nie słysza­łam wszys­t­kich częs­totli­wości, chci­ałam sobie to wyćwiczyć i starałam się dostar­czać sobie jak najwięk­szej ilości bodźców dźwiękowych. Potem się przyzwycza­iłam, w metrze często wyłączam aparat, ale pro­ce­sora nie.

Jed­nak kiedy siedzę w pracy i próbuję się skupić, pewne dźwięki potrafią mi bardzo przeszkadzać. Teraz jest ten remont łazienek, wierce­nie doprowadza mnie do szału. Mam jed­nak na to inny sposób niż wyłącze­nie pro­ce­sora. Noszę ze sobą odt­warzacz oraz kabelek do podłącza­nia go bezpośred­nio do pro­ce­sora, i zami­ast wierce­nia albo hała­sowa­nia krzesłem (tak, to potrafi być niemal równie uciążliwe) słucham sobie muzyki. Ale tutaj też był jeden prob­lem do rozwiąza­nia. Mianowicie podłącze­nie urządzenia zewnętrznego do pro­ce­sora Nucleus Free­dom nie wyłącza mikro­fonu, jedynie go trochę wycisza. Takie jest ustaw­ie­nie domyślne. Uniemożli­wia to słuchanie muzyki czy nagrań słownych w hałasie, czyli na przykład w podróży, cho­ciaż ma też swoje zalety, bo można poroz­maw­iać z sze­fem, jak przyjdzie, bez gorączkowego wyry­wa­nia kabelka. Przy ostat­nim pro­gramowa­niu zwró­ciłam na to uwagę i dowiedzi­ałam się, że można to ustawić. Domyśl­nie sto­sunek syg­nału z kabelka do syg­nału z mikro­fonu wynosi 3:1, można to zapro­gramować aż do 10:1. Zamówiłam sobie więc jeden pro­gram, na którym mam 8:1, na pozostałych dalej 3:1, tych mogę uży­wać, jak jest w miarę cicho naokoło. I teraz dys­ponuję możli­woś­cią odcię­cia się od świata bez uży­wa­nia niewygod­nych słuchawek.

Miałam ostat­nio w ręku pro­ce­sor OPUS 2 Med-Ela i mogłam go porów­nać ze swoim. Jest sporo mniejszy od Free­doma. Zas­tanaw­iałam się, z czego to wynika. Przeczy­tałam opis Opusa 2 tutaj i doszłam do wniosku, że o ile pro­ce­sor ten jest bardzo nowoczesny i ma bardzo duże możli­wości, to jed­nak jest mniej rzeczy, które można sobie powłączać, a niek­tóre funkcje ukryte są w zewnętrznym pudełku na baterie. We Free­domie nato­mi­ast dostęp­nych dla użytkown­ika jest kilka reg­u­lacji (czułość, głośność), gni­azdko dla urządzeń zewnętrznych… To wszys­tko musi zaj­mować trochę miejsca. Nie żebym narzekała. Od samego początku spodobał mi się opis możli­wości mojego pro­ce­sora, a z niek­tórych korzys­tam już teraz.

Posted in po polsku | 6 Comments

Modularna budowa ratunkiem

Baterie mi się dziś skończyły! Przetrzepałem szu­flady, kurtki i ple­caki i nic nie znalazłem. Zamówiłem sobie oczy­wiś­cie nową paczkę, ale dojdzie ona dopiero za dwa, trzy dni, o ile nie w poniedzi­ałek. Już myślałem, że będę musiał kupić sobie baterie w sklepie-od-wszystkiego za 25 zł za 6 sztuk, gdy sobie nagle przy­pom­ni­ałem, że prze­cież mój pro­ce­sorek ma kon­strukcję mod­ułową i ma również moduł zasi­la­jący na paluszki AA!

W sumie nie zdarzało mi się korzys­tać z tych dodatkowych akce­sorii, które dostałem ze swoim pro­ce­sorem mowy, a muszę przyz­nać, że bardzo mogłyby się przy­dać. W cza­sie jeżdże­nia na nar­tach — tylko cewka na głowie, cały pro­ce­sor schowany głęboko w kurtce, by gdzieś nie wypadł, albo na row­erze, gdy trzeba założyć kask i całość trochę mnie uwiera. Albo też właśnie w takich przy­pad­kach — gdy się skończą baterie…

Ciekawe, czy wymyślą coś dla miłośników sportów wod­nych — jakieś wodoo­d­porne cacko na szelkach, żeby można było popły­wać na windsurfingu? :-)

Posted in bartosz, po polsku | 3 Comments

Bądźmy cierpliwi — przełomy w końcu nadchodzą

W ciągu ostat­nich dwóch tygodni następował swoisty przełom. Może to nie aż taki, jaki był wcześniej, ale jakaś powtórka poprawy słyszenia nastąpiła. Pisałem już, że zaczy­nam rozu­mieć ze słuchu. Potem wyjechałem na tydzień — na rejs morski. Miałem wiele okazji, zwłaszcza pod­czas wiec­zornych i noc­nych wacht, by sprawdzić, jak słyszę. Rezul­taty przeszły moje najśmiel­sze oczekiwania.

Pier­wsza moja nocna wachta została wyko­rzys­tana na naukę, co oznaczają dane światła statków. Oczy­wiś­cie było ciemno i nie można było czy­tać z ust, nie można było także korzys­tać z latarki, by nie oślepić “oka”, ani zmylić innych statków.

Pani kap­i­tan miała bardzo wyrazisty głos i nawet pomimo szumu wia­tru i fal nie miałem prob­lemów, by usłyszeć, jak mówi ona o “izo­fa­zowych światłach, które mają tak samo długi okres świece­nia i braku świece­nia”, albo o tym, że “gdy się włącza sil­nik, trzeba zapalić białe światło masz­towe”, czy też wskazówki, które podawała, by rozpoz­nać, co za statek przed nami płynie:

B: Ten statek ma tylko zielone światło bur­towe, nie ma innych.
K: Tak właśnie, i co to oznacza?
B: No… że nie jest na sil­niku?
K: Prawie, ale jeszcze coś. Co oznacza to, że nie ma białego światła masz­towego?
B: Że to mała jed­nos­tka żaglowa, którą widz­imy od strony prawej burty!
K: Zgadza się :-)

A wszys­tko to ze słuchu! W sumie najważniejsze w tym wszys­tkim było to, że była to inna osoba, niż moja mama, której głos znam bardzo dobrze, oraz to, że potrafiłem zrozu­mieć mowę ze słuchu w hałasie.

Ale… Teraz znów się zapewne cofnę, jeśli chodzi o rozu­mie­nie. Przy­na­jm­niej na chwilę — wczo­raj miałem pro­gramowanie pro­ce­sora mowy.

Audio­gram wyszedł nadzwyczaj dobrze, choć nieco krzywo. Graniczna niska i wysoka częs­totli­wość (125 Hz i 6000 Hz) wyszły mi na poziomie 10 dB, cała reszta 25 — 30 dB. Badanie psy­choakusty­czne również wyszło dobrze, za to test wyrazów jed­no­sy­labowych mało zad­owala­jąco, bo na poziomie tylko 35%. Tłu­maczę to sobie tym, że dopiero się zacząłem przyzwycza­jać do tego pro­gramu i że nie ćwiczyłem przez całe wakacje. Po tym wszys­tkim miałem pro­gramowanie procesora.

Szcz­erze mówiąc zacząłem tracić pomysły na to, co można by poprawić, choćby z tego powodu, że nawet jeśli coś mi się nie podobało w poprzed­nim ustaw­ie­niu i czegoś w nim nie słysza­łem, to po jakichś dwóch miesią­cach się do niego przyzwycza­jałem. Zaczy­nałem w nim słyszeć rzeczy wcześniej nie słyszane i mniej mi przeszkadzały nieod­powied­nie ustaw­ienia programu.

Ponoć wypros­towano mi tylko trochę audio­gram i nieco popraw­iono niek­tóre częs­totli­wości. Różnica w słysze­niu jest, ale nie tak wielka, jaką bym chciał mieć. Zacząłem jed­nak się uczyć cier­pli­wości — czy to jest dobry pro­gram, okaże się prze­cież dopiero za 2 miesiące.

Posted in bartosz, po polsku | 4 Comments

Znalazłam ciszę!

Cisza jest w Rucianem-Nidzie, na przys­tanku auto­bu­sowym, o wpół do czwartej rano. Oczy­wiś­cie nie jest to cisza całkowita. Prze­jeżdżają poje­dyncze samo­chody, cza­sem jacyś ludzie prze­jdą, daleko gra muzyka, bo to sobot­nia noc. Ale nic nie szumi. Nie sły­chać ani lodówki, ani kom­put­era, ani wenty­lacji, ani miejskiego ruchu samo­chodowego. Doty­chczas, kiedy np. w domu robiło się cicho, zawsze słysza­łam jakiś szum. Przeszkadzał mi on również pod­czas robi­enia ostat­niego audio­gramu — było gorąco i wydawało mi się, że słyszę kli­matyza­cję w pokoju, musi­ałam wyław­iać dźwięki spośród jed­nos­ta­jnego szumu. Pow­stało pode­jrze­nie, że szum jest gen­erowany przez sam pro­ce­sor albo zgoła w mojej głowie (cho­ciaż po wyłącze­niu pro­ce­sora nic nie słyszę). Ale właśnie się przekon­ałam, że jed­nak nie. A nawet jeśli, to właśnie mi przeszło. Po prostu w naszym otocze­niu bardzo trudno jest o prawdziwą ciszę.

Posted in po polsku | 4 Comments

Programowanie po 4 miesiącach, i 5 miesięcy z procesorem

Po 4 miesią­cach od podłączenia, czyli kilka tygodni temu, miałam kole­jne pro­gramowanie procesora.

Nowy pro­gram jest w pewnym sen­sie zupełnie inny od poprzed­niego. Narzekałam na pogłos już wcześniej. Pier­wsza propozy­cja: stan­dar­d­owe pogłośnie­nie różnych częs­totli­wości odpowied­nio do audio­gramu. Pogłos zmienił się w głośny szum, niemalże huk. Inż. W. zapro­ponował rozwiązanie: obniże­nie progów słyszenia. O co chodzi? Z tego co zrozu­mi­ałam, jest tak: próg słyszenia usta­lany jest na pod­stawie obiek­ty­wnego pomi­aru odpowiedzi nerwu słu­chowego na syg­nał. Teo­re­ty­cznie wszys­tkie syg­nały podawane przez elek­trody implantu powinny mieś­cić się między tym pro­giem słyszenia a pro­giem kom­fortu. Jed­nak podobno okazuje się, że cza­sami dobre efekty daje obniże­nie progu słyszenia, czyli zejś­cie z naj­ci­ch­szymi dźwiękami do poziomu syg­nału, którego teo­re­ty­cznie nie powin­nam słyszeć. Ciche dżwięki są wtedy cich­sze, śred­nie powinny być takie same. Daje to więk­szą dynamikę dźwięku. Tyle teo­ria. Po dwóch tygod­ni­ach chodzenia z tym pro­gramem mam poekspery­men­tować z czułoś­cią mikro­fonu. Zwięk­sze­nie czułości powinno dać podobny, ale trochę inny, efekt jak pod­wyższe­nie progu słyszenia. Niezu­pełnie to rozu­miem. Tyle teo­ria. A w praktyce?

Na początku rzeczy­wiś­cie słyszę mniej hałasów otoczenia. Muszę się skupić, żeby usłyszeć lodówkę, która przedtem była dość głośna. Z jed­nej strony mam więk­szy kom­fort, w mieszka­niu znów jest dość cicho, ale z drugiej obaw­iam się, czy coś mi nie ucieka. Mam wraże­nie, że trochę gorzej słyszę sze­leszczące głoski. Inż. W. tłu­maczy, że słyszę je nawet głośniej niż przedtem, po prostu niskie dźwięki zostały wzmoc­nione bardziej niż wysokie, zgod­nie z audio­gramem. Na ćwiczeni­ach zaczy­nam się trochę niepokoić, bo jakoś gorzej rozróż­niam rzeczy, których już się chyba nauczyłam. Ale po paru powtórzeni­ach znowu zaczy­nam łapać.

Po przepisanych dwóch tygod­ni­ach zwięk­szam czułość mikro­fonu. Hałasy otoczenia znów docier­ają do mnie moc­niej. Trudno mi powiedzieć, czy łatwiej mi się z takim ustaw­ie­niem roz­mawia. Wydaje mi się, że kiedy jest cicho, wolę do roz­mowy mniejszą czułość mikro­fonu, głos mi się wtedy nie “roz­mazuje”. Ale kiedy otocze­nie jest głośniejsze, więk­sza czułość pomaga mi wyła­pać dźwięk spółgłosek.

Następne pro­gramowanie przewidziane jest dopiero na koniec listopada. Czuję się wypuszc­zona w świat, jak dziecko, które uczy się jeździć na rowerze ;-)

Przy okazji tej samej wiz­yty logope­dka, tym razem pani W., zro­biła mi ćwicze­nie na coś, co się chyba nazywa zestawem półot­wartym: zna­jąc kon­tekst (np. telewizja albo dialogi między posta­ci­ami na obrazku) mam zgady­wać zda­nia. Jakoś idzie, z licznymi pod­powiedzi­ami co prawda, ale w końcu jakoś dochodzę do całego zda­nia. Mam zalece­nie wciągnąć kogoś w to i poćwiczyć. To byłby niezły wstęp do pier­wszych prób roz­maw­ia­nia przez tele­fon. Etap zestawów zamknię­tych mam już podobno za sobą i czas na pójś­cie krok dalej.

Od podłączenia pro­ce­sora upłynęło już 5 miesięcy, spróbuję co nieco pod­sumować.
– Pamię­tam, że kiedy pier­wszy raz wypeł­ni­ałam zwycza­jową anki­etę w Kaje­tanach — to było jakoś zaraz po podłącze­niu i pisałam tylko o tym, jak słysza­łam wcześniej w aparat­ach — w części opisowej napisałam, że dżwięk w aparat­ach jest jakby cały czas taki sam. Zmienia się rytm, głośność, trochę wysokość, ale było tak, jak­bym słuchała jed­nego dźwięku. Trochę mnie to już męczyło. Teraz jest zupełnie inaczej. Dźwięki mają głębię i barwę, nawet jeśli nie umiem zin­ter­pre­tować tego, co słyszę.
– Coraz więcej osób twierdzi, że teraz mówię wyraźniej.
– Słyszę mnóstwo dżwięków z otoczenia. Ptaki, świer­szcze, hamulce, muzykę puszczaną dość cicho. Chodzę z sze­roko otwartymi oczami i jak dziecko pytam, co to. Słyszę, co się dzieje w domu.
– Nigdy nie bałam się roz­maw­iać z obcymi ludźmi i to się nie zmieniło. Trudno mi powiedzieć, czy jest jakaś zasad­nicza zmi­ana w tym, jak się porozu­miewam. Dość dobrze mi to idzie, chyba jest łatwiej niż kiedyś. Ale nadal zdarzają się sytu­acje, kiedy ktoś nie może mnie zrozu­mieć w hałasie. Fakt, że często doty­czy to ludzi, którzy mnie znają od dawna (acz niezbyt dobrze), wiedzą, że zawsze był jakiś prob­lem, więc nawet się nie starają.

Posted in po polsku | Leave a comment

Rozumiem!

Wresz­cie odzyskuję zdol­ność rozu­mienia ze słuchu. Rozmówki z mamą w kuchni:

- Chcesz bułkę tartą do fasolki?
– Tak, poproszę.
OK, przynieś sztućce i zawołaj brata, zjemy.

Czy też na inne tematy:

- Bartek, muszę z Tobą poroz­maw­iać.
– Słucham.
– Ale patrz na mnie!
– Ale ja Cię rozu­miem!
– No ale ja tak nie mogę…

;-)

Albo wołanie do niej z innego pokoju:

- Mamo, a ile lat właś­ci­wie X i Y mają implanty?
– Nie wiem, chyba 11 lat…

W starym pro­ce­sorze potrze­bowałem jakichś 10 miesięcy i koło 6, 7 stro­jeń pro­ce­sora, by do tego dojść. W nowym wystar­czyło mi 1,5 miesiąca i 2 stro­je­nia. Sądzę, że nierozu­mie­nie w OPUSie wynikało z innego pro­gramu, a krót­szy czas przyzwycza­ja­nia z tego, że pewne ścieżki słu­chowe już mi się wyro­biły. Nie potrze­buję już tyle czasu, aby się nauczyć rozu­mienia ze słuchu. Wydaje mi się, że każdy tren­ing to może przyspieszyć. Słuchanie radia, nagranych książek. Wiadomo, że osoby starsze potrze­bują na to więcej czasu, ale muszę powiedzieć, że z per­spek­tywy czasu nauka słucha­nia nie wydaje mi się zbyt trudna. Trzeba poświę­cić trochę czasu, ale moim zdaniem warto! Każde usłyszane słowo to kilo­gram satys­fakcji i tona szczęścia.

Posted in bartosz, po polsku | 1 Comment

Autobus

Rzadko jeżdżę auto­busami, ale wczo­raj aku­rat miałem okazję i usłysza­łem coś nowego — a właś­ci­wie starego, ale inaczej. Przy pos­to­jach tablica infor­ma­cyjna zaczyna drgać, uderzać o szybę, albo coś innego. Wcześniej sły­chać było tylko takie dud­niące i przytłu­mione wale­nie. Wtedy jeszcze dla mnie nie było ono przytłu­mione, bo nie miałem poję­cia, że to może brzmieć inaczej. W porów­na­niu z tym, co usłysza­łem wczo­raj, jest zde­cy­dowanie mniej ciekawe i mało rozpoz­nawalne. W nowym pro­ce­sorze już mogłem usłyszeć nie dud­nie­nie, ale stukanie tabl­icy, jakiś odgłos obi­ja­nia się jej o inne części. Był to dość charak­terysty­czny dźwięk.

Zna­jomy infor­matyk stwierdził, że mam więk­szą rozdziel­czość dźwiękową, więk­szy resam­pling czy jak to się tam nazywa. Tak fak­ty­cznie jest, ale różnice między tymi dwoma pro­ce­so­rami wyła­puję tylko w niek­tórych sytuacjach.

Posted in bartosz, po polsku | Leave a comment

Chyba nie było trzepotu

Po kon­sul­tacji z paroma osobami muszę stwierdzić, że chyba jed­nak nie słysza­łem trzepotu skrzy­dełek. Może to było coś innego — drzwi zaskrzyp­i­ały, albo pro­ce­sor inaczej, niż wcześniej (pier­wszy raz słysza­łem w nim muchę) przetworzył dźwięk i nad­in­tepre­towałem to, co usłysza­łem. Albo może fak­ty­cznie ten trzepot usłysza­łem? Tego się chyba już nie dowiem.

Najlepiej by było znaleźć jakąś osobę z nad­wrażli­wym słuchem i jej się spy­tać. Tak naprawdę to ciężko stwierdzić czy to, co słyszę, jest fak­ty­cznie nor­mal­nie słyszane. Artykuł o odt­warza­niu przez mózg nor­mal­nych ścieżek słu­chowych jest bardzo ciekawy, ale nie wiem, co to w prak­tyce oznacza. Prze­cież nie słyszę nor­mal­nie. Mi się wydaje, że pro­ces słyszenia, to coś więcej, niż określone ścieżki słu­chowe. Cały pro­ces roz­mu­mienia ze słuchu na pewno polega na czymś więcej, niż tylko na “słysze­niu wszys­tkiego”. Do inter­pre­tacji otrzy­manych infor­ma­cji dźwiękowych potrzebne są inne obszary mózgu, te odpowiedzialne za rozu­mie­nie. Mnie by bardziej intere­sowało, czy one też się z cza­sem docier­ają, zaczy­nają dzi­ałać lep­iej, czy już są tylko nastaw­ione na np. czy­tanie z ust albo odczy­ty­wanie migów.

A ten pro­gram pier­wszy w cichym otocze­niu (już w domu jestem) jed­nak nie jest jakiś spec­jal­nie dobry. Mam wraże­nie, że słyszę tylko albo cicho albo głośno. Nic pośrodku. A kota dalej nie słyszę.

Posted in bartosz, po polsku | 2 Comments

Mucha i wołanie

Pomimo, że jestem właśnie na dwu­ty­god­niowym wyjeździe, musi­ałem tu wejść i napisać o wydarze­niu sprzed pię­ciu minut i przy okazji o jed­nym nowym spostrzeżeniu.

W pewnym momen­cie usłysza­łem dzi­wny dźwięk, który się po chwili powtórzył — zwraca­jąc głowę w jego kierunku (tak naprawdę kierunek obrałem na chy­bił trafił) zdążyłem zobaczyć odlatu­jącą muchę, która prze­laty­wała koło mnie w odległości tak mniej więcej 50 cm. Nigdy wcześniej takiego nie słysza­łem, ale jestem prawie pewien, że to właśnie mucha. Dlaczego? Bo w tym dźwięku chyba było sły­chać trzepot skrzy­dełek! Albo mi się wydaje, albo one właśnie tak brzmią — wysokie, delikatne uderzenia. Może ktoś napisze, jak brzmi mucha, bym mógł zwery­fikować? ;-) Pamię­tam dokład­nie, jak wcześniej, w TEMPO+, brzmi­ała — niskie bucze­nie i tylko tyle. Żad­nego trzepotu.

Druga rzecz: mówiono mi, że OPUS1/2 ma zdol­ność wycią­ga­nia intere­su­ją­cych nas infor­ma­cji dźwiękowych z otoczenia hałaśli­wego, pozwala na skierowanie uwagi na to, co się chce słyszeć. Przyz­naję, że nie za bardzo w to wierzyłem, bo myślałem, że pro­ce­sor tylko przetwarza dźwięk, a resztę musi zro­bić mózg.

Tu, gdzie jestem, często jest bardzo głośno i jestem często tu wołany. I wydaje mi się, że mam dużo mniej kłopotów z usłysze­niem swo­jego imienia, niż inne dzieci­aki, nawet implan­towane. Stołówka — obiad, głośne roz­mowy, skrobanie sztuć­cami po talerzach i ktoś z sto­lika obok mnie woła — usłyszę. Plaża — wiatr, morze, roz­mowy, zabawy — też słyszę. Jest to o tyle fajne, że to wołanie jest “wbu­dowane” w tło, które słyszę. Wcześniej zawsze albo tło mi wszys­tko zagłuszało i nie słysza­łem, gdy ktoś mnie wołał, albo ktoś mnie wołał bardzo głośno i wtedy nie słysza­łem tła. Teraz słyszę jedno i drugie — jednocześnie!

Powoli się zacząłem też przyzwycza­jać do mojego pro­gramu. Uży­wam tego, który wcześniej był za głośny, dawał pogłos i ogól­nie był nieprzy­jemny — pro­gramu pier­wszego. Jakoś się tak stało, że się do niego przyzwycza­iłem. Może to kwes­tia prze­by­wa­nia w głośnym środowisku, w którym co chwila się roz­mawia, krzy­czy i dysku­tuje w różnych warunk­ach akusty­cznych? Na pewno miało to znaczący wpływ.

Nie mam za to kierunk­owości. W starym pro­ce­sorze potrafiłem wych­wycić kierunek, z którego pochodzi dźwięk. Teraz już nie mogę tego zro­bić — dochodzący dźwięk jest tak samo głośny, nieza­leżnie od tego, w którą stronę zwrócę głowę. Ale to też pewnie kwes­tia ustawień.

Posted in bartosz, po polsku | 13 Comments

An implantable hearing aid

Michael Chorost describes a fully implantable hear­ing aid which is in the stage of clin­i­cal tri­als in the US. The com­pany which cre­ated the device, Oto­log­ics, is plan­ning to make a cochlear implant with this tech­nique too. Sure this is in the early stages of devel­op­ment and many prob­lems need to be resolved, but it would be won­der­ful to have a fully implantable device, not hav­ing to worry about it get­ting wet or being eaten by the dog, to be able to sleep and swim with it (how­ever, I think that some of us would have pre­ferred to turn them­selves off for the night ;-) ). One of the prob­lems with the design of the device is that the micro­phone is under the skin. I won­der if the micro­phone could be placed in the ear, just like with nat­ural hearing.

Posted in English, nauka, Prasa i sieć | Leave a comment

Przeprogramowanie mózgu po wszczepieniu implantu ślimakowego

Nieukowiec podesłał mi linka do artykułu w Sci­ence Daily, którego tłu­macze­nie na język pol­ski jest tutaj.

Ja zawsze mówiłam, że w tym wszys­tkim chodzi tak naprawdę o przepro­gramowanie mózgu. Ciekawe, co pokaza­łyby moje skany mózgu — ja nigdy nie słysza­łam nor­mal­nie. Jestem przeko­nana, że byłaby różnica między obrazem sprzed trzech miesięcy a dzisiejszym — w maju, dwa miesiące po podłącze­niu, zaczęłam słyszeć zde­cy­dowanie więcej częstotliwości.

Posted in nauka, po polsku, Prasa i sieć | 4 Comments