Pętla. Cyborg o telefonie

Zawsze czy­tałam z ust, wspo­ma­ga­jąc się tylko w więk­szym lub mniejszym stop­niu słuchem (rozu­mi­ałam ludzi nawet bez aparatów). Roz­mowa przez tele­fon była dla mnie w zasadzie niedostępna. Po pier­wsze, mogłam porozu­mieć się tylko z najbliższymi osobami, uży­wa­jąc ściśle określonego kodu (w najprost­szym przy­padku jest to “tak” i “nie”, czyli ja mogłam przekazać jakąś infor­ma­cję i ewen­tu­al­nie coś potwierdzić). Po drugie, wyma­gało to ide­al­nej ciszy dookoła. Zanim pojaw­iły sie komórki, robiłam pewne próby na automat­ach tele­fon­icznych przełącza­jąc aparat na T (odbiór przez cewkę induk­cyjną), ale nie satys­fakcjonowało mnie to. Potem rozpowszech­niły się SMSy — dla mnie prawdziwa rewolucja w komu­nikacji, porówny­walna z e-mailem. Jed­nak komórka nigdy dobrze nie współdzi­ałała z moim aparatem słu­chowym, więc na jakiś czas dałam sobie spokój z komu­nikacją głosową przez telefon.

Potem dostałam do testów pętlę induk­cyjną do mojej Nokii. Na początku to była rewelacja. Mogłam przełączyć oba aparaty na T i słyszeć przez oba, z wyłąc­zonym mikro­fonem, a więc bez zakłóceń z otoczenia (chyba że w pobliżu coś emi­towało fale elek­tro­mag­ne­ty­czne). Wtedy powró­ciłam do prób tele­fonowa­nia do blis­kich, ale niestety pętla szy­bko się pop­suła, a nowa kosz­towała jakąś straszną kasę i dałam sobie spokój. Zresztą i tak nie było mowy o swo­bod­nej roz­mowie, a SMSy zapew­ni­ały mi taką komu­nikację, jakiej potrzebowałam.

Kiedy już zaczęłam co nieco więcej słyszeć przez swój implant, chci­ałam znów spróbować z roz­mowami tele­fon­icznymi. Nadal muszę czy­tać z ust, ale prze­cież słyszę teraz o wiele więcej niż kiedyś, przede wszys­tkim dociera do mnie więk­szość dźwięków mowy. Pojawia się zatem co najm­niej możli­wość znacznego rozsz­erzenia umówionego kodu, jeśli nie wyjś­cia poza kod w ogóle.

Zauważyłam, że pro­ce­sor implantu współpracuje z komórką znacznie lep­iej niż aparat — przede wszys­tkim nie wys­tępuje prob­lem sprzęże­nia. Nato­mi­ast okazały się dwie rzeczy. Po pier­wsze, że jeśli naokoło jest jakiś hałas, to i tak przez tele­fon nic nie usłyszę, nie ma mowy. Mówią mi, że słyszący mają tak samo. Jed­nak to kwes­tia natęże­nia tego hałasu, ja wysi­adam już w sytu­acji, kiedy ktoś gdzieś naokoło roz­mawia albo prze­jedzie poje­dynczy samochód. Próby roz­maw­ia­nia musi­ałam więc pode­j­mować znów w warunk­ach ciszy dookoła.

Po drugie, okazało się, że mam pewną bari­erę psy­cho­log­iczną. Komu­nikuję się wtedy, kiedy tego potrze­buję. SMSy plus komu­nika­tory w Internecie bardzo dobrze speł­ni­ały swoje zadanie. Jeśli się uprę, to jestem w stanie nawet uru­chomić GG na swo­jej komórce, nie żeby to było wygodne. Musi­ałabym do kogoś zadz­wonić tylko po to, żeby poćwiczyć, w sytu­acji, kiedy jestem w domu (bo tam jest spokój) — w domu zawsze jest tyle ciekawych rzeczy do zro­bi­enia, a i środki komu­nikacji mam pod ręką lep­sze. A w sytu­ac­jach, kiedy rzeczy­wiś­cie chci­ałabym użyć tele­fonu, na przykład po to, żeby się z kimś szy­bko umówić (np. “czekam na ciebie przy fontan­nie — będę za pięć minut” — szy­b­ciej to powiedzieć niż napisać SMSa), było na to zbyt głośno dookoła. Na tyle głośno, że nie mogę nawet stwierdzić, czy w ogóle ktoś ode­brał tele­fon, czy to może poczta głosowa, czy co.

Pamię­tałam swoją pętlę do starego tele­fonu i brakowało mi podob­nego rozwiąza­nia. W końcu znalazłam firmę, która sprzedała mi pętlę induk­cyjną Bluetooth.

Z punktu widzenia tele­fonu jest to zestaw słuchawkowy na BT. Z punktu widzenia użytkown­ika — to pętla induk­cyjna, wyposażona w mikro­fon, którą zakłada się na szyję. Przełączam pro­ce­sor i aparat na odbiór przez cewkę induk­cyjną (na T) — i jechane. Odłącza mi się mikro­fon, nie słyszę co się dzieje naokoło, słyszę tylko tele­fon. Dodatkową zaletą tego rozwiąza­nia jest wyko­rzys­tanie zarówno implantu, jak i aparatu naraz. Pętla jest malutka, este­ty­czna, wygodna w obsłudze, można iść ulicą i “gadać do siebie”.

Pier­wsze próby jej wyko­rzys­ta­nia do roz­mowy są bardzo obiecu­jące. Jechałam kiedyś samo­cho­dem przez straszne korki i nudz­iło mi się na tyle, że zaczęłam dzwonić (przez zestaw słuchawkowy wolno roz­maw­iać, jak się prowadzi) i odbyłam kilka rozmów, w tym kilku­min­u­tową z moją siostrą. Jak mi się coś wystar­cza­jąco dużo razy powtórzy, to ja cza­sem nawet to zrozu­miem. Dla mnie to jed­nak rewolucja.

Prob­lemy, jakie zauważyłam, są następu­jące:
– Tele­fon obcina wyższe częs­totli­wości i pewne głoski, takie jak S czy SZ, słyszę jed­nak sła­biej niż na żywo. Trochę tak, jak przed implantem, kiedy to nie słysza­łam ich w ogóle.
– Nie da się roz­maw­iać w tramwaju i w niek­tórych miejs­cach, a to z powodu zakłóceń elek­tro­mag­ne­ty­cznych. Przełącza­jąc aparat lub pro­ce­sor na T można często usłyszeć prawdziwy śmiet­nik elek­tro­mag­ne­ty­czny! Nawet w domu, mimo że nie mam telewiz­ora ani mon­i­tora CRT, słyszę jakiś szum po przełącze­niu na T. Jest on na tyle cichy, żeby nie przeszkadzać w roz­mowie, ale jak się nie roz­mawia, to jed­nak bardzo wyraźny. W cen­trum miasta również różne rzeczy można usłyszeć w ten sposób. Zwykle szumy i warkoty, ale kiedyś w cen­trum hand­lowym chyba zła­pałam jakąś roz­mowę — szkoda, że nie mogłam zrozu­mieć, o czym.

Zdarzyła mi się ostat­nio zabawna sytu­acja. Byłam na mieś­cie, przy bardzo ruch­li­wej ulicy, i postanow­iłam przekazać mamie od razu pewną wiado­mość. Dzwonię do niej, dobrze słyszę, nawet rozu­miem sporo z tego co mówi… i nagle się okazuje, że ona mnie słyszy piąte przez dziesiąte. Z powodu hałasu, który jest naokoło mnie! W ogóle o tym nie pomyślałam, dla mnie warunki akusty­czne były bardzo dobre. Bo ja miałam mikro­fon odłączony.

To też może być prob­lem: człowiek nie słyszy włas­nego głosu pod­czas roz­mowy. Oczy­wiś­cie można, przy­na­jm­niej we Free­domie i w moim apara­cie słu­chowym, ustawić tak, żeby odbierać równocześnie przez mikro­fon i przez indukcję. Jed­nak coś za coś, ja, żeby coś usłyszeć, muszę mieć odłąc­zony mikrofon.

Na razie nie roz­maw­iam zbyt wiele, za bardzo przyzwycza­iłam się do SMSów, komu­nika­torów i radzenia sobie innymi sposobami — ale kiedy już, to często mam bardzo dużą satysfakcję.

W następ­nym poś­cie wyjaś­niam, co ja właś­ci­wie rozu­miem ze słuchu.

This entry was posted in po polsku. Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *