The world is a noisy place

There is nobody home. What is this strange sound?

Ah. It is me scratch­ing my own back.

I some­times feel like I hear every­thing in my envi­ron­ment. Pity that I can’t inter­pret most of it yet.

This entry was posted in English. Bookmark the permalink.

5 Responses to The world is a noisy place

  1. mamabeatki says:

    Gdzie się nauczyłaś tak dobrze ang­iel­skiego? Jestem tłu­maczem przysięgłym ang­iel­skiego ( i fran­cuskiego ) Przeczy­tałam wszys­tkie Twoje wypowiedzi napisane w języku ang­iel­skim i błędów się nie dopa­trzyłam. Więc jak — pobyt w Anglii?

  2. cyborg says:

    Z ang­iel­skim było tak, że jak miałam chyba 9 lat, to moja mama pomyślała, że ele­menty innego języka to może być dla mnie dobre ćwicze­nie. Wzięła jakąś książeczkę i zaczęła mnie uczyć. Okazało się, że nieźle mi idzie, więc po wakac­jach posłała mnie na lekcje do takiej starszej pani, a później ona z kolei odesłała mnie do pewnego Hin­dusa. Przez kilka lat miałam te indy­wid­u­alne lekcje. Potem już w liceum nor­mal­nie, z grupą na moim poziomie zaawan­sowa­nia. Potem już pod koniec studiów ang­iel­ski zaczął mi być potrzebny do pracy — w mojej dziedzinie bez tego się nie da nic zro­bić ani przeczy­tać. Czy­tam też dużo beletrystyki, więc to kwes­tia wprawy.
    Próbowałam też swoich sił w tłumaczeniach.

    Mam jed­nak prob­lem: nie rozu­miem, jak do mnie mówią po ang­iel­sku. Czy­tam, piszę, mówię, ale nie rozu­miem. Ów Hin­dus, który mnie w sumie najwięcej nauczył, niestety nie zmusił mnie do tego, bym się nauczyła go rozu­mieć i przez cały czas pisał na kartkach. I tak mi zostało do dzisiaj. Byłam we Włoszech, nauczyłam się trochę rozu­mieć Włochów, jak mówią po ang­iel­sku (jeśli w ogóle mówią), ale do swo­bod­nej roz­mowy bardzo dużo mi brakuje.
    Teraz, jak już mam implant, i jak się trochę odkopię orga­ni­za­cyjnie, zamierzam znów wziąć kon­wer­sacje z ang­iel­skiego. I tym razem nauczy­ciel ma mnie zmusić do rozu­mienia. Choćbyśmy mieli zaczy­nać od podstaw.

    A jeśli chodzi o pobyt w Anglii… Kiedy skończę to, co mam tutaj do skończenia, Anglia jest jedną z opcji. Na jakiś czas, bo w ogóle to mi się podoba w Polsce. Ale nie chodzi o zmy­wanie i sprzą­tanie. No chyba że życie zmusi.

  3. mamabeatki says:

    Wiesz z tym rozu­mie­niem to cza­sami jest prob­lem. Swego czasu jeszcze pod­czas studiów udzielałam pry­wat­nych lekcji. I część uczniów nie rozu­mi­ała słowa mówionego ( byli to ludzie bez wady słuchu, dobrze słyszący ). Jak zobaczyli to rozu­mieli ale pod­czas słucha­nia wpadali w panikę i nie byli w stanie nic zrozu­mieć. Dopiero po osłucha­niu się docierał do nich sens poszczegól­nych zdań a póxniej słów. Tak więc jedynym sposobem jest chyba tylko słuchanie w orginale. Ale porządny kawałek “roboty” zro­biłaś — czy­tasz, budu­jesz poprawne gra­maty­cznie zda­nia, zasób słown­ictwa bogaty. Gratulacje

  4. cyborg says:

    Słuchanie w ory­gi­nale to może później. Na razie chci­ałabym się nauczyć rozu­mieć cho­ciaż czy­ta­jąc z ust. Dowolną metodą, byle działało ;-)

  5. bartosz says:

    Ja się trochę nauczyłem czy­tać z ust na lekc­jach z ang­iel­skiego w LO, ale najwięcej mi chyba dało obe­jrze­nie filmów z napisami — szczegól­nie seri­alu Friends. 10 sezonów po 24 odcinki — czasu wystar­cza­jąco wiele, żeby się przyzwyczaić do dykcji, mimiki i głosku każdego aktora, nauczyć się ich “czy­tać”, a przy okazji się cza­sem pośmiać ;-)

    A i tak, gdy to oglą­dałem, miałem jeszcze aparaty. Pode­jrze­wam, że gdy­bym to jeszcze raz obe­jrzał, lep­iej bym rozu­miał ze słuchu język angielski.

Leave a Reply to cyborg Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *