Trening

Piątego marca miałam w Kaje­tanach kole­jne spotkanie z dr inż. L. Na tes­tach wyszło mi to co zawsze, czyli raptem kilka rozpoz­nanych słów w teś­cie słów jed­no­sy­labowych — cały czas, słucha­jąc ich, miałam uczu­cie, że brzmią zna­jomo, i gdy­bym tylko miała więcej czasu, albo gdyby tylko mi to powtórzyć jeszcze raz czy dwa, to rozpoz­nałabym słowo. Frus­tru­jące. Testy psy­choakusty­czne, dla odmi­any, wychodzą mi podobno w miarę w normie. Nowym ele­mentem wiz­yty była pra­cow­nia głosu. Musi­ałam powiedzieć do mikro­fonu trzy długie samogłoski: A, E oraz I. Zdaje się, że to ma być mate­riał do póżniejszych porów­nań, czy moja mowa się zmieniła. Powiedziano mi, że mój głos jest trochę niesta­bilny, z czego zresztą zdaję sobie sprawę, pani E. na zaję­ci­ach z emisji zwracała mi na to uwagę.

Naj­ciekawsze było jak zwykle pro­gramowanie pro­ce­sora. Dr inż. L. sam zro­bił mi testy psy­choakusty­czne i stwierdził, że doty­chcza­sowy tren­ing przyniósł rezul­taty. Tren­ing ten miał na celu zwięk­sze­nie dynamiki dźwięku, czyli rozpię­tości pomiędzy naj­ci­ch­szymi a najgłośniejszymi dźwiękami, które słysza­łam. Ponieważ z dol­nym pro­giem słyszenia niewiele da się zro­bić, to trzeba było popra­cować nad górnym, czyli zwięk­szyć tol­er­ancję mojej kory słu­chowej, “rozepch­nąć” ją trochę. Jak już pisałam, pole­gało to na wzmoc­nie­niu poprzed­niego pro­gramu. Dr inż. L. był usatys­fakcjonowany wynikiem i tym razem nie zwięk­szył mi już mocy. Zmi­ana pro­gramu pole­gała tym razem na lekkim wzmoc­nie­niu środ­kowych częs­totli­wości, ponieważ stwierdz­iłam, że słabo słyszę w mowie głoski takie jak l, j, r — czyli te ze środka skali. Jeśli wierzyć wykre­sowi, to na wszys­t­kich częs­totli­woś­ci­ach mam teraz podobną moc sygnału.

Nato­mi­ast w trak­cie tych testów wyszła, w sumie przy­pad­kowo, jedna ciekawa rzecz. Okazało się, że mam dzi­wne subiek­ty­wne odczu­cie wysokości dźwięku. Przetestowal­iśmy to porząd­nie i okazało się, że jak są dźwięki niskie, to ja mówię, że są niskie. Jak śred­nio wysokie — że śred­nio wysokie albo bardzo wysokie. A dla tych najwyższych nie wiem, co powiedzieć. Raz mówię, że niskie, raz, że wysokie. A słyszę je bardzo dobrze — po prostu nie potrafię ustalić wysokości. Dr inż. L. orzekł, że ja po prostu nigdy ich nie słysza­łam i kora słu­chowa nie całkiem wie, co z tym zro­bić. I zaor­dynował tren­ing. Przez 15 minut dzi­en­nie mam słuchać muzyki z wysokimi dźwiękami. Najlepiej skrzy­p­iec. Ma mi to wybrać ktoś dobrze słyszący, i przesłuchać to ze mną kilka razy, pokazu­jąc mi, jak zmienia się wysokość dżwięku.

Zbiorowa mądrość #g po przed­staw­ie­niu im prob­lemu rzu­ciła się z radami i plikami dźwiękowymi. Zro­biłam sobie ostate­cznie 20-minutową playlistę składa­jącą się z “Zimy” Vivaldiego oraz utworu Bacha na skrzypce Cha­conne for vio­lin alone. I słucham sobie tego prawie codzi­en­nie. Bardziej mi się podoba Bach, cho­ciaż jest bardziej skom­p­likowany. Mam wraże­nie, że nie całego Vivaldiego słyszę. Trzeba to będzie sprawdzić w jakiś sposób.

Fas­cynu­jące jest patrze­nie i słuchanie, jak się pro­gra­muje pro­ce­sor, jakie dźwięki odpowiadają sty­mu­lacji konkret­nych elek­trod — dobrze, że mieliśmy na to trochę czasu.

Mimo że pro­gram mi się nie zmienił zbyt­nio, i dr inż. L. twierdzi, że zuży­cie baterii powinno być takie samo, to jakoś w połowie marca nagle baterie zaczęły mi star­czać na niecałe 2 dni — z tego samego opakowa­nia, co poprzed­nio. A star­czały na 3.5 dnia. Trochę mnie to zaniepokoiło. Baterie się nagle pop­suły? Pro­gram się prze­cież aż tak bardzo nie zmienił. Przez moment obaw­iałam się, że pro­ce­sor mógł ulec uszkodze­niu, ale w tej chwili nie wygląda na to — zuży­cie baterii w miarę się usta­bi­li­zowało, cho­ciaż nadal jest niemal dwukrot­nie więk­sze niż przed miesiącem.

Następną wiz­ytę mam 29 kwietnia.

This entry was posted in cyborg, po polsku. Bookmark the permalink.

One Response to Trening

  1. mirek says:

    Dzi­wna sprawa z tymi bate­ri­ami, Agato.
    W zasadzie powin­naś odczuć różnicę zaraz po zmi­anie pro­gramu a nie dopiero po dwóch tygod­ni­ach. Chyba, że właśnie wtedy zaczęłaś inten­sy­wne treningi z wysokimi i to one właśnie dają popalić pro­ce­sorowi.
    Wyjaśniło się coś po kole­jnej wiz­y­cie w Kajetanach?

    Ciekawa sprawa jest u mnie — nigdy Dura­celle nie zad­owalały mnie wystar­cza­jąco. Niby troszkę dłużej, ale sto­sunek ceny do jakości i tak był gorszy. Ostat­nio, z konieczności bo za późno zamówiłem następną par­tię baterii, w lokalnej hur­towni kupiłem opakowanie i po włoże­niu w poniedzi­ałek koło połud­nia jadę na nich do teraz /16. 05. godz. 18/. Oczy­wiś­cie czas pracy pro­ce­sora jest porówny­walny — 16–18 godzin non stop. Przy obec­nych, niewiel­kich w już w sumie, różni­cach cenowych Dura­cell miałby sens. Zobaczymy jak będzie dalej.
    A zamówiłem dla sprawdzenia https://www.hurt.com.pl/?o=shpp&i=5539
    Ciekawe jak będzie.
    Cieszę się, że Ty się cieszysz z postępów. Niewiel­kich może ale jed­nak postępów. Dalej wspo­ma­gasz się aparatem?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *