Sport

Jak to jest z implantem śli­makowym i sportem?

Kiedy jestem w mieś­cie, ze sportów upraw­iam niemal wyłącznie pły­wanie. Wiadomo, co wtedy zro­bić z pro­ce­sorem czy aparatem: trzeba go schować i założyć dopiero po wysusze­niu włosów — przy­na­jm­niej ja bardzo niechęt­nie zakładam elek­tron­ikę na mokrą głowę.
A jak jest z innymi sportami? Pamię­tam, że jak kiedyś chodz­iłam na siłownię (miałam wtedy dwa aparaty), prob­le­mem było poce­nie się w okol­icy uszu. Jed­nak nasze urządzenia są przys­tosowane do tego, by taką wilgoć wytrzymy­wać, cho­ciaż należałoby je osuszać w nocy.
Z powodów niezwiązanych ze słuchem czy z implantem nie mogę upraw­iać sportów kon­tak­towych i ura­zowych, a w gry zespołowe ostat­nio grałam w liceum, więc raczej nie mam prob­lemu, że pro­ce­sor mi spad­nie albo że trafi w niego cios czy piłka. W aparat­ach zausznych grałam w koszykówkę i nigdy nic się nie stało, jed­nak nie wiem, czy pro­ce­sor nie mógłby spaść z ucha w takiej sytuacji.

Osobny rozdział to sporty wodne. Pod­czas min­ionych wakacji pły­wałam trochę na kajakach. Były to krótkie, kilku­godzinne wycieczki. Przyz­nam się, że w ogóle nie zabier­ałam na nie pro­ce­sora ani aparatu. Zwykle noszę go cały dzień i nie zde­j­muję, żeby np. odpocząć, ale na kajak jed­nak się bałam. Za blisko do wody, można zostać ochla­pa­nym. Aby komu­nikacja była możliwa, osoba, która ze mną pły­wała, musi­ała siedzieć przede mną. Zamierzam się wybrać kiedyś na dłuższą wyprawę kajakową. Schować pro­ce­sor bardzo głęboko w bagażu, owinięty w folię, czy może jed­nak go zakładać? A jak się kajak przewróci?

Może jestem zbyt ostrożna? Co Wy robi­cie z waszymi pro­ce­so­rami na kajakach? Jak sobie radzi­cie na żaglach? Upraw­ia­cie sporty walki, gry zespołowe? Zde­j­mu­je­cie pro­ce­sory czy nie prze­j­mu­je­cie się niczym? Mocu­je­cie je jakoś? Proszę o komentarze.

This entry was posted in cyborg, po polsku. Bookmark the permalink.

19 Responses to Sport

  1. Qbik says:

    Hm http://www.youtube.com/watch?v=jYTg7dmsrpo takie rozwiaznie moze byc pomocne na dodatek wspom­i­naja tam o Aqua­Pac i Alok­sak jako alte­natywach mozliwe ze cos takiego unas da sie zdobyc :)

  2. Qbik says:

    A i jescze maly dodatek okazuje sie ze nawet jest osi­a­galne w pl >
    http://www.aquapac.pl/index.php?page=4&case=produkt&kat=7&pod=b

  3. bartosz says:

    Gen­er­al­nie implant nie przeszkadza mi w upraw­ia­niu sportów, gram w siatkówkę (choć rzadko), żegluję po morzu i star­tuję w regat­ach. Na kajakach też zdarza mi się pły­wać. Zazwyczaj nie obaw­iam się przemoknię­cia pro­ce­sora, jedynie gdy mocno pada albo wieje i woda wlewa się na pokład, zde­j­muję sprzęt i chowam. Włosy mam długie i spięte, nie obaw­iam się więc spad­nię­cia pro­ce­sora w cza­sie gry w siatkówkę.

    Gen­er­al­nie mało się prze­j­muję, jeśli sytu­acja wygląda niebez­piecznie, to zde­j­muję. Implant jest dla mnie, a nie ja dla implantu — wolę zaży­wać więcej swo­body niż skarżyć się na ograniczenia. Oczy­wiś­cie, może kiedyś się to skończyć zep­su­ciem się pro­ce­sora, ale… mnie to jakoś nie martwi :)

  4. Gammon No.82 says:

    O rany, nie wiedzi­ałem, że te urządzenia są aż tak nieod­porne na czyn­niki zewnętrzne, ludzie, ja was tym bardziej podzi­wiam, że sobie z tym daje­cie radę.

  5. cyborg says:

    Bar­tosz: “wolę zaży­wać więcej swo­body niż skarżyć się na ograniczenia” — racja, ale ja nie czuję się ogranic­zona. Ogranicze­nie byłoby wtedy, gdy­bym zrezyg­nowała z kajaka. A ja, tak na wszelki wypadek, zrezyg­nowałam na parę godzin z procesora.

    Gam­mon: wiesz, Free­doma rekla­mują, że jest odporny na wilgoć. Tylko że ja wolałabym tego nie sprawdzać na włas­nym. Całe życie bie­gam z aparatami słu­chowymi i przyzwycza­jona jestem, że elek­tron­iki trzeba pil­nować. To staje się drugą naturą.

  6. Gammon No.82 says:

    To ja jeszcze nai­wnie zapy­tam, dlaczego do tych aparatów nie robi się aku­mu­la­torów.
    Po przeczy­ta­niu tek­stu o wymieni­anych na okrągło bate­ri­ach ciut się prz­er­az­iłem. A może coś tam źle zrozu­mi­ałem? Aha, dla wyjaśnienia: przy­lazłem via blogdebart.pl. Niskie ukłony.

  7. cyborg says:

    Gam­mon: robi się aku­mu­la­tory. Do mojego pro­ce­sora (Cochlear Free­dom) kosz­tują tyle, że zaczną się opła­cać dopiero, jeśli rzeczy­wiś­cie będę musi­ała zmieniać baterie codzi­en­nie. Poza tym mają niższe możli­wości prą­dowe i praw­dopodob­nie musi­ałabym zmieniać aku­mu­la­tor częś­ciej niż raz dzi­en­nie, a to byłoby dość niewygodne.
    Użytkown­icy Med-Ela są w trochę lep­szej sytu­acji. O ile mi wiadomo, aku­mu­la­tory do pro­ce­sorów Med-El Opus są tańsze, a poza tym ist­nieje możli­wość podłączenia pudełka zasi­lanego zwykłymi paluszkami.
    Witam na blogu — nie spodziewałam się, że ten komen­tarz u Barta ktoś przeczyta ;-)

  8. Gammon No.82 says:

    Nie wiedzi­ałem, ze wymi­ana baterii/akumulatorów w tym sprzę­cie jest tak uciążliwa, że różnica: raz na trzy dni, czy raz dzi­en­nie jest istotna. Ja sobie w ogóle mało sobie w tym zakre­sie wyobrażam, bo prze­cież prob­lem implan­tów słu­chowych znam tylko na poziomie artykułów popularnonaukowych.

    A u Barta zwykle się wszys­tko albo co najm­niej więk­szość czyta, choć nie zawsze się odpowiada. W ogóle tam egzys­tuje zbieran­ina strasznych dzi­waków. Gospo­darz i tak jest sto­sunkowo nor­malny — jak on sobie z nami radzi? :-)

    Niskie ukłony

  9. cyborg says:

    Sama wymi­ana nie jest zbyt uciążliwa, jestem w stanie zro­bić to na sto­jąco w tramwaju, ale: 1) uciążliwe jest, jak ci się baterie nagle wycz­er­pią w trak­cie roz­mowy czy czegoś (jest syg­nał ostrze­gaw­czy, ale można go prze­gapić, a poza tym cza­sami od syg­nału do rozład­owa­nia upływa tylko kilka minut, a roz­mowa czy wykład może trwać dłużej), 2) włączanie pro­ce­sora w głośnym otocze­niu jest niezbyt przy­jemne, 3) wymi­ana zaj­muje chwilę czasu, bo nowe baterie są akty­wowane powi­etrzem i powinny cho­ciaż chwilę poleżeć po zdję­ciu nakle­jek, 4) to, że potrafię zmienić baterie na sto­jąco w tramwaju, nie znaczy, że lubię to robić, bo to już jest żon­glerka sześ­cioma bateryjkami i pro­ce­sorem (naraz wkłada się trzy).

  10. Gammon No.82 says:

    Nnnno tak. Życie jest bardziej skom­p­likowane, niż sądziłem. :-(

  11. cyborg says:

    E-tam. Człowiek bardzo szy­bko przes­taje pewne rzeczy zauważać. A jak z nimi wyrósł (implant mam od dwóch lat z hakiem, ale całe życie nosiłam aparaty słu­chowe, tech­nicznie obsługuje się to dość podob­nie), to nie widzi w ogóle żad­nych prob­lemów. Na baterie zaczęłam narzekać w momen­cie, kiedy jakość im spadła na tyle, że zaczęło to wpły­wać na moje funkcjonowanie i finanse.

  12. Gammon No.82 says:

    Myślałem, że aparat słu­chowy to taki prymi­ty­wny wzmac­ni­acz zahaczany za małżow­inę, ze słuchawką pakowaną w kanał, a implant to idzie “gdzieś” w tkankę (w kość? chyba nie prosto w nerw słu­chowy?) i dzi­ała na jakichś zasadach dla mnie nieco niezrozu­mi­ałych). Niestety nie znam żad­nego lekarza o takiej spec­jal­ności, że coś by się na tym znał, więc cię męczę głupimi pytaniami.

  13. cyborg says:

    Oczy­wiś­cie, to są inne urządzenia i dzi­ałają na innej zasadzie, ale wymi­ana baterii aku­rat prze­b­iega dość podob­nie, z tą różnicą, że do aparatu słu­chowego wystar­czy jedna, a do pro­ce­sora implantu potrzebne są trzy.

    Co do aparatu słu­chowego masz rację, jego funkcją jest wzmac­ni­anie dźwięków, cho­ciaż niekoniecznie w prymi­ty­wny sposób — nowoczesne aparaty to kom­put­ery przetwarza­jące dźwięk, odfil­trowu­jące mowę z hałasu otoczenia itd. Ale jeśli ucho nie dzi­ała, to najlep­szy aparat nie pomoże.

    Implant śli­makowy składa się z dwóch części. Ma część wewnętrzną, która jest wszczepi­ana oper­a­cyjnie w kość za uchem, a od niej idą pod skórą dru­ciki prosto do śli­maka — czyli nie do nerwu słu­chowego, ale do miejsca w uchu wewnętrznym, z którego impulsy są nor­mal­nie do tego nerwu przekazy­wane. Część zewnętrzna zwana jest pro­ce­sorem mowy (w skró­cie prock­iem). Pro­cek zaw­iesza się na uchu, wygląda on jak aparat słu­chowy, tylko jest więk­szy, i nie ma słuchawki (chyba że mamy do czynienia z sys­te­mem typu Duet — implant i aparat słu­chowy w jed­nym — wyko­rzys­tu­jący nat­u­ralne resztki słu­chowe). Pro­cek potrze­buje zasi­la­nia bate­ri­ami lub aku­mu­la­torami.
    Czy to odpowiada na Twoje pytania? :)

  14. Gammon No.82 says:

    Oj popa­trz! To moje wyobraże­nia “o tym, co jest w środku” nie były dalekie od rzeczywistości…

    A co do zasi­la­nia teraz rozu­miem, że skoro baterie/aku są w części zewnętrznej, to man­u­al­nie nie jest to taki pot­worny prob­lem. Na początku miałem makabryczną wizje, że ta wymi­ana baterii to coś, jakby włas­noręczna wymi­ana rozrusznika serca raz na trzy dni
    :-o

    A może dałoby się (bez wielkiego pow­ięk­sza­nia urządzenia) jechać na zasadzie “kom­plet zasad­niczy 3 pastylki / podtrzy­mu­jąca jedna” — jako stary pierdziel pamię­tam, że tak się podtrzymy­wało stare palm­topy.
    (cholera? co ja chrzanię? czy o to nie powinien się martwić producent?)

    Niskie ukłony

  15. Gammon No.82 says:

    P.s. w ogóle to dziękuję za cier­pli­wość, prze­cież moje pyta­nia są gorsze od pytań pijanego przed­szko­laka.
    Będę tu chwil­ami zaglą­dał choćby dlat­ego, że mnie pro­te­zowanie strasznie ciekawi. Na przykład ktoś z was pisał o odbiorze muzyki via “śli­mak” vs. via aparat słuchowy.

    Kła­niam się nisko i znikam na dzisiaj
    P.K.

  16. cyborg says:

    No nie, man­u­al­nie to polega na tym, że zde­j­mu­jesz pro­ce­sor z głowy i zmieni­asz baterie. Aha, zapom­ni­ałam napisać, że część wewnętrzna z zewnętrzną komu­nikują się bezprze­wodowo, a trans­miter zewnętrznej przytrzymy­wany jest na skórze przez magnes, który jest pod skórą, w części wewnętrznej.
    Co do podtrzymy­wa­nia w ten sposób, to nie mam poję­cia. Jasne, że o to się powinien martwić pro­du­cent, i się martwi, a rozmiar pro­ce­sorów do implan­tów jest jed­nym z głównych prob­lemów kon­struk­cyjnych. Jeszcze 10 lat temu dawali pro­ce­sory pudełkowe, wielkości walk­mana. Był to jeden z powodów, dla których nie zde­cy­dowałam się na oper­ację wcześniej ;-)

  17. aralka says:

    Ja dopiszę, że ja korzys­tam z siatkówki to zde­j­muję pro­ce­sor — bo jak pier­wszy raz to mi oczy­wiś­cie część mag­ne­zowa procka pole­ci­ała i musi­ałam prz­er­wać grę by przy­czepić do głowy. a potem znów mi pole­ci­ało, to zdjęłam i swo­bod­nie mi się grało.

    Potem jazda na łyżwach i było pełno ludzi — jak to sezonowo. Przewró­ciłam się i oczy­wiś­cie pro­ce­sor mi pole­ciał na lód — ale dzięki mojej bardzo szy­bkiej reakcji od razu zła­pałam w sekundę z lodowiska i nie został prze­jechany :) ale jestem ciekawa, co ludzie pomyśleli :D bo na sekundę to niek­tórzy zdążyli zauważyć :D I dlat­ego od tego momentu na jakikol­wiek sport nie zabieram procka. Wolę w domu zostawić i bawić się na luzie niż sku­piać się wokół procka i zero przyjemności.

    Etam, zakładam pro­ce­sor wtedy kiedy chcę :P

  18. Asia says:

    Jeśli chodzi o sporty zespołowe, zwłaszcza o koszykówkę o której mówisz to mój pro­ce­sor niestety ma ten­dencje do spada­nia. Dzieje się to pod­czas wyskoków, jak się biega to nie ma więk­szego prob­lemu. Prob­lem rozwiązuję wpina­jąc spinkę do włosów w kabelek, albo zakładam opaskę. Wtedy jak cewka odpad­nie to przy­na­jm­niej nie pociąg­nie za sobą pro­ce­sora. [Wiem, wiem, przy­dałby się zestaw ActiveWear]. Ale i tak gen­er­al­nie mam opory z nor­malną grą bo boję się, że dostanę w głowę łok­ciem [przed oper­acją zdarzało się], więc teraz moja gra w koszykówkę ogranicza się po prostu do ćwiczeń rzutów do kosza czy na zabawie z kozłowaniem.

    Jak jestem na wodzie, to mam podob­nie — uważam na pro­ce­sor, za to aparatu mi nie szkoda. Zas­tanaw­iam się jak to będzie zimą — zakładam kask, to może mi być trochę niewygod­nie z cewką [tak mam z rowerowym, jest w końcu spore wybrzusze­nie, co będzie jak tam się uderzę?]. No ale gen­er­al­nie i tak lep­iej nosić kask bo przy­na­jm­niej pozostała część głowy jest chroniona.

    Ogól­nie to ja nawet zapom­i­nam, że mam pro­ce­sor i że powin­nam go zde­j­mować do niek­tórych dyscy­plin albo cho­ciaż zabez­pieczać. Na przykład dopiero po miesiącu wspina­nia się zdałam sobie sprawę, że upadek procka z wysokości ponad 10 metrów mógłby się dla niego skończyć nie najlepiej. Ale za to jak jestem nad wodą to automaty­cznie mi się włącza ‘myśle­nie ostrzegawcze’.

  19. Tommy says:

    - sporty wodne — na spływ kajakowy lep­iej schować i jak najlepiej uchronić procka przed wodą, row­erkiem wod­nym można pły­wać z prock­iem;
    – sporty zespołowe — lep­iej nie, bo przy kon­tak­cie z kimś cewka może spaść i pociągnąć procka;
    – biegi — nie, już musi­ałem łapać spada­jącego za cewką procka, gdy robiłem sprint do auto­busu;
    – rower — jak najbardziej tak, kask nie przeszkadza w ogóle :)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *